-1-SENTYMENTY -

752 18 6
                                    

Kiedyś wierzyłam, że sakramentalne,, tak" będzie trwało aż po grób. - Dopóki śmierć nas nie rozłączy- tak mniej więcej brzmiały słowa przysięgi...
Dziś wiem, że słowa to tylko słowa, które niektórzy wypowiadają pod wpływem chwili, nie myśląc o tym, co przyniesie przyszłość...

Jak każda młoda kobieta, mężatką wierzyłam, że mój ślubny będzie mnie kochał do końca naszego życia. Będzie moją ostoją, przyjacielem i kochankiem. Niestety życie to nie bajka, bynajmniej moja i nie było żadnego happy endu.


-Myślisz, że rozwód da ci wolność? Że naprawdę Cię zostawię?! - krzyczał mi w twarz mój jeszcze tymczasowy mąż, kiedy pospiesznie pakowałam ostatnia swoją walizkę.

- Cholera-przeklęłam pod nosem, próbując dopiąć zamek.

- Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego! Dość czasu zmarnowałam dla Ciebie. Byłam na każde twoje skinienie, oczekując w zamian wsparcia i akceptacji -syknęłam do Davida.

Chyba jednak nie zrobiłam na nim żadnego poważnego wrażenia, bo stał oparty o drzwi, sącząc szklaneczki szkockiej i cwaniacko się uśmiechając pod nosem.

Nic się nie zmieniło przez te dwa lata. Nadal pewien siebie patrzył tymi brązowymi oczyma na mnie, myśląc że zmienię zdanie. Nie tym razem!!
Przekonałam się, że przystojni faceci, pod swoją maską nie mają nic w środku. Udają kogoś, kim nie są. Usypiająca nasza czujność po to, by zrobić z nas własne służące.

David-brunet modnie obcięty, z dużymi brązowymi oczami, które obramowują długie ciemne rzęsy. Zaciśnięta szczęka, świadcząca, że poniża mnie w każdym możliwym momencie. Wyrzeźbione ciało, które kiedyś uważałam za swój azyl spokoju.

- Stop. Dość - powiedziałam do siebie

-Nie jest tego wart.
Rzuciłam klucze naszego wspólnego mieszkania na ławę

- Nie będą mi już potrzebne. Wszystko, co chciałam, zabrałam. - powiedziałam w kierunku mojego męża, zamykając za sobą drzwi.

Wreszcie koniec tyrani..

Utracona nadzieja...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz