Następnego ranka Hermiona zeszła wcześniej na śniadanie, mając nadzieję, że szybko zje i wróci do Wieży Gryffindoru, gdzie poczeka aż do zajęć ze starożytnych run. Ale mimo wczesnej pory, została złapana przed drzwiami Wielkiej Sali przez przystojnego Ślizgona, na swoje szczęście nie Malfoya.
— Hermiono — powiedział Teo, podchodząc do niej. — Nie byłaś wczoraj na kolacji. Ginny mówiła, że jesteś chora.
— Byłam po prostu zmęczona — odparła. — Nie masz się o co martwić.
Posłał jej figlarny uśmiech.
— Będziemy musieli znaleźć lepsze preteksty niż nauka, żeby móc siedzieć razem do późna.
— Być może. — Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
— W międzyczasie udało mi się nadrobić transmutację i zielarstwo, a Slughorn pomoże mi uwarzyć dwie mikstury po dzisiejszej kolacji.
Hermiona była zadowolona.
— W takim razie zostało tylko nasze seminarium z obrony przed czarną magią. Zajęcia są dzisiaj i uwierz mi, nie będą zapewne zbyt wymagające. Zapamiętaj tylko: „Miłość jest jedyną obroną".
Teo zachichotał.
— Nie mogę się doczekać.
— Chociaż ty... — Hermiona zaczynała postrzegać Dzwonka jak kolejną profesor Trelawney.
— Chciałbym ci w sumie podziękować — zaczął Teo, poprawiając na ramieniu torbę prawie tak ciężką, jak ta Hermiony. — Czy zechciałabyś może pójść kiedyś ze mną do Hogsmeade?
Zawahała się. Jej ostatnia randka w Hogsmeade nie poszła zbyt dobrze, a wyjście z Teo tylko wywołałoby więcej plotek. Rozważała odmowę, ale potem dostrzegła wysoką postać Malfoya wyłaniającą się z lochów i przystającą obok klepsydr z punktami domów.
— Z przyjemnością pójdę z tobą do Hogsmeade — powiedziała głośno. Zbliżyła się do Teo i pocałowała go w policzek. — Do zobaczenia na eliksirach — szepnęła z szerokim uśmiechem. Zanim zdążył odpowiedzieć, wpadła do Wielkiej Sali i usiadła przy stole Gryffindoru, plecami do Ślizgonów, zarumieniona z własnej lekkomyślności. Dokładnie tak bardzo cię pragnę, Malfoy.
Ginny pojawiła się wkrótce potem, siadając naprzeciwko.
— Zarówno Malfoy, jak i Teo się na ciebie gapią. Malfoy wygląda szczególnie groźnie — powiedziała cicho.
— A Blaise? — zapytała Hermiona.
Ginny przewróciła oczami.
— Tak, on też tu patrzy. Coś się święci. Spotkałam go zeszłej nocy na Wieży Astronomicznej i emanował taką subtelną atmosferą, jakby całowanie go było wielkim zaszczytem.... W końcu uznałam, że mam dość i wyszłam.
— Subtelną — powiedziała Hermiona, ponuro mieszając owsiankę. — Zabiłabym dla choćby krzty subtelności.
— Cóż, przeszłam już swoje ze Ślizgonami. — Ginny nalała sobie soku dyniowego. — Nie mogę się doczekać sobotniego meczu. Zmiażdżymy ich.
— Z pewnością — powiedział Ron, wślizgując się na miejsce obok Hermiony. — Hej, Hermiono, fretka próbowała wkraść się do Wieży Gryffindoru zeszłej nocy, ale odesłałem go w diabły.
Ginny prychnęła, ściągając na siebie groźne spojrzenie Rona. Zacisnął pięści i odwrócił się, aby spojrzeć na stół Slytherinu.
— Przestańcie się gapić, dupki — mruknął.
CZYTASZ
[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]
FanfictionWojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola książkowego. Będzie robić, co jej się tylko podoba, a każdy, kto jej się sprzeciwi, może cmoknąć konie...