-6- PRACA-

259 12 2
                                    

Punktualnie o dziesiątej rano stawiłam się w firmie stryja. Byłam strasznie ciekawa jak ma przebiegać moja nowa praca i jaki dziś humor będzie miał Mario.
Chyba trochę utarłam mu nosa, ale należało mu się. Musi zrozumieć, że nie należę do gatunku kobiet, wokół których kręci się jego świat.

- Dzień dobry Sofii - powiedział Antonio, gdy tylko przekroczyłam próg jego gabinetu.

Mario, już tam był, siedział w fotelu naprzeciw wuja, w swoim eleganckim garniturku i kartkował jakieś dokumenty. Nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.

- Twoja strata- pomyślałam. Może to dobrze. Fakt, że włożyłam więcej wysiłku w dzisiejszy makijaż i dobór stroju, ale przecież nie robiłam tego dla niego. Musiałam się prezentować.

- Skoro jesteśmy w komplecie- kontynuował Antonio, jednocześnie zakładając okulary- Przejdźmy od razu do sedna. Sofii, tutaj - wskazał ręka na trzy grube teczki- jest dokumentacja dotyczącą klubów i restauracji, podlegających pod Ciebie i Mario. Przejrzyj to dokładnie w swoim gabinecie. Za godzinę ruszacie w objazd.

-Jaki objazd? - byłam zaskoczona tym, co przed chwilą usłyszałam. Nie chciałabym wuja wyczuł moja niechęć współpracy z jego chrześniakiem, jednak na samą myśl o nim, mój żołądek dziwnie się skręcał.

- Chodzi Ci o to, bym zobaczyła te wszystkie miejsca tak? - dopytałam.

-Nie tylko zobaczyła, ale poznała pracowników i zapoznała się z ogólnym schematem działania tych miejsc- Antonio zerknął na mnie uważnie. - Mario doskonale wprowadzi Cię w temat.

- Nie wątpię - prychnęłam. Chyba nieco ostrzej niż zamierzałam. Mój wuj spojrzał na mnie zaskoczony.

-Coś nie tak? - zapytał, na co ja pokręciłam automatycznie głową. Nie chcę go wciągać w tę chorą sytuację.

- Ależ nie. Zapewne Mario podzieli się, ze mną swoimi spostrzeżeniami, czyż nie tak wspólniku? - zerknęłam w stronę mężczyzny, który nie wiem w którym momencie przestał czytać to, co go tak mocno zainteresowało, od kiedy tu weszłam i bezczelnie mi się przyglądał.

- Wujku, poradzimy sobie- powiedział Mario- Choć nasza Sofii wygląda na kruchą kobietę, jestem pewny, że w środku jest naprawdę twardą zawodniczką - dokończył i ironicznie się do mnie uśmiechnął.

- Doskonale to ująłeś - miałam ochotę go uderzyć. Kawał skurwysyna z niego. Nic o mnie nie wie, a stwarza pozory jakby znal mnie całe życie - Kobieta taka jak ja, nigdy się nie poddaje- zacytowałam się jego wczorajsze słowa.

Wyszłam na korytarz i ruszyłam za sekretarka, która kierowała mnie do pomieszczenia, które miało być moim biurem.

-Dziękuję - powiedziałam otwierając drzwi-Jeśli będę cię potrzebować, zadzwonię.

Usiadłam przy biurku i rozłożyłam wręczone mi dokumenty. Opis restauracji, klubów. Nazwy, adresy, spis pracowników i inne rzeczy zawarte to trochę zbyt dużo by w godzinę się z tym zapoznać. Nie tracąc czasu, zaczęłam wertować kolejne strony.

Nie wiem ile czasu minęło, od kiedy ślęczałam nad tymi papierami, popijając już zimna kawę, ale wyrwał mnie z transu odgłos otwieranych drzwi.

- Nie powinieneś zapukać? - rzuciłam wściekle, kiedy moim oczom ukazała się postać Mario- W Nowym Jorku, gdy ktoś wchodził do nie swojego gabinetu, sygnalizował to pukaniem.

- Nie jesteśmy w Nowym Jorku-odpowiedział zaczepnie i przysiadł na moim biurku. - Poza tym to również moja firma i nie muszę się awizować, kiedy chce wejść do mojego pracownika.

Utracona nadzieja...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz