Rozdział 7: Ślizgońskie nabory

4.1K 236 67
                                    

— Hermiono, proszę! — błagała przy śniadaniu Ginny.

Hermiona spojrzała na nią zdumiona.

— Na Godryka, dlaczego miałabym iść oglądać nabory do drużyny Slytherinu?

— Jesteś moją jedyną nadzieją — powiedziała Ginny. — Muszę wybadać teren, ale nie ma mowy, żebym udała się na boisko sama. No tylko spójrz na nich.

Hermiona zwróciła głowę w stronę stołu Slytherinu. Obraz był dość typowy: starsi uczniowie wyglądali jak stado kryminalnych geniuszy, młodsi trzęsący się na swoich miejscach i Malfoy jedzący samotnie, jakby nic na tym świecie nie mogło mu w tym przeszkodzić.

— Weź Rona — powiedziała krótko Hermiona. — Ja muszę się pouczyć.

— Ron musi powtórzyć z Lavender przyrządzanie Wywaru Spokoju dla Slughorna, a reszta mojego zespołu jest zbyt tchórzliwa — powiedziała Ginny. — Potrzebuję kogoś, kto nie będzie bał się garstki Ślizgonów.

— Luna — zasugerowała Hermiona.

— Łowi łykające plumpki w Czarnym Jeziorze.

— Neville.

— Pomaga Sprout w specjalnym projekcie zielarskim dla uczniów na poziomie zaawansowanym. Podobno nasiona nienawidzą być sadzone.

Hermiona westchnęła.

— Dobrze, ale jesteś mi za to winna przysługę. I to sporą. — Spojrzała na Ginny. — Mówię serio. Rezygnuję z poważnej nauki, żeby oglądać jakieś Wzwody Wańkiego...

— Zwody Wrońskiego! — zawyli jednocześnie Ginny i Ron.

— Jak tam wolicie — powiedziała, starając się nie uśmiechnąć.

Resztę śniadania spędziła w dość ponurym nastroju, kreśląc runy w swoim podręczniku do transmutacji, podczas gdy wokół niej szalała intensywna dyskusja o quidditchu. Potem dołączyła do małej grupy Krukonów zmierzających na zajęcia ze starożytnych run. Po prostu będzie musiała go unikać. Po czterech dniach roku szkolnego musiała jedynie unikać mężczyzny, który siedział w sąsiedniej ławce na starożytnych runach, przy tym samym stole na eliksirach i dwa cale obok na obronie przed czarną magią. Żaden problem.

Wchodząc do klasy starożytnych run, zauważyła, że ​​Malfoy najwyraźniej przyjął tę samą strategię. Wyglądał na tak bezmyślnie obojętnego jak zawsze, wciśnięty za swoje maleńkie biurko rzucił jej tylko przeciągłe, mroczne spojrzenie.

Później tego samego dnia, na obronie przed czarną magią, nie mogła już dłużej nie zauważać istnienia i obecności mężczyzny po jej lewej stronie, a także delikatnej woni jego wody kolońskiej. Pochyliła się ku Ronowi siedzącemu po drugiej stronie, aby tego uniknąć, jednak już pod koniec zajęć chłopak zaczął gładzić dłonią jej ramię. Prychając, ostro szturchnęła go łokciem i niechętnie przesunęła się bliżej Malfoya, ignorując zranione spojrzenie rudzielca. Kiedy skończą się te zajęcia?

Po kolacji wraz z Ginny opuściły zamek, aby udać się na boisko. Hermiona owinęła się ciasno szalikiem i nasunęła na głowę grubą, wełnianą czapkę. Wiedziała z doświadczenia, że bez względu na to, jak pięknie by nie było, gdy ktoś wybierał się na długie i nudne nabory do drużyny quidditcha, to lodowaty wiatr mógł spłynąć ze szczytów gór, jeszcze zanim pierwszy kafel zdąży trafić w obręcz.

Spora liczba Ślizgonów wiwatowała na trybunach, gdy początkujący gracze zebrali się na boisku. Kapitanem drużyny była blondwłosa obrończyni. Miała w sobie coś z wili i była naprawdę piękna. Przemykała między wielkimi obręczami, bez wysiłku blokując każde uderzenie. Gdyby Malfoy nie ujawnił się tego fatalnego poranka za jej oknem, Hermiona pomyślałaby, że to właśnie blondynka jest lotnikiem ćwiczącym przed śniadaniem. Była naprawdę wysoka.

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz