[𝟐] 𝐁𝐞𝐚𝐮𝐭𝐢𝐟𝐮𝐥

4.6K 353 136
                                    

" Ginny "

               Kiedy Harry otworzył ponownie oczy dostrzegł, że znajduje się już na ulicy Pokątnej, a sam instynktownie przybliża się do swego źródła bezpieczeństwa, Regulusa, który sam nie był zadowolony, gdy nieznane im osoby z zainteresowaniem przyglądały się nastolatkowi. 

— Miej różdżkę w gotowości — mruknął do niego Black, pomimo że nie ustąpił go, chociażby na krok.

Przez to, że chłopak był omegą, piękną, posiadającą duży majątek jak i sławę, był idealny trofeum dla wielu alf, nawet jeśli te szukały swej bratniej duszy. Rodzina, chcąc chronić swego syna, postanowiła nauczyć go paru przydatnych zaklęć, które pomogłyby mu w ucieczce, ponieważ Potter bez swojej alfy... był bezbronny.

Ten świat był i piękny, jak i straszny.

Cudowna ta miłość, trwająca wieki, bez końca.

Straszne było to, że czarodzieje tacy jak Harry, byli bezsilni bez kogoś u swego boku. Byli... niczym.

Zbyt słabi, by pokonać alfę, no, chyba że ten posiada inteligencję kury, a to rzadko się zdarza, bo alfą nie staje się ktokolwiek.

Lecz za to byli dobrzy w ucieczkach, bo to robili najczęściej. Ile Okularnik by oddał za bycie, chociażby betą, ale wie, że to się nie stanie.

Tak po prostu jest.

— Zawsze mam — odparł Harry, spoglądając uważnie na ludzi wokół nich.

Szybkim krokiem udali się po szaty, kupując o jedną sztukę więcej niż polecane było w liście, dla spokoju, w końcu lepiej mieć ich więcej niż mniej. Kolejno udali się po książki, to akurat poszło im bardzo sprawnie, ponieważ nie byli tam pierwszy raz, znali ten sklep na pamięć. Jak dobrze, że w domu posiadał teleskop i wszelkie kociołki, dziwne by było, gdyby ich nie posiadał.

Syriusz był fanatykiem gwiazd, a jego matka eliksirów. Miotłę posiadał zawsze najnowszą ze względu na ojca, który zdołał wszczepić mu miłość do Quidditcha, gdzie w końcu omega mogłaby równać się z alfą, ponieważ tam liczył się talent, a nie inne predyspozycje, a taką umiejętność posiadał zielonooki. Tak jak on zawsze był ofiarą, uciekającą od zwierzyny, teraz znicz dla niego stawał się ofiarą, a on goniącym, a raczej latającym.

— Poszło dosyć sprawnie — mruknął Harry, spoglądając na poczynania mężczyzny, chowającego sprawnie książki do specjalnego worka, którego pojemność nie miała końca i nieważne, ile się tam włożyło, waga się nie zmieniała.

— Szósta — wyszeptał Regulus, odwracając się gwałtownie z różdżką w dłoni, kiedy wyczuł ruch za nimi.

Wściekły wyraz twarz Blacka złagodniał, gdy dostrzegł znaną mu osobę.

— Ginny, mówiliśmy ci tyle razy, abyś tak się nie podkradała, kolejny raz może źle się skończyć — upomniał ją szarooki, chowając różdżkę, ale tak, by móc ją sprawnie wyjąć w razie niebezpieczeństwa.

Potter uśmiechnął się, gdy dostrzegł znaną mu, piękną dziewczynę, którą z przyjemnością mógł zwać kimś na wzór przyjaciela.

— Harry — młodsza omega rozweseliła się na jego widok.

Na samej twarzy Pottera zagościł przez moment uśmiech, który zniknął, gdy dziewczyna przytuliła się do niego. Drętwo oddał uścisk, za do Weasley przeprosiła, odsuwając się.

Każdy wiedział, że zielonooki nie przepadał za takimi czułościami, nie lubił ogólnie dotyku. Jedyne osoby, jakie trawił to Chloe, mama, tata, Regulus, Syriusz oraz Remus. Co prawda ten ostatni i tak mało go dotykał, ponieważ wiedział, jakie ma o tym zdanie, pomimo że był jedną z zaufanych osób.

— Cześć, Ginny — skinął do niej głową, chcąc mimowolnie schować się z Blackiem, który utrudnił mu to, nie pozwalając mu się cofnąć.

— Walcz z tym — doradził mu cicho Regulus, mając na myśli jego instynkt ucieczki, bywający czasem doprawdy utrudniający w prostych sytuacjach życiowych.

— Próbuję — odparł Harry, prychając lekko, lecz to było bardziej skierowane do samego siebie, że nie potrafi powstrzymać tej jakże prostej czynności, chęci ucieczki. — Jesteśmy tutaj niecałą godzinę, wracamy do domu?

— Jeżeli tego chcesz — rzucił Regulus, spoglądając na przysłuchującej się rozmowie rudej dziewczynie. — Przyszłaś tu sama? — delikatnie zaniepokoił się.

Według niego omega nieposiadająca partnera powinna być pod ciągłą ochroną. Albo był aż tak przewrażliwiony na punkcie bezpieczeństwa Harry'ego.

— Z Fredem i Georgem, którzy są czymś w stylu aniołami stróżami, przybywają, kiedy ich potrzebuję, bo obserwują mnie stamtąd, gdzie ich nie widzę. Oficjalnie przyszli z nami Prewettowie, ale nieoficjalnie chcieli tym sposobem wyrwać się z domu, bo mama rozpoczęła mowę o ich bratnich duszach.

— Fabian to wieczny kawaler, a co do Gideona... sądzę, że on raczej znajdzie sobie kogoś. Zakładam, że to będzie jakiś facet, Den zawsze miał... większy apetyt do nich.

— Wszystko zależy od Merlina — Ginny wzruszyła ramionami. — Ale płeć i tak nie ma znaczenia.

To prawda.

Homofobia praktycznie u nich nie istniała, ponieważ liczył się sam partner. Jeżeli spotykamy bratnią duszę, mamy gdzieś jej wady, liczy się tylko ona. Inne sprawy takie jak płeć, narodowość, nie mają znaczenia, uczucie jest najważniejsze.

Bo nie ma nic silniejszego od miłości.

^^^^^^^^^^

kolejny rozdział — za 3 dni [ 11.12.2020 o 14:00 ]

𝐈 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐘𝐎𝐔 | 𝐃𝐑𝐀𝐑𝐑𝐘 𝐀/𝐁/𝐎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz