-2- UCIECZKA-

441 19 5
                                    

-Stuk, stuk, stuk... Koniec rozprawy. Niniejszym małżeństwo państwa Scott zostało rozwiązane na mocy prawnej z paragrafu...

-Jesteś wolna, gratuluję -szepnęła mi z uśmiechem na twarzy moja adwokat, zbierając akta sprawy do swojej teczki.


Wolna, pomyślałam. Odgarnęłam niesforny kosmyk z mojej twarzy i rozejrzałam się wokół. Sala sądową była już pusta, prócz jednej osoby która stała przy drzwiach. Mój były mąż. Stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi, w swoim szarym garniturze i patrzył w moim kierunku.

Gdyby nienawiść miała swój kolor, zapewne całe pomieszczenie zalało by się barwa czerni - pomyślałam

- Przepuść mnie, nie mamy już nic sobie do powiedzenia -powiedziałam próbując go wyminąć przy wyjściu. Nagle poczułam szarpnięcie.

- Jeśli myślisz, że to całe przedstawienie, które tu zaszło, zwróciło Ci wolność, to chyba jesteś głupsza niż myślałem- syknął David ,mocniej ściskając moje ramię.

- Słyszałeś, co sędzina powiedziała. Jeśli będziesz nadal mnie nachodził, załatwię Ci zakaz zbliżania do siebie - wykrzyczałam mu w twarz, wyrywając swoją rękę z jego uścisku, co na pewno pozostawi brzydkiego siniaka.

- Ani ty, ani twoje pieniądze, nie zmusza mnie bym do ciebie wróciła. Wolałabym już raczej znaleźć się w piekle!

Ruszyłam szybkim krokiem do przodu, by zbiec schodami w dół wprost na parking, gdzie czekała na mnie taksówka.

- Na lotnisko- powiedziałam do kierowcy, wyjmując z torebki telefon. Walizki z całym moim dobytkiem były już bezpieczne w bagażniku. Bilet w torebce, symbolizujący moją wolność, leżał w torebce.

- Jeszcze chwila i będziemy na lotnisku- kierowca popatrzył na mnie w lusterku

- Pomogę Pani z bagażami. - kiwnęłam głową na znak zgody, byłam zmęczona cała tą rozprawą, tymi ostatnimi miesiącami, ukrywając się przed moim psychicznym mężem. Teraz już byłym mężem.

Odprawa odbyła się w ekspresowym tempie i za chwilę już siedziałam w fotelu samolotu, czekając na start.
-Za 3 godziny wylądujemy w Sycylii. Życzę państwu miłego lotu -usłyszałam z głośników głos kapitana.

Stewardesa podała mi koc, postanowiłam czas lotu wykorzystać na krótką drzemkę, zregenerować umysł.

Rozwód, śmierć ukochanego taty... Ostatnie 3 miesiące to jakiś koszmar.


-Tato, byłeś jedyna bliska mi osoba, która sprawiała, że byłam szczęśliwa - z tymi myślami usnęłam kołysana szumem silnika...

Utracona nadzieja...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz