Rozdział 25: Kolacja z Teodorem

3.1K 182 57
                                    

Hermiona miała nadzieję, że z łatwością znajdzie Ginny, która pomoże jej ubrać się na kolację z Teo. Jednak Ginny nie wróciła do ich dormitorium po swoim spotkaniu z Harrym nad jeziorem. Lavender była kiepskim substytutem, leżąc na łóżku w majtkach oraz koszulce i szydząc z każdego ruchu Hermiony.

— Naprawdę powinnaś się uczyć, Lavender — odparła Hermiona, wyciągając sukienki z szafy. Miała dość tego, że dziewczyna cały czas się na nią gapiła. — Przy obecnym tempie w ogóle nie zdasz Owutemów.

— Mam lepsze rzeczy do roboty — skwitowała Lavender, leniwie się przeciągając. — Nie wszystkie jesteśmy oziębłymi kujonkami.

Hermiona zacisnęła palce na wieszaku, ale nic nie powiedziała, unosząc niebieską, aksamitną sukienkę, którą miała na sobie na kolacji u Slughorna. Teo jeszcze jej w niej nie widział. Lavender patrzyła, jak Hermiona zrzuca z siebie puszysty, różowy szlafrok.

— Nie masz nic innego do roboty? — zapytała Hermiona, unosząc brwi. — Czy nie masz na oku jakiegoś biednego faceta wartego nękania? W Hogwarcie musi być ktoś, kto lubi takie zdesperowane laski jak ty.

— Zdziwiłabyś się — powiedziała złośliwie Lavender, przesuwając palcem od żołądka do gardła.

Hermiona odmówiła sobie dalszych pytań. Prawdopodobnie był to Cormac lub jakiś inny, nie warty jej uwagi, gnojek. Ubrała się szybko i zapięła na szyi szafirowy wisiorek od swoich rodziców. Zrobiła nawet makijaż, choć trochę z nim zwlekała. Nie miała ochoty siłować się z włosami pod okiem Lavender.

W końcu nie miała wyboru; należało albo się teraz uczesać, albo spóźnić na kolację. A jej włosy, oczywiście, wyczuwały to w jakiś sposób (długo podejrzewała, że ​​jej busz jest częściowo świadomy), stając się jeszcze bardziej nieujarzmione i skręcając dziko, bez względu na to, ile Ulizanny w nie wtarła. Starała się zaplatać loki, nawet przy pomocy różdżki, ale im więcej nad nimi pracowała, tym bardziej się puszyły. Szydercze uwagi siedzącej na łóżku i zanoszącej się szyderczym chichotem Lavender z pewnością nie pomagały.

Zarumieniona i zdesperowana Hermiona zrobiła jedyną rzecz, której obiecywał sobie, że pod żadnym pozorem nie zrobi. Podeszła do swojego kufra i wyjęła płaskie, aksamitne pudełko z prezentem od Malfoya. Lavender przestała się śmiać, unosząc wysoko brwi na widok wielkiej spinki i dwóch mniejszych szpilek do włosów.

— Prezent urodzinowy? — zapytała.

— Tak — odparła Hermiona. Przeciągnęła diamentową spinkę przez swoje kręcone loki, jakby był to grzebień. Zamrugała ze zdumienia, gdy spinka pozostawiła po sobie delikatne fale. Skręciła je i z łatwością upięła, a następnie dołożyła do niej dwie mniejsze szpilki. Diamenty wyróżniały się wyraźnie na jej wygładzonych, ciemnych lokach. Lavender obserwowała ponuro Hermionę, układającą różdżką kilka luźnych pasm włosów.

— Miłego wieczoru, Lavender — powiedziała z lekkim uśmiechem. — Zakładam, że również masz na dziś plany ze swoim tajemniczym mężczyzną? Wybieracie się do jakiegoś schowka na miotły?

Pochmurny wyraz zniknął z twarzy Lavender.

— Nie jesteś jedyną osobą zdolną uwieść Ślizgona — mruknęła.

Hermiona próbowała nie reagować, wyciągając świeczniki i trzy książki ze swojej koralikowej torebki. Czyżby Lavender kręciła z jakimś siódmoklasistą? Na ósmym roku nie było żadnych innych Ślizgonów oprócz Blaise'a, Teodora, Goyle'a i...

Malfoy. Pochylona nad torbą, ze świecznikiem w dłoni, Hermiona spojrzała ostro na Lavender, która rumieniła się teraz z triumfu, a jej oczy błyszczały.

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz