EPILOG

323 16 6
                                    

                         - 3 lata później -

Stałem nad brzegiem morza, trzymając za rączkę Antoninę. Jej uśmiechnięta buzia, sprawiała, że każdy nowy dzień był dla mnie rajem na ziemi. Uwielbiałem momentu, kiedy wracając z pracy, rzucała sięna mnie  w holu, obejmując swoimi małymi rączkami moja szyję.

Antonina skończyła trzy latka. Była wesołym i bardzo żywym dzieckiem. Wszędzie było jej pełno. Jej czarne, kręcone włoski, spięte przeważnie w kucyk podskakiwaly wesoło, przy każdym jej ruchu. Odziedziczone po mnie brązowe oczy, z wesołymi iskierkami, były wciąż ciekawe świata i wszystkiego co w nim jest. Drobna figurę odziedziczyła po Sofii.

—Tatusiu- zapytała swoim dziecinnym głosem-Czy jak mamusia urodzi już Ricarda, to ty nadal będziesz mnie kochał?

Spojrzałem na swoją córeczkę, która kucając na brzegu morza, wrzucała do wiaderka muszelki.  Jej główka była spuszczoną na dół, co oznaczało, że Antonina czuje się niepewnie.

—Ależ oczywiście, że będę Cię kochał. Jesteś moją mała księżniczka - powiedziałem, przytulając ją mocno do siebie--W moim sercu jest dość miejsca dla wszystkich. Dla ciebie, mamy i małego Ricarda.

— Ale mamusia pewnie nie będzie miała dla mnie tyle czasu co teraz- ciągła dalej Antonina.

— Kochanie, umówmy się, że jeśli mama będzie zajmować się małym, to ja będę się bawić z Tobą. - próbowałem jej wytłumaczy-Poza tym, słyszałem jak ostatnio mówiłaś mamie, że będziesz jej pomagać przy braciszku, prawda? - zwróciłem się do małej

— No tak, ale koleżanki w przedszkolu mówily mi, że takie małe dzieci dużo placza- Antonina zrobiła zamyślona minę - A ja nie lubię jak ktoś płaczę.

— Antosiu, nie wierz we wszystko co Ci mówią koleżanki. Jeśli twój brat wda się w Ciebie, to będzie bardzo spokojnym dzieckiem. A teraz- kątem oka zauważyłem zbliżającą się do nas Sofii- Zobacz idzie mama i chyba coś dla ciebie niesie.

Sofii szła brzegiem morza, niosac przed sobą mały karton. Antonina odrzuciła wiaderko z muszelka i pędem rzuciła się w stronę mamy.

—Mamo! Co tam masz? - krzyczala z daleka.

Kiedy podbiegła do Sofii, stanąłem tuż za nią, nie mogąc dłużej opanować śmiechu. Antonina, przytuliła się do brzucha Sofii by zaraz znów zapytać:

— Dlaczego mamo przyniosłaś ten karton tutaj? Będziemy budować szałas na plaży?

Obydwoje z Sofii wybuchnęliśmy śmiechem, nasza córka miała naprawdę szalone pomysły czasami

— Antosiu, szałas buduję się z gałezi, pamiętasz jak czytałam Ci bajke o chłopcu, który mieszkał w szałasie? - Sofii spojrzała na swoją córkę, gdzie ta pokiwała potakująco głową — A tutaj mamy z tatą dla Ciebie niespodziankę.

Sofii delikatnie postawila karton na piasku. Usłyszeliśmy cichutki pisk

— Ojej! - krzyknęła Antonina i klasnęła w dłonie - Otwórzmy to szybko

Pomogłem malej delikatnie otworzyć karton. Antonina zajrzała do środka i za chwilę rzuciła się Sofii na szyję

— Dziękuję mamusiu, czy to mój piesek?

— Tak kochanie, to twój piesek. Tylko pamiętaj, że pieski nie są tylko do głaskania i przytulania. Musisz go karmić i dawać mu pić i...

— Jaki ty śliczny jesteś-przerwała jej Antonina, wyciągając białego sczeniaka z pudełka. — On jest taki malutki, musimy szybki wracać do domu, położę ho do łóżka, bo na pewno jest śpiący.

No tak, mogliśmy być pewnie z Sofii co do jednego. Ten piesek będzie miał królewskie życie, znając naszą córkę.
Antonina kochała wszystkie zwierząt i najchętniej wszystkie by zaprosiła do domu.

Trzy dni  temu, wychodząc z przedszkola płakała, bo Pani nie pozwoliła jej zabrać chorego ptaszka do środka. Cały wieczór Antonina chlipała nad losem owego ptaszka.

Objąłem moja żonę ramieniem i ruszyliśmy za naszą córka. Sofii uśmiechnęła się do mnie, jednocześnie grożąc palcem.

— Pamiętaj, że to Ty bierzesz odpowiedzialność za potrzeby tego pieska. Będziesz musiał nauczyć go załatwiania się na dworze.

Pocałowałem ja w usta, zapewniając, że wszystko będzie tak jak trzeba.
Antonina już od pół roku chodziła i prosiła nas o psa. Na początku Sofii miała pewne obawy, że mała szybko się nim znudzi, że jest za mała by brać  odpowiedzialność za psa. Ale w końcu  udało mi się ją przekonać do pomysłu, byśmy jej tego psa kupili. Przekonałem ją, mówiąc że mała będzie miała teraz powód do obowiązku, bo będzie za niego odpowiedzialna.
I tak oto nasza trzy osobowa rodzina, zrobiła się czteroosobowa, a za dwa miesiące miał przyjść na świat kolejny dziedzic.
Czy można być bardziej szczęśliwym?
Miałem wszystko co kochałem. Żonę, córkę i syna, który o ile Pan doktor mówi prawdę, będzie kopia swojej mamy.

Utracona nadzieja...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz