Rozdział pierwszy

8.5K 203 25
                                    


Ryan Taylor zatrzymał się w połowie sali na dolnym poziomie Nieskończoności. Poprawił słuchawkę w uchu i rozejrzał z pozornym znudzeniem. W rzeczywistości jego czujne oczy rejestrowały każdy szczegół, wszystko, co mogło oznaczać potencjalne zagrożenie. Klub był jednym z największych w mieście, ale paradoksalnie najistotniejszym pomieszczeniem był pokój na tyłach, niewielki w porównaniu z rozmiarami obu sal. Tylko nieliczni wiedzieli o jego istnieniu, a jeśli wiedzieli, to znaczy, że grali tam o bardzo wysokie stawki. Zadanie Ryana polegało na tym, żeby nie przeszkadzał im nikt niepożądany. Między innymi.

Muzyka mieszała się z szumem głosów. Był piątek wieczór i panował spory ruch. Ludzie tańczyli, pili alkohol, gapili się na striptizerki, zostawiali dolary przy barze. W powietrzu unosiła się woń perfum, potu, pieniędzy i zepsucia. Do jednej z kelnerek zagadywał tajniak, który wcześniej kręcił się na górnym poziomie. Natrętny jak mucha i równie nieszkodliwy. Wracał do Nieskończoności z godną podziwu regularnością, przekonany, że wreszcie znajdzie coś, co pozwoli mu zamknąć tę budę i pociągnąć wszystkich na dno. I za każdym razem wychodził z niczym.

Ktoś łagodnie trącił go w ramię. Ryan odwrócił się i zobaczył niską brunetkę, uśmiechająca się do niego z pijackim rozmarzeniem.

- Przepraszam najmocniej – powiedziała, unosząc butelkę piwa. – Nie zauważyłam pana.

Ryan dał jej znak, by szła dalej. Mimo że nie nosił identyfikatora, ciężko byłoby go pomylić z jednym z gości. Ludzie, wyjąwszy pijane panny, ochoczo schodzili mu z drogi, bezbłędnie odczytując wypisane na twarzy ostrzeżenie. Był wysoki, barczysty, miał zaczesane na tył krótkie ciemne włosy, przeszywające spojrzenie lekko skośnych nefrytowych oczu i chód zdradzający pobyt w armii. Szyty na miarę garnitur skrywał wysportowane, pokryte tatuażami ciało.

- Jedynka, jesteś? – odezwał się głos w słuchawce. Tej nocy był to Tony.

- Jestem – potwierdził Ryan, odprowadzając spojrzeniem tajniaka. Skończył rozmowę z kelnerką i dryfował w stronę kolejnej ofiary.

- Ta złodziejka znowu przylazła – oznajmił Tony. – Mignęła mi na kamerze na parkingu, ale chyba nie weszła do środka.

- Przyjąłem – powiedział Ryan.

Bardziej wyczuł niż usłyszał przebijające się przez muzykę zamieszanie. Poprawił poły marynarki i zaczął się powoli przesuwać w stronę wejścia. Kątem oka zauważył przypatrującą mu się brunetkę. Tę, która go potrąciła.

Minął krótki duszny przedsionek i znalazł się przed tłumem czekających na wpuszczenie gości. Steven, czarnoskóry mężczyzna z brylantowymi kolczykami, przywoływał do siebie kolejne osoby, sprawdzał je ręcznym wykrywaczem metalu, po czym wpuszczał bądź nie. Drugi ochroniarz tłumaczył coś Lilly, byłej pracownicy, gestykulując z coraz większym zniecierpliwieniem. Jego ręka coraz chętniej manipulowała przy paralizatorze. Nie wyglądało to zbyt dobrze.

- Jakiś problem, Bob? – zapytał Ryan, stając otwartych drzwiach lokalu. Rześkie, przyjemnie chłodne powietrze owiało mu twarz.

Łysy mężczyzna nazwany Bobem odwrócił się w jego stronę.

- Dziwk... to znaczy ta pani... nie chce stąd iść – oznajmił, kiwając głową na ładną kobietę w krótkiej pstrokatej sukience. Zaplecione w warkoczyki włosy spływały jej na ramiona, pomalowane na neonową zieleń paznokcie jaśniały jakimś upiornym blaskiem.

- Zajmę się tym – rzucił Ryan, wymijając go.

- Cześć, słodziutki – powiedziała kobieta, uśmiechając się na jego widok. Z niedużej kwadratowej torebki wygrzebała paczkę papierosów, wytrząsnęła jednego i wsunęła sobie do ust. Jeszcze chwilę pogrzebała w torebce, wyłowiła tanią plastikową zapalniczkę i przypaliła koniuszek papierosa. Rozżarzył się na czerwono, maleńki punkcik pośród granatu nocy. – Cieszę się, że cię widzę.

GANGSTERZY (przedsprzedaż w empiku, premiera 22.02.2021)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz