- 25 - NOWE ŻYCIE -

237 13 6
                                    


Gdyby nie nasza kłótnia w moim biurze, nie dowiedziałbym się o ciąży Sofii. Kiedy karetka zabrała ją do szpitala, pojechałem do jej domu, poszukać polisy.
Otwierając kolejne szuflady, natknąłem się na teczkę z napisem ciąża.

Zaskoczony zajrzałem do środka i moim oczom ukazało się  zdjęcie usg.
Nie mogłem uwierzyć w to, na co patrzyłem. Sofii była w ciąży, a ja nic o tym nie wiedziałem.

W końcu udało mi się odszukać potrzebne dokumenty i pojechałem je zawieść do szpitala. Lekarz zgodził się na to, bym na chwilę wszedł do sali. Sofii spała. Siedziałem dobra godzinę, czuwając nad nią, jednak potrzeba snu, jaką widocznie odczuwał jej organizm, była większa, niż moja ciekawość.
Zostawiając na wszelki wypadek swój numer telefonu pielęgniarce, pojechałem do domu.

Po trzech dniach Sofii została wypisana i przywiozłem ją do domu. Nie była zbytnio chyba zadowolona z faktu , że to ja ją odebrałem, jednak nie powiedziała tego na głos.

Wniosłem  jej torbę do domu  i w tej samej chwili usłyszałem z jej ust podziękowanie  za pomoc i polecenie, abym wracał do firmy.

To był moment na który czekałem.

— Rozumiem, że nie wrócisz szybko do pracy? - zapytałem

— Do końca tygodnia na pewno . Zresztą dziś już środa. Ale od poniedziałku chce normalnie zacząć pracować - Sofii spojrzała na mnie, siadając na krześle.

—Sądzę, że w twoim stanie powinnaś zostać w domu.. - zacząłem

— Przestań mi w końcu mówić co mam robić! - głos Sofii zdradzał zdenerwowanie- Jestem dorosłą osoba. Miałam po prostu za dużo stresu ostatnio, moje serce już się uspokoiło.

— Dobra, skończmy tą maskaradę, bo mam tego dosyć- powiedziałem ostrzej niż zamierzałem — Sofii ja o wszystkim wiem. Nie musisz przede na udawać. Wiem, że jesteś w ciąży. Gdybym wiedział prędzej...

— To  nie twoja sprawa! - warknęła Sofii, spinając się w sobie- Pociągnę do odpowiedzialności karnej, cały ten cholerny szpital, za udzielanie takich informacji osobą nieupoważnionym! - krzyknęła

— Daj spokój, w szpitalu nic mi nie powiedzieli. Znalazłem twoja teczkę ze zdjęciem usg, w dniu kiedy przyjechałem poszukać twojej polisy- powiedziałem cicho, przyglądając się jej uważnie.

Chyba ja zaskoczyłem, bo momentalnie wyraz jej twarzy się zmienił.

— Źle odczytujesz moje intencje. Nie chodzi mi o pozbycie się ciebie z firmy. Po prostu uważam, że nie powinnaś się przemęczać. W twoim stanie, a tym bardziej z twoim sercem, powinnaś unikać steru - próbowałem jej spokojnie wytłumaczyć moje stanowisko

— Dam sobie radę. Nie musisz się o mnie martwić- sucha odpowiedź z ust Sofii, trochę mnie zdystansowała.

— Oczywiście, rozumiem. Zrobisz jak uważasz- powiedziałem, rezygnując  z dalszej rozmowy, która za chwilę skończy się awanturą - Mam nadzieję, że ojciec tego dziecka Cię wspiera.

W tym momencie Sofii znieruchomiała. Zauważyłem, że na jej policzku pojawił się rumieniec. Przeczesała nerwowo rękoma, swoje wlosy.

— To moje dziecko! Ojciec dziecka nie ma  pojęcia o jego istnieniu i nigdy się nie dowie. Nie mam zamiaru utrzymywać kontaktu z kimś  kto mną  wzgardził-dodała, podchodząc do okna.

Dziwnie zabrzmiały jej słowa, ale postanowiłem nie drążyć tematu. Pożegnałem się i pojechałem do siebie.

Cały wieczór wracałem do tego, co mi powiedziała Sofii, zastanawiając się kto może być ojcem tego dziecka. Przepuszczałem, że jest nim cały ten rehabilitant... Na samą myśl o tym kolesiu, zacisnąłem pieści.

Utracona nadzieja...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz