Hermiona i Teo wpatrywali się w Prefekta Naczelnego.
— Aresztowali Dracona Malfoya? — powtórzyła Hermiona. — Poważnie?
— Za co? — dopytywał Teo.
Ernie wzruszył ramionami. Jak na kogoś, kto próbował organizować absolutnie wszystko, wyraźnie brakowało mu dociekliwości.
— Nie powiedzieli, ale najwyższa pora, żeby zrobili coś z tym śmierciożercą.
Hermiona zignorowała to, zostawiając Teodora bez słowa i biegnąc do biura McGonagall na drugim piętrze. Ernie szedł za nią, dysząc. Jej umysł wirował. Aurorzy w Hogwarcie? Aresztowali Malfoya? Jak to w ogóle było możliwe? Gdzie dowody? Malfoy może i był dorosły, ale status ucznia Hogwartu miał większą wagę niż wiek. Aurorzy nie mogli sobie po prostu wejść do szkoły i aresztować ucznia bez...
— Sproszkowany jeżozwierz — sapnął Ernie do gargulca. Chłopak został na dole, a Hermiona wspięła się po spiralnych schodach, próbując się uspokoić.
Duży, okrągły gabinet wyglądał prawie tak samo, jak zapamiętała, z myślodsiewnią i tiarą przydziału. Jedynym dodatkiem były portrety Dumbledore'a i Snape'a.
Dwóch czarodziejów w aurorskich szatach stało przed ogromnym biurkiem na szponiastych nogach, należącym do McGonagall. Byli odwróceni plecami do Hermiony.
— Czy mam rozumieć, że ma tu miejsce aresztowanie? — zapytała głosem zimnym jak lód.
Aurorzy odwrócili się, a jednym z nich okazał się Harry. Wyglądał znacznie doroślej, a jednak dokładnie tak samo. Jego czarne włosy wciąż był charakterystycznie niesforne, a okrągłe okulary balansowały niepewnie na nosie. Pobiegł, żeby ją przytulić.
— Harry! — pisnęła. Upuściła torbę i mocno go przytuliła. Jej oczy wypełniły się łzami, tak bardzo za nim tęskniła. — Popatrz na siebie! Taki przystojny! — Cofnęła się, przesuwając dłońmi po jego ciemnej aurorskiej szacie z herbem Ministerstwa Magii. Ponownie odnalazła jego twarz, a on posłał jej znaczące spojrzenie.
— Hermiono... — powiedział, wskazując głową w stronę drugiego aurora i McGonagall.
Och, oczywiście, sprawa oficjalna. Zarumieniła się i odwróciła, by spojrzeć na Malfoya, który stał między dwoma pasiastymi fotelami. O co chodziło z tym jego grymasem? Merlinie, wyglądał, jakby codziennie pisał na ścianach krwiste wiadomości, we wtorki nawet dwukrotnie.
Zamiast tego Hermiona spojrzała na McGonagall.
— Pani dyrektor, Malfoy jest uczniem i nie można pozwolić, by zabrano go z Hogwartu bez wystarczających dowodów...
— Nikt nikogo nie zabiera, panno Granger — powiedziała McGonagall. — Główny Auror Shacklebolt... — Kingsley uśmiechnął się do Hermiony. — ... i Asystent Aurora Potter są tutaj, aby podać panu Malfoyowi Veritaserum.
Hermiona rozchyliła usta w szoku.
— Co? Nie możecie wymusić...
— To był pomysł pana Malfoya — oznajmiła dyrektorka. — Skontaktował się ze mną dziś rano, zgłaszając na ochotnika do przesłuchania pod wpływem Veritaserum. Również pod warunkiem, że pani, panno Granger, będzie obecna podczas całego wywiadu.
— Co ty na to, Granger? — zapytał Malfoy, z gracją opadając na jeden z foteli. Jego grymas zniknął. Teraz chłopak wydawał się całkowicie zrelaksowany.
Hermiona nie odpowiedziała, patrząc na niego z przerażeniem. Biuro Aurorów było bardzo niezadowolone z wyroku Malfoya, uważając go za zbyt łagodny. Samego Kingsleya cytowano w Proroku, a konkretniej jego stwierdzenie, że wszyscy byli śmierciożercy powinni otrzymać Pocałunek Dementora. Adwokaci Ministerstwa nadal odwoływali się od wyroku Wizengamotu. I po tym wszystkim Malfoy poddawał się od tak aurorom? Na dodatek zgadzając na przesłuchanie pod wpływem Veritaserum?
CZYTASZ
[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]
FanfictionWojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola książkowego. Będzie robić, co jej się tylko podoba, a każdy, kto jej się sprzeciwi, może cmoknąć konie...