" Tiara Przydziału "
Harry przymknął oczy, tuląc się do Hermiony.
— To takie dziwne uczucie — mruknęła. — Niespodziewane, wstrząsające, ale... miłe.
— Czujesz się, jakbyś był na to gotowy od narodzin — dodał od siebie Potter. — Serio, Hermiono? Naprawdę lubisz ryby? One są okropne, jaka z ciebie beta.
— A ty jesteś absolutnie mięsożercą, omego.
— To uczucie... to samo czułaś spotykając swoją bratnią duszę?
— Pansy znam od pierwszego roku, ale to uczucie wykiełkowało pod koniec tamtego roku, tutaj wszystko jest niepewne.
— Tyle lat ta więź się ukryła, a to, co się przed chwilą stało było intensywne.
— Zapewne inna sprawa, żadna książka nie była w stanie zaspokoić mojej wiedzy na ten temat. Prawie że wszyscy odnaleźli drugie połówki, a ja przez lata byłam samotna, posiadłam znajomych, ale to nie było to samo. Oni nie byli tobą.
— Przepraszam.
— Nie masz za co, nie wiedziałeś.
— Zawsze mogłem przyjść w tamtym roku, dwa lata temu, nie wiem jako jedenastolatek, ale nie. Za bardzo się bałem, wolałem naukę domową oraz trenowanie z moim tatą.
— Robiłeś to dla swojego bezpieczeństwa, to okej — potargała jego włosy, odsuwając się. — Doprawdy uroczo wyglądasz.
Harry uśmiechnął się lekko, czerwieniąc się, skinął głową w oznace podziękowania.
— Jak jest w Gryffindorze? — zapytał, siadając naprzeciwko Hermiony.
— Rodzinna atmosfera, większość jest wyrozumiała jak i sprawiedliwa, lecz naszą największą wadą jest naiwność — odparła. — Zostaniesz przydzielony wraz z pierwszakami, ale ty idziesz na pierwszy ogień, ale o tym już zapewne wiesz, prawda?
— Mama wspominała, że będę ostatni — skrępował się delikatnie. — Ale może lepiej, jeśli pójdę jako pierwszy, nie lubię stać jak kołek.
— Nie musisz bać się tego, że trafisz do Slytherinu — wypaliła Granger, posiadając uśmiech na twarzy. — Tiara Przydziału wybierze ci miejsce tam, gdzie będzie najlepiej.
***
Znudzony przysłuchiwał się mowie McGonagall, ponieważ rodzice opowiedzieli mu wszystko, o czym powinien wiedzieć. Najbardziej interesował się tajemniczymi przejściami, Pokojem Życzeń oraz kuchnią, o której opowiadał mu tata. Wiedział, że musi tam się najprędzej udać, z dala od innych, z masą książek. Kto wie, może radio również tam się pojawi, grając spokojną piosenkę, unosząc go na duchu.
Drzwi się otworzyły, a on szedł tuż na Minevrą i przystanął z jedenastolatkami przed schodkami. Czuł na sobie wzrok większość uczniów, szepty poszły w ruch. Potter czuł się doprawdy niezręcznie.
Wiedział, że gdzieś tam jest Hermiona, trzymająca za niego kciuki, wierząca w niego, więc mimowolnie się rozluźnił.
Myślenie o drugiej połówce przynosiło spokój oraz powiewny optymizm, nie wiedział, dlaczego tak się działo, ale nie narzekał.
— ... wtedy nałożę wam Tiarę, która wyznaczy wam dom — dokończyła McGonagall. — Potter Harry!
Zielonooki podszedł, usiadł na stołku wyprostowany, jak matula go uczyła i czekał. Kapelusz został założony na jego głowę.
— Odważny, pomimo swych ucieczek. Silny, pomimo swej słabości. Sprytem nie grzeszysz, moc wielką w sobie posiadasz, lecz jednocześnie jesteś przeciętnym chłopcem. Interesujące... — usłyszał głos tiary w swej głowie. — Możesz odnaleźć spokój wśród zieleni, pomocnika wśród żółci, nauczkę wśród niebiosa oraz rodzinę w czerwieni.
— Szybciej — wymruczał Harry, dla niesłyszalnym dla kogokolwiek głosem.
— GRYFFINDOR! — usłyszał donośny głos tiary, a gwiazdy oraz poklaski rozpoczęły się entuzjastycznie.
Zgrymasił się, słysząc ten hałas, który przeszkadzał mu, lecz bez słowa podszedł do odpowiedniego stołu, siadając koło Hermiony, która zajęła mu miejsce.
— Wiedziałem, że tutaj trafisz, Harry — pierwszy odezwał się do niego Ron, a Potter uśmiechnął się lekko.
— Bliźniacy obstawiali, że będziesz Ślizgonem, wygrałam zakład — parsknęła Ginevra. — Znacie się? — zapytała, kiedy przyjrzała się Okularnikowi, który dziwnie blisko siedział koło Miony.
— Jest moją drugą połówką — odparł cicho Harry.
— HUFFLEPUFF!
Skrzywił się, kiedy oklaski poszły ponownie w ruch.
— To cudowna wiadomość! — rozweseliła się Ginny. — Znam przypadek drugich połówek i bratnich dusz w jednym — uśmiechnęła się szeroko, spoglądając gdzieś dalej w stole Gryffindoru. — Dean i Seamus. Dwie bety, przyjaciele od pierwszego roku, kochankowie od piątego jak dobrze pamiętam.
— Nie każdy ma takie szczęście jak oni — prychnął Ron. — Poza tym, bratnia dusza nie jest wszystkim potrzebna.
— Ale każdy ją posiada — jego siostra stawiała na swoim. — Ja swojej wciąż poszukuję, choć czuję, że znajdę ją dopiero po zakończeniu szkoły.
— HUFFLEPUF!
Potter ruchem różdżki spowodował, że słyszeć nie będzie niczego co jest dalej niż pięć metrów.
— Albo ten przyjaciel Malfoy'a — zielonooki spiął się na to nazwisko, nawet nie znając imion ich posiadaczy.
Jedyne co wiedział to to, że Regulus miał kłótnie z nimi, a za tymi poszły niebezpieczne zaklęcia.
— Wciąż sądzę, że Blaise jest twoją bratnią duszą — mruknęła Hermiona.
— W takim razie, dlaczego ja nic nie czuję? — rudzielec uniósł brew, mówiąc bardzo dobry argument.
— To wszystko przychodzi z czasem, może musisz się do niego przekonać, by zakwitła między wami wieczna miłość? — zaproponowała Granger, a Ron postukał się w czoło.
— Chyba krzywo się urodziłaś. Weasley i Zabini, nie, nie ma opcji.
— Ze mną żadnych komplikacji nie było, nie wiem jak z tobą — odgryzła się szatynka. — Jest tak łatwo nam nienawidzić.
^^^^^^^^^^
kolejny rozdział — za cztery dni [ 22.12.2020 o 14:00 ]
CZYTASZ
𝐈 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐘𝐎𝐔 | 𝐃𝐑𝐀𝐑𝐑𝐘 𝐀/𝐁/𝐎
FanfictionCzarodziejski świat nie dosyć, że bywa, iż podzielony jest na krew, jest i również na hierarchię, która czasem bywa doprawdy brutalna. Harry Potter, syn znanego wszystkim aurora Jamesa Pottera i wspaniałej Mistrzyni Eliksirów Lily Potter. Myśleli, ż...