Raczej Szczęśliwy Niż Nie

27 9 17
                                    

Tytuł: Raczej szczęśliwy niż nie

Autor: Adam Silvera

Gatunek literacki: literatura młodzieżowa

Czas czytania: jakieś dwa tygodnie

Liczba stron: 400

Opis:Po samobójstwie ojca szesnastoletni Aaron Soto nie może się pozbierać i znaleźć szczęścia. Dzięki pomocy swojej dziewczyny Genevieve i zapracowanej matki powoli wraca do siebie. Jednak smutek i blizna na nadgarstku nie dają mu zapomnieć o przeszłości.Kiedy Genevieve wyjeżdża na kilka tygodni, Aaron spędza ten czas z nowym znajomym. Thomas ma projektor filmowy i nie przejmuje się tym, że Aaron kocha książki fantasy. Jednak ich szczęście nie wszystkim się podoba. Nie mogąc zerwać z Thomasem Aaron zwraca się o pomoc do Instytutu Leteo, chociaż oznacza to, że zapomni, kim naprawdę jest.

Ulubiony bohater: Thomas

Znienawidzony bohater: Pan Wariat? Jednak znienawidzony, to zbyt mocne słowo. Ten, kogo wpisałam jest po prostu bardzo niesympatyczny, agresywny, lekko psychiczny...

Ocena: 7/10

Cytat:"- Zawsze pozbywaj się rzeczy, które zaczynają cię męczyć - odpowiada Thomas. - Zawsze tak robię. [...]- Nie mogłem już dłużej znieść paranoi Sary - mówi. - Nie mogłem już dłużej znosić ludzi przychodzących do sklepu i proszących o osiem próbek lodów, choć już z góry wiedzieli, który chcą. Nie mogłem już dłużej znosić pompowania powietrza w opony roweru, więc z tego też rezygnuję. Jeśli coś się dla mnie nie sprawdza, rezygnuję. O właśnie, powiedziałem to: jestem rezygnatorem."

~ fajnie by tak było zrezygnować z np... historii w szkole!

"Każdy ma jakiś cel, nawet ojcowie, którzy cię okłamują lub opuszczają. Czas ukoi cały twój ból, więc nawet jeśli teraz ktoś próbuje cię wykoleić i tak w końcu wrócisz na właściwe tory."
Recenzja:"Raczej szczęśliwy niż nie" leży u mnie na półce dokładnie od 14 lutego. Zapamiętałam tą datę, bo większość ludzi chodziła wtedy na randki z drugą połówką, a ja maszerowałam pół miasta do samochodu z kartonem nowych książek. Cudowne uczucie - polecam. Swoją miłość też miałam, no nie powiecie, że nie.

Pisząc recenzję, trzeba przedstawić osobom, które to czytają główny zarys sytuacji jednocześnie nie zdradzając mu zbyt wiele. Mam wrażenie, że każda wersja, jaką chcę Wam napisać zbyt dużo spojleruje. Także jeśli jakiś czytelnik miał ochotę odejść, bo niezbyt ciekawie piszę, to proszę go, żeby nie czytał tego, bo serio stąd ucieknie po przeczytaniu tego tworu.

Rodzina Aarona przeżyła tragedię - ojciec popełnił samobójstwo, zabijając się we własnej łazience. Jest to dla nich ogromny cios. W dodatku ich sytuacja materialna również nie jest ciekawa, ich mieszkanie to mała klitka, która naprawdę potrzebuje remontu. Pracuje tylko mama i muszą odkładać niemal każdy grosz, żeby mieć szansę na przeżycie jutra. Wisienką na torcie jest "próba samobójcza" (to trochę za mocne określenie, ale nie mogę użyć słowa "okaleczenie", bo to jeszcze bardziej nie jest to) Aarona.

Aaron ma dziewczynę, grupę kumpli i mimo, że żyje trochę skromniej to ma dosyć udane życie. O ile stara się nie myśleć o braku bardzo ważnej osoby w życiu... Jednak Genevieve wyjeżdża na obóz malarski, a chłopak zostaje niemalże sam, nie wliczając swojego nowego kumpla Thomasa, który jest dość specyficzną osobą. W dobrym sensie. Z czasem zauważa, że ma wszystko co można chcieć - najlepszego kumpla, kochającą dziewczynę, dach nad głową, rodzinę i swoje komiksy.

Jednak nic nie jest takie, jak się wydaje.

Jest jeszcze Leteo - instytucja, która potrafi wymazać wspomnienia. Przytoczmy przykład dla wyjaśnienia sytuacji - jakiejś rodzinie zmarło dopiero co urodzone dziecko i nie mogą sobie z tym poradzić? Nie ma sprawy, wystarczy, że poddadzą się zabiegowi i nie będą mieli o tym pojęcia. Ale czy to jest dobra droga? A może pójście na łatwiznę, chociaż takim czymś oszczędzą sobie bólu po stracie? A to nie jest tak, że wszystko ma swój cel? I, jak zawsze, mogą być powikłania, to przecież medycyna.
Powiedzcie mi proszę co o tym sądzicie ^^. Co musiałoby się wydarzyć, żebyście chcieli poddać się zabiegowi?

Jak już pisałam wyżej, czytanie tej książki zajęło mi dużo czasu. Bywały dni gdy miałam okazję przeczytać z jeden rozdział i musiałam ją odłożyć, bo nie miałam czasu na czytanie - nawał lekcji. To może jest też powód tego, że ocena wynosi 7, a nie więcej. Naprawdę mi się ta historia podobała, była naprawdę wciągająca. Bardzo chciałabym powiedzieć coś więcej, ale nie mogę, bo powiem za dużo. Ugh, jakie to irytujące.

Niektórzy mają taki jakby... zmysł przewidywania. Potrafią przewidzieć, co się wydarzy, jakie będą wątki. Sama też tak często mam, wiele historii ma podobny przebieg, tak jak było to wspomniane przy którejś z książek "First Last...". Gwarantuję, że w tej książce niczego nie przewidzicie. Jakoś po 100 stronach następuje potężny zwrot akcji, po kolejnej stówce kolejny, a później wychodzi jeszcze kilka szokujących faktów. Obiecuję, że tego się nie spodziewacie

Jeżeli macie ochotę na potężne przemieszanie wszystkiego co wiecie, zajrzyjcie do książki.

PS. Możecie polecić mi kogoś, kto pisze recenzje na Watt? Może dopiero zaczynać, dla mnie to nawet lepiej. Zaczynam tracić wenę do pisania tego, chcę z powrotem wrócić na tory. Pomożecie?

26/2020

Lisie recenzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz