-Dzień dobry lady Astradam. -Zerknęłam w stronę stworzenia, które wyglądem przypominała małego, białego niedźwiedzia lub łasicę, przez kształt pyska trudno jednoznacznie określić mi jego gatunek... Jedno z jego oczu przecinała blizna, której pochodzenia w sumie mnie zaciekawiło. Miał na sobie całkiem elegancki garnitur, dopełniony obuwiem w obrzydliwym kolorze- Jak się czujesz?Uśmiechnęłam się pod nosem, zamykając laptopa. Odłożyłam go na bok i wskazując dłonią fotel, który od pewnego czasu stoi przy moim łóżku. Zapewne po to, by moja rodzina i przyjaciele mogli porozmawiać ze mną dłużej w komfortowych warunkach.
-Według lekarza za niedługo mogę zacząć chodzić do szkoły. -Zaśmiałam się cichutko, przykładając dłoń do ust, zupełnie tak jakbym była zadowolona z tego powodu... Najchętniej gniłabym w tym łóżku, aż mój układ limfatyczny, by się nie zbuntował, obniżając tym samym drastycznie moje zdrowie, chociaż po wypadku nie powinnam chyba tego mówić- Pan jest za pewne dyrektorem U.A.. Ojciec mówił mi o pana wizycie.
Dyrektor akademii dla bohaterów, który dobrowolnie wchodzi do siedziby yakuzy... Co za uroczy widok. Jest tak pewny, że wyjdzie stąd w jednym kawałku, a to akurat nie jest tak pewne zważając na humorki mojego ojca.
-Chciałem upewnić się, że twój stan zdrowia poprawił się wystarczająco, byś mogła uczęszczać na zajęcia praktyczne.
Kiwnęłam głową, odgarniając pasmo włosów z czoło. Jestem w stanie zrozumieć dlaczego tak się zachowuje. Jest dyrektorem prestiżowej akademii. Nie może dyskryminować mnie za to, że pochodzę z rodziny spod ciemnej gwiazdy, więc stara się zdobyć moje zaufanie czy sympatię. Chce przekabacić mnie na swoją stronę, wpoić w moją serce ideologię bohaterów i tym sposobem zrujnować yakuzę. Niestety nie jestem patałachem. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dziękuję za troskę. -Skinęłam nieznacznie głową, zatrzymując wzrok na ciemnowłosej postaci opierającej się o balkon. Ten chłopak jest niemożliwy!- Nie powinnam mieć problemów z wykonywaniem prostych ćwiczeń, jednak walka może być utrapieniem, dopóki nie wrócę do dawnej formy.
Wyjaśniłam najbardziej ogólnikowych jak tylko mogłam, gdybym odpowiedziała krócej, mógłby pomyśleć, że wiem o co mu chodzi. Wiem, że jest wyjątkowo mądry, plotki o jego inteligencji są na ustach ludzi w podziemiu. Mimo swojego słabego ciała, jest silnym przeciwnikiem. Właśnie dlatego muszę mieć się na baczność. Jestem jedynym dzieckiem mojego ojca, spadkobiercą. Wyeliminowanie mnie... Nie ważne czy z tego świata, czy branży może doprowadzić do rozpadu naszej organizacji...
-Jest to całkowicie zrozumiałe lady Astradam. -Przyznał, a uśmiech nie zszedł mu z ust nawet na sekundę, zupełnie jakby był przyszyty... Trochę straszne- Wprowadzę nauczycieli w twoją sytuację, więc nie musisz się niczym przejmować.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową.
-Dziękuję panie dyrektorze. Doceniam to.
Ponownie zerknęłam w stronę balkonu. Dlaczego ten kretyn dalej tam stoi!? Czy on naprawdę niczego się nie boi!?
-Wyglądasz na rozkojarzoną lady. Czy czujesz się źle?
Spojrzałam na dyrektora i pokiwałam przecząco głową. Dabi cwelu zabiję cię, przysięgam, że cię zabiję.
-Nie, nie. Po prostu jestem trochę zmęczona.
Łasica patrzyła na mnie chwilę oczkami, które po prostu nie mogły przestać mi się kojarzyć z sztucznymi oczami pluszowych miśków. Po kilku sekundach kiwnął głową i zaśmiał się cicho.
-Rozumiem lady. -Powiedział, niezgrabnie schodząc z fotela- Pójdę już, będę kontaktował się z twoim ojcem w celu ustalenia wszystkich detali. Do widzenia.
-Do widzenia dyrektorze. -Gdy Nezu opuścił pomieszczenie, Dabi wparował do środka- Co jest z tobą nie tak?
Warknęłam, gromiąc go wzrokiem. Zacisnęłam palce na kołdrze, by nie strzelić mu w twarz, a mam na to niebywałą ochotę... Przeważnie odpuszczam moim znajomym i naprawdę wiele mogą robić, ale on kurwa łamie wszelkie granice! Nie powinien w ogóle przebywać w tym domu! Co dopiero podsłuchiwać moją rozmowę z dyrektorem szkoły! Czy on w ogóle ma jakikolwiek szacunek do mnie!? Na moich kolanach znalazła się papierowa torba, z której wydobywał się przyjemny zapach.
-Złość piękności szkodzi... -Czy on własnie coś sugeruje? Złość piękności szkodzi, a ty nie masz czym grzeszyć? Pieprzony cham... Mimo wszystko nie skomentowałam tego. Otworzyłam jedynie torbę. Tak jak przypuszczałam wypełniało ją jedzonko, a dokładniej mówiąc dużo japońskich słodyczy. Ponownie spojrzałam na chłopaka, który zdążył już odpalić papierosa. Naprawdę nie rozumiem o co mu chodzi... Obraża się na mnie, a później pojawia się tu bez powodu i daje mi słodycze? Chce mnie otruć czy jak?- Podejrzanie długo wpatrujesz się w tą torbę. -Zerknęłam na Dabi'ego i wzruszyłam ramionami, bo szczerze nie wiem co mu odpowiedzieć- To najnormalniejsze słodycze. Nic nie dodałem.
Mruknęłam, sięgają po pudełko mochi. Cóż... Faktycznie wygląda dość zwyczajnie. Nie wyczuwam również złych intencji z jego strony. No dobra! Powiedzmy, że mu ufam. Poza tym jestem trochę głodna.
-Po co przyszedłeś? Znowu chciałeś sprawdzić jak się czuje, bo weszło ci w nawyk? -Zakpiłam, zajadając się tymi dobrymi ciastkami z jeszcze smaczniejszym nadzieniem, ale gdy nie odpowiadał dłuższa chwilę, spojrzałam na niego obojętnie- Zgadłam. -Rzuciłam, uśmiechając się pod nosem, ale już chwilę później spoważniałam- Ile razy mam ci jeszcze mówić, że nie powinieneś tu przychodzić? Zobaczysz kiedyś ktoś cie przyłapie i zdechniesz marnie, a ja palcem nie kiwnę. -Mruknęłam, ale nawet na chwile nie przestałam jeść co rozbawiło chłopaka- Bawi cię to leszczu? Zobaczysz, mówię ci, że tak będzie.
-Tak, tak. -Przewróciłam oczami, przez niego stanie się to moim nałogiem- Denerwujesz mnie, gdy nic nie mówisz?
Warknęłam, odkładając puste pudełko z powrotem do torby. Więcej nie zmieszczę... Odłożyłam resztę na bok, zjem to później. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka, cały czas się na mnie gapi i nic nie mówi. Odrażające...
-Co mam ci powiedzieć?
Zmarszczyłam brwi. Po pierwsze zaskoczył mnie, a po drugie nie wiem o co powinnam go zapytać. Wbrew pozorom trudny mi prowadzić z nim normalną rozmowę. Chciałabym wiedzieć co nas łączyło, ale tego mi nie powie. Ocho! Skoro nie dowiem się niczego o starych "dobrych" czasach, mogę spytać o teraźniejsze!
-Cokolwiek. Może słyszałeś coś interesującego albo widziałeś fajny film. Możesz mi powiedzieć byle co. Zaczynając od totalnych pierdół, kończąc na życiu uczuciowym. -Od razu wyprostował się i zaczął unikać kontaktu wzrokowego, zaśmiałam się pod nosem- Wow! Serio się zakochałeś!? Kto to?
-Eris...
-Och no powiedz kto to!? -Przytuliłam się do poduszki, wpatrując się w niego z zadowoleniem. Może przychodzi tu do niej, a ja jestem wymówką- To ktoś stąd? -Znowu ta reakcja... Czyli mam rację- Zgadłam! Która?
Chłopak westchnął, podnosząc się z fotela z cichym stęknięciem. Dziad jeden. Już ma reumatyzm na stówę. Dabi znalazł się przy mnie w dwóch krokach, zbliżając się niebezpiecznie blisko.
-Ty. -Wpatrywałam się w jego twarz, szukając na niej jakichkolwiek oznak kłamstwa czy żartu, ale takowych nie dostrzegłam. Nie spodziewałam się tego- Od dawna liczyłaś się tylko ty.
Wzięłam głębszy wdech, odsuwając go od siebie. Naprawdę nie wiem jak mam zareagować... Chyba powinnam być z nim szczera.
-Nie wiem co odpowiedzieć... Nie pamiętam co nas łączyło, dlatego wolę nie odpowiadać na twoje uczucia, przynajmniej do czasu, w którym wszystko sobie przypomnę.
Nie wyglądał na załamanego, nie był również szczęśliwy... Wydawał się... Obojętny, a to bardzo bolało, czułam igły przeszywające moje serce, ale dlaczego? Chłopak stanął obok łóżka, kładąc dużą dłoń na mojej głowie. Patrzył na mnie kilka sekund, zjeżdżając dłonią na mój policzek, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że utkwił wzrok w moich ustach. Westchnął cicho i odszedł tak niespodziewanie jak przyszedł. Dabi to dziwna persona, która napawa mnie sprzecznymi uczuciami...
CZYTASZ
I'm blue ~ Dabi [ZAKOŃCZONE]
Novela JuvenilAstradam Eris jest jedyną córką znanego mafiozy Seta, którego nazwano ojcem chrzestnym nowożytnej mafii. Utrzymali się jako jedna z nielicznych grup przestępczych z powodu swojej siły, a żeby każdy członek ją posiadał, narzucają jedną rzecz, od któr...