— Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego — powiedziała Hermiona, stukając różdżką w Mapę Huncwotów. Stała pośrodku swojej sypialni. Jej czarna szata przewieszona była przez krzesło, a na łóżku leżał ten przeklęty Komplet Gloriany. Miała wolne popołudnie, ponieważ w poniedziałki nie było zajęć obrony przed czarną magią, była to więc idealna okazja na rozmowę z Malfoyem.
Podjęła decyzję, że zwróci mu diamenty osobiście. Kropka Malfoya znajdowała się w gabinecie Slughorna, gdzie prawdopodobnie poprawiał eseje z eliksirów, aby w tym samym czasie profesor mógł zabawić się na jakimś przyjęciu w Ministerstwie lub przeciąć kolejną wstęgę. Szczerze mówiąc, wydawało się, jakby opiekun Slytherinu uczył eliksirów w swoim czasie wolnym.
Hermiona wepchnęła płaskie, aksamitne pudełko do wyszywanej koralikami torby, którą włożyła do kieszeni szaty. Różdżkę i mapę schowała do drugiej kieszeni. Poświęciła chwilę, żeby wygładzić sweter i spróbować ujarzmić włosy, zanim zeszła z szóstego piętra.
Nie bała się wpaść na Teo. Był dziś po południu na zajęciach z zaklęć. On i Malfoy, w ramach szlabanu, spędzili razem całą niedzielę na łące Dzwonka. Teo przybył później do biblioteki z zaciśniętymi ustami i wyglądał na lekko wstrząśniętego, odmawiając podania szczegółów. W poniedziałek doszedł jednak do siebie, ale Malfoy był chłodniejszy i bardziej odległy wobec wszystkich niż wcześniej.
Hermiona zanurkowała do ciemnej wnęki tuż za pokojem z trofeami, oświetlając mapę różdżką. Malfoy wciąż był w biurze profesora, wciąż sam. Musiał mieć ostatnio dość dobre relacje ze Slughornem, skoro uzyskał dostęp do jego cennego gabinetu. Serce biło Hermionie głośno w małej przestrzeni. Nie bądź tchórzem, pomyślała sobie. Po prostu daj mu diamenty, podziękuj i odejdź. Może i nie jest zaręczony z Astorią, ale Czystość Zawsze Zwycięży. Nie chciała być częścią małego buntu Malfoya przeciwko jego rodzinie. Tak czy inaczej, musiał jedynie odłożyć Komplet Gloriany dla swojego wnuka lub, jeśli Godryk mu pozwoli, prawnuka.
Spoglądając w dół, zdała sobie sprawę, że przyciska do piersi swoją zaczarowaną torebkę, która nagle zaczęła wydawać się niesamowicie ciężka. Nie możesz ich zatrzymać, powiedziała sobie w duchu, próbując powstrzymać łzy napływające do oczu. Jesteś chciwa. I samolubna. Może powinna porozmawiać z Ginny, choć dobrze wiedziała, co powie jej przyjaciółka. Ginny usłyszałaby tylko o „rodzinnych diamentach" i natychmiast dałaby się ponieść wodzom fantazji. Praktycznie na pniu zaślubiłaby Hermionę i Malfoya. Hermiona parsknęła na samą myśl. Jasne, a potem zamieszkaliby wraz z Narcyzą w Dworze Malfoyów, a Hermiona spędzałaby wolny czas w tym samym salonie, w którym była niegdyś torturowana. Do cholery, pewnie dziergałaby na drutach szaliki dla Lucjusza, podczas gdy Draco chodziłby po całej posiadłości, usuwając wszystkie pułapki i klątwy przeciwko mugolom, aby jej rodzice mogli ich odwiedzić. Nie możesz go mieć, idiotko. Nie możesz go mieć.
Wzięła głęboki oddech. Dasz radę. Wyszła z wnęki, aby ujrzeć młodego chłopca ze Slytherinu, ze zwojem w dłoni. Dzieciak stanął grzecznie przed drzwiami biura.
— Przepraszam — powiedział do portretu wiszącego obok. — Muszę...
— Paskudny, mały ślimak! — wrzasnęła stara kobieta. — Próbuje wkraść się z zaległym wypracowaniem! Ślimak! Powinnam cię posiekać... Taaaaak, byłbyś smaczniutkim dodatkiem do eliksiru Płynnej Śmierci, pokrojony w cienkie plasterki ze szczyptą...
Chłopiec pisnął i uciekł z przerażeniem, a Hermiona lekko drgnęła. Wiedziała, że portret strzegący gabinetu Slughorna przedstawia pewną niesławną profesorkę, Galateę Merrythought. Rozważyła zaczekanie na korytarzu, aż Malfoy wyjdzie, ale to wydawało się niegodne Gryfona.
CZYTASZ
[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]
FanfictionWojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola książkowego. Będzie robić, co jej się tylko podoba, a każdy, kto jej się sprzeciwi, może cmoknąć konie...