Tytuł: Wszystkie jasne miejsca
Autor: Jennifer Niven
Czas czytania: półtora dnia
Liczba stron: 424Gatunek literacki: literatura młodzieżowa
Opis:
Finch jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce z małego miasteczka w Indianie i od rozpaczy po śmierci siostry.Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda" Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie.Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą – śmiałym, zabawnym chłopakiem, który wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Jednak w miarę jak świat Violet się poszerza, świat Fincha zaczyna się gwałtownie kurczyć.
Ocena: 10/10
Czy jest film? Tak, ale go nie oglądałam. Boję się, że zepsuje wszystko to, co było w książce
Ulubiony bohater: Theodore Finch
Znienawidzony bohater: Ojciec Fincha
Cytat:
"Obiecałem sobie, że ten rok będzie inny. Jeśli uda mi się pilnować wszystkiego, w tym samego siebie, powinienem zostać na jawie""-Czemu okłamałeś moich rodziców?
- Ponieważ nie jest to kłamstwo, jeśli tak właśnie czujesz.
-Co to ma znaczyć?
-Czasami, Ultraviolet, czujemy, że coś jest prawdziwe, nawet jeśli takie nie jest.""Największym problemem ludzi jest to, że zapominają, iż najczęściej liczą się właśnie drobiazgi. Wszyscy są tak bardzo zajęci czekaniem w Poczekalni. Gdybyśmy zatrzymali się na chwilę i uświadomili sobie, że istnieje coś takiego jak Purina Tower i taki widok jak ten, bylibyśmy szczęśliwsi."
Recenzja:
"Wszystkie jasne miejsca" to opowieść o bólu, zranieniu, depresji, żałobie i miłości. Jest naprawdę cudowna i skłania do przemyśleń. Wiedzieliście, że co 40 sekund ktoś na świecie umiera przez popełnienie samobójstwa? Z tym muszą pogodzić się bliskie osoby, które teraz nie wiedzą co mają zrobić. Jednego dnia jest ktoś ważny dla ciebie, rozmawiacie, czujesz, że go kochasz, a kolejnego dnia dowiadujesz się, że już go nie ma. On zginął, już nigdy więcej nie usłyszysz jego głosu ani nie spojrzysz prosto w oczy. Nie usłyszysz bicia jego serca.
Finch i Violet poznają się na dachu dzwonnicy. Nie za bardzo wiadomo, czy którekolwiek z nich naprawdę chciało pożegnać się z życiem skacząc z niej, ale ważne jest to, że oboje dowiedzieli się o swoim istnieniu. Kolejny raz mają szansę zobaczyć się w klasie, gdy Violet trochę się zbłaźniła a Finch uratował ją od zażenowania zwracając uwagę na siebie. Później, przez jego zaangażowanie mają pracować razem w szkolnym projekcie o "Cudach Indiany". Wkrótce okazuje się, że "wariat Finch", jest całkowicie fajnym i mądrym chłopakiem, a Violet skrywa o wiele więcej rzeczy niż mówi. Zresztą oboje mają pełno tajemnic i sekretów a czytelnikowi jest dane poznać kilka z nich.
Po "Wszystkie Jasne Miejsca" sięgam trzeci raz. Nie wiem jakim cudem, ale nadal działa na mnie dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy czytałam ją po raz pierwszy. Już po pierwszym rozdziale czytelnik zostaje wciągnięty do świata Theodora Fincha tak mocno, że nie prędko wróżę mu powrót. Publikuję tę recenzję kilka dni po przeczytaniu książki i nadal się przyłapuję na błądzeniu myślami w tej historii. Ona jest tak piękna, że wydaje się być aż niemożliwa.Gdybym była w stanie się zdecydować i uporządkować książki w rankingu, to bezsprzecznie ta zajęła by pierwsze miejsce. To jest chyba najpiękniejsza opowieść, którą miałam ZASZCZYT czytać. Łzy smutku tyle razy pojawiały się w moich oczach jak w żadnej innej książce. Miałam wrażenie, że każde zdanie jest dogłębnie przemyślane, żeby obudzić w czytelniku jak najwięcej emocji.
W środku czeka masa ciekawostek dot. śmierci. Nie wydają one się nam jednak aż tak poważne, przez lekko lekceważący ton Theo, który nam o tym mówi, jednak ja przy każdej takiej informacji na moment się zatrzymywałam i rozmyślałam o niej. Jedną wiadomostkę macie w pierwszym akapicie , nie będę Wam zdradzać kolejnych, sami je poznacie czytając książkę.
Przez całą opowieść mamy okazję na maksa przywiązać się do bohaterów. Gdy widziałam, jak ubywa mi kartek do czytania, czułam coś na kształt rozpaczy. Nie chciałam jeszcze kończyć tej książki. I długo nie mogłam pozbyć się ucisku z serca, gdy stało się TO. Choć już doskonale wiedziałam, co się wydarzy, wysyłałam telepatycznie wiadomości do Boga, żeby stało się coś innego. To nie musiało się tak kończyć.
Jak widzieliście w "danych" napisałam, że moją ulubioną postacią był właśnie Theodore Finch. Jest to najwrażliwsza z postaci, jaką miałam okazję poznać. Niestety ta cecha go przerosła, nie wiedział, jak ma sobie z tym radzić. W dodatku jest niezwykle mądry i utalentowany. Jego mózg jest jak gąbka, chłonie każdą możliwą informację, aż to go przytłoczyło
Powinnam też wspomnieć o tym, że warto sięgnąć po pomoc, gdy problemy lub rzeczywistość nas przerastają. To absolutnie nie jest tchórzostwo, tylko udowodnienie sobie i całemu światu, że jesteś silny, bo się na to zdobyłeś. Chyba w każdej książce, która jest o chorobach psychicznych na końcu podane są numery, pod które można zadzwonić gdy coś jest nie tak (możecie też napisać do mnie, ale myślę, że zbyt mało wiem o ludzkiej psychice, bym mogła jakoś bardziej pomóc). Za każdym razem czytam je uważnie i zastanawiam się, jak wielkim cudem jest rozmowa. Wiele razy to dzięki niej radzimy sobie z demonami, bo wiemy, że mamy kogoś, komu możemy zaufać.
Jeżeli jesteście przygotowani totalne mentalne rozdarcie to zapraszam do przeczytania.
26/2020 #Gabi
CZYTASZ
Lisie recenzje
Random"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem." "Telewizja to tylko zastępcza rozrywka dla mózgu, kto nie czyta, ten właściwi...