Rozdział trzynasty

2.6K 126 19
                                    


Ryan oparł się o futrynę otwartych drzwi do pokoju socjalnego i ze skrzyżowanymi na piersi rękoma czekał, aż inspektor ochrony przeciwpożarowej skończy oględziny. Niski, łysiejący facet w koszuli khaki nie wyglądał, jakby mu się spieszyło, chociaż spędził w Nieskończoności już dobre czterdzieści minut. Ryan z chwalebną cierpliwością prowadził go do kolejnych pomieszczeń, jednak ta cierpliwość miała to do siebie, że się kończyła.

- Tu powinno być oznaczenie o wyjściu awaryjnym – zauważył inspektor, długopisem stukając w plakat reklamujący Orientalny Czwartek, imprezę, która odbyła się w zeszłym tygodniu.

- Jest. – Ryan odsunął róg plakatu, który jakiś matoł, na przykład Moretti albo Winchester, przykleił na strzałkę. – Widzi pan?

Inspektor pokiwał głową i odznaczył coś w dokumentach.

- Dobrze, ale niech tego więcej nikt nie zalepia.

Ryan zerwał plakat i zmiął go w dłoni.

- Nie będzie – zapewnił.

Po drugiej stronie galerii rozbrzmiał śmiech. To któraś z tancerek, Ryan nie pamiętał ich imion i nawet niespecjalnie się starał, żeby to zmienić. Wiedział tyle, że te z górnego poziomu czasem przychodziły wcześniej, zwłaszcza jeśli w programie był jakiś szczególnie wymagający numer.

Inspektor odwrócił głowę w kierunku dźwięku, po czym ponownie obejrzał metalowe drzwi prowadzące na coś w rodzaju poddasza. Złapał za klamkę i przekonał się, że są zamknięte. Ryan zastanowił się, ile jeszcze razy zamierza do nich wracać, następnie ostentacyjnie zerknął na zegarek na swoim przegubie.

- No – inspektor podrapał się końcówką długopisu po łysinie – to by w zasadzie było na tyle. Pan tu podpisze, dobrze?

Ryan wyrzucił zmięty plakat do kosza. Wziął od mężczyzny długopis i podkładkę, po czym złożył zamaszysty podpis.

- Odprowadzę pana – powiedział, oddając mu dokumenty.

Inspektor uśmiechnął się poufale.

- A mógłbym może wypić lampkę koniaku? Pracę w zasadzie już skończyłem, a widziałem, że barman się tam kręcił, więc to chyba nie będzie problem?

Ryan skinął głową.

- Naturalnie. – Ręką wskazał schody. – Zaraz za panem.

Inspektor ruszył przez galerę raźnym krokiem, pogwizdując pod nosem. Ryan szedł za nim niczym milczący cień. Kabura z bronią ciążyła mu pod pachą w uspokajający, znajomy sposób, oczy skakały na boki, rejestrując każdy oglądany niemal dzień w dzień szczegół. Za dnia, tak jak teraz, było tu inaczej, Nieskończoność była prawie pusta, pogrążona w ciszy. To nadawało przedmiotom innego wymiaru, jakby je spłaszczało. Wieczorem wszystko ulegnie zmianie, wróci hałas, zgiełk, pozorna głębia rzeczy, tak naprawdę będąca pustką.

Inspektor zszedł po schodach i odbił w prawo, w kierunku baru; stukot podeszew jego butów niósł się głuchym echem. Trzymający się parę kroków z tyłu Ryan skinieniem głowy pozdrowił zmierzającą w przeciwnym kierunku szczupłą kobietę w zielonym kostiumie, kolejną tancerkę z górnego poziomu. Zalotnie zatrzepotała rzęsami, po czym kiwnęła na niego palcem. Ryan stłumił uśmiech. Imię tej konkretnej tancerki pamiętał – Vanessa. Pamiętał również, że była bardzo elastyczna.

- Dzień dobry? – odezwał się barman. Jego ni to pytający, ni oznajmujący ton nieco zmieszał drepczącego ku niemu inspektora. – Pan się pewnie zmęczył.

- A no tak troszeczkę – potwierdził inspektor, siadając na jednym z wysokich stołków. – Pana zwierzchnik powiedział, że mogę się napić koniaku.

GANGSTERZY (przedsprzedaż w empiku, premiera 22.02.2021)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz