Rozdział 4: Codex Runicus

4.7K 263 42
                                    

Hermiona nic nie powiedziała, po prostu stała i patrzyła na niego. Kiedy tego ranka sporządzała listę rzeczy, na które warto dziś czekać, numerem szóstym z pewnością nie było „Potajemne spotkanie z Draconem Malfoyem w opuszczonej klasie". Zresztą, czy on potrafił zachowywać się jak człowiek przez dłużej niż pięć minut?

Znowu ją ignorował, z powrotem skupiając się na księdze zaklęć. Jedynym dźwiękiem rozbrzmiewającym w pomieszczeniu było trzaskanie okien i przewracanie kolejnych stron przez Malfoya. Jego włosy lśniły, niczym jedna z lamp w pokoju.

Hermiona podeszła do biurka, żeby się z nim zmierzyć.

— Więc?

Jego szare oczy oderwały się od czytanej strony. Nawet siedząc na biurku, wciąż był od niej wyższy.

— Cierpliwości, Granger.

— Nie mam całego wieczora. Jest już po ciszy nocnej, wiesz o tym.

Malfoy parsknął i przewrócił kolejną stronę trzymanej książki.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie mogła po prostu usiąść przed nim przy biurku – wtedy wyglądałoby to, jakby on był nauczycielem, a ona uczennicą – więc znalazła stół po drugiej stronie sali i rozłożyła na nim pracę domową z numerologii. Teraz oboje mogli grać w tę grę.

Spędzili w ten sposób równe pół godziny, podczas gdy Hermiona udawała, że robi zadanie na numerologię, a Malfoy udawał, że czyta o urokach. W pewnym momencie w końcu odłożył książkę i rozprostował nogi.

— To jest niedorzeczne, Granger. Na litość Merlina, podejdź tutaj.

— To bardzo wygodny stolik. Nie mam najmniejszego powodu, żeby się stąd ruszać.

— Nie? — Malfoy wyciągnął z torby kwadratowe, białe zawiniątko. Położył je na biurku, a następnie ułożył obok niego kolejny przedmiot tego samego rozmiaru, jednak bardziej zaokrąglony. — Myślę, że masz dwa powody, żeby tutaj podejść, Granger.

Kurcze. Miał ją. Hermiona westchnęła i wstała, zabierając swój runiczny esej, mugolski zeszyt i długopis. Malfoy obserwował ją, gdy do niego podchodziła. Zjechał ją wzrokiem od góry w dół, z lekkim uśmiechem na ustach. Poczuła ciepło rumieńców na swoich policzkach.

Podeszła do biurka i dotknęła kwadratowego zawiniątka, zerkając na chłopaka, szukając pozwolenia w jego spojrzeniu. W końcu te artefakty należały do niego, bez względu na to, jak straszliwym sposobem mogły zostać zdobyte. Skinął głową, a ona odłożyła swoje rzeczy na bok i rozwinęła biały materiał.

Wypuściła oddech, nie będąc do tej pory nawet świadoma, że przez cały czas go wstrzymywała, gdy spod materiału wyłonił się rękopis. Był zdobiony ruchomymi postaciami i przesuwającymi się runami.

— Codex Runicus — szepnęła. — Z trzynastego wieku.

— Magiczny Codex Runicus — poprawił ją Malfoy. — Jeden z pięciu istniejących egzemplarzy.

— Jak w ogóle udało wam się go zdobyć?

Wzruszył ramionami.

— Nikt nie wie. Jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.

Prawdopodobnie nawet gdyby wiedział, to i tak by mi nie powiedział, pomyślała, przesuwając dłonią po welinie. Jak wspaniale było stanowić część czarodziejskiej historii? Ciekawe, jak by to było urodzić się w takiej rodzinie, praktycznie magicznej rodzinie królewskiej, a potem...

— O co chodzi? O czym myślisz? — zapytał nagle.

— Wy, Malfoyowie... — odpowiedziała z roztargnieniem, swoim spojrzeniem wręcz pożerając leżący przed nią rękopis. — Tyle niesamowitej magicznej historii, bogactwa, starożytnych artefaktów. A jednak gromadzicie swoje dziedzictwo niczym smoki, ziejąc płomieniami, widząc wokół siebie tylko wrogów, niszcząc swoją reputację i dusze. Szkoda.

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz