IX. Wybaczam Ci!

178 9 0
                                    

Perspektywa Victorii

Siedzę w przepięknym ogrodzie. W pewnym momencie obok mnie na ławce siada Kamil. Powoli głaszcze mój policzek, po czym łapie moją dłoń.
- Jesteś taka piękna... Przepraszam za wszystko... Kocham Cię... i zawsze będę to robił. - Po wypowiedzeniu tych słów odchodzi w stronę jasnego światła, próbuję go zatrzymać, ale to na nic.
- Nie odchodź! - Budzę się z krzykiem.

Budząc się, czuję dziwne ukłucie w sercu. Boję się, że dzieje się coś złego. Łapię za telefon i wybieram numer Kamila. Nie odpowiada. Tak samo inni z ekipy. Próbuję jeszcze raz do Kasi. Po kilku sygnałach nadal nic. Zrezygnowana chcę już zakończyć połączenie, kiedy nagle słyszę głos zapłakanej dziewczyny:
- Przykro mi...

Chwilę później Kasia mówi mi o tym, że Krzychu jest w ciężkim stanie w szpitalu. Jestem przerażona i załamana. Nie mogę go stracić... Nie teraz, kiedy najbardziej jest mi potrzebny... Nie mogę myśleć o najgorszym. Nie mogę się denerwować.
Po skończonej rozmowie z Kasią zaczynam się szybko pakować. Godzinę później jestem już na lotnisku i czekam na najbliższy samolot do Warszawy.
Droga do Polski minęła mi w miarę szybko. Przez większość czasu myślałam nad tym wszystkim. Związek mój i Kamila potrzebuje pomocy. Musimy zacząć walczyć teraz, zanim będzie za późno. Koło godziny jedenastej w nocy byłam już na dworcu w Krakowie. Tam czekały na mnie Kasia i Werka. Od razu ruszyłyśmy do szpitala. Chciałabym tam być jak najszybciej, ale kiedy dotarliśmy, poczułam strach. Nie mogłam się ruszyć. Przezwyciężyłam to dopiero po chwili. Na korytarzu przed salą, w której operowano Kamila czekała cała ekipa i jego rodzice. Widziałam po ich wyrazach twarzy, że nie jest dobrze. I to właśnie tego najbardziej się obawiałam.
- Jak to się stało? - zapytałam.
- Nie wiem... Powiedziałem mu, żeby najpierw wytrzeźwiał. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy uciekł w nocy... Wybacz mi, że go nie upilnowałem. Gdybym... - powiedział załamanym głosem Łuki.
- Nie możesz siebie za to wszystko obwiniać. To był tylko nieszczęśliwy wypadek...
- Czy jest tu rodzina Kamila Chwastka? - głos lekarza przerwał Werce.
- Tak, to my - powiedzieli rodzice chłopaka. - Co z naszym synem?
- Jego stan jest krytyczny. Przez silne uderzenie w głowę doszło do powstania krwiaka, którego musieliśmy operować.
- Ale wszystko będzie już w porządku? - zapytałam.
- Mogę? - zapytał rodziców Kamila.

Kiedy dostał potwierdzenie, znowu zaczął mówić:
- Nic na razie nie jest wiadome. Musieliśmy wprowadzić pacjenta w śpiączkę farmakologiczną. Najbliższe godziny będą decydujące...

W tym momencie poczułam się okropnie. Nie zważając na to, co mówią inni, zaczęłam wychodzić na zewnątrz.
- Czekaj. Pada deszcz. Gdzie idziesz?
- Muszę...

Wyszłam przed szpital. Od razu poczułam zimno ulewy. Krople sprawiały, że czułam się rześko. Zapomniałam o wszystkich problemach. Moje łzy zaczęły mieszać się z kroplami. Chciałabym cofnąć czas i wrócić do tych wspaniałych chwil spędzonych z Krzychem. Zamiast mu pomóc, chciałam się od niego odwrócić. Strach przed tym wszystkim sprawił, że nie myślałam racjonalnie.
Po godzinie wróciłam do szpitala. Na korytarzu nie było już tak dużo ludzi, co wcześniej.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Znowu go operują... Potrzebna jest krew.
- Jaka grupa? - zapytałam.
- A...
- Jak mogę mu oddać - powiedziałam.

Chwilę później byłam już w odpowiednim miejscu.
- Najpierw proszę to wypełnić.

Po jakimś czasie udałam się do gabinetu doktora w celu sprawdzenia, czy mogę oddać krew dla Krzycha. Wcześniej sprawdzono mi poziom hemoglobiny.

- Czy ma pani ze sobą jakąś książeczkę lub coś podobnego?
- Tak. Mam również badania, które robiłam jakiś czas temu i nie miałam czasu iść z nimi do lekarza.

Mina lekarza, kiedy patrzył na moje badania, była nietęga.

To, co mówił, było dla mnie niezrozumiałe. Dopiero po chwili otrząsnęłam się i znowu zaczęłam go słuchać:
- Niestety w pani stanie nie jest możliwe przetoczenie krwii... Kim pani jest dla pacjenta, jeśli mogę spytać? - zapytał.
- Dziewczyną.
- Proszę się nie denerwować. To może pani zaszkodzić. Tu mam dla pani numer do specjalisty w Nowym Jorku. Proszę umówić się do niego na wizytę...

(Nie) Poczciwi |Poczciwy Krzychu x OC Fanfiction| (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz