XV. Zdrada boli najbardziej

178 6 2
                                    

                                         Przepraszam... Wiem, że liczyliście na coś innego...

                                                                                  Wicia

Perspektywa Krzycha


– Skarbie, obudź się!

 Byłem tym wszystkim przerażony. To stało się tak niespodziewanie. Nie rozumiałem co się stało. Rano wszystko było dobrze. Vicky śmiała się i była szczęśliwa.

Kilkanaście minut później Vicky została przewieziona do szpitala. Wraz ze mną przyjechali również inni ekipowicze. Czekaliśmy kilka godzin, zanim pojawił się lekarz.

– Co z moją narzeczoną? – zapytałem, podbiegając do lekarza.

– Wszystko dobrze... Zostawimy ją kilka dni na obserwacji.

– Co jej jest?

– Niestety tego nie mogę powiedzieć, pańska narzeczona nie pozwoliła udzielać takich informacji.

Jeszcze przez kilka następnych minut próbowałem uprosić lekarza o jakieś

konkretniejsze informacje, ale on był niewzruszony na moje prośby. Nie rozumiałem, dlaczego Vicky nie chciała, abym wiedział co jej jest.

Całą noc spędziłem przy łóżku Vicky. Nad ranem obudził mnie dotyk na mojej głowie. Jak się okazało była to Vicky.

– Witam, moja śpiącą królewnę! – powiedziałem, po czym chciałem złożyć pocałunek na ustach dziewczyny, ale ta zaczęła ziewać.

– Część... – powiedziała, że speszeniem.

– Coś się stało?

– Nie, nic... Czy mógłbyś zawołać Kasię, chcę z nią porozmawiać na osobności?

– Jasne.

Tak jak poprosiła, tak też zrobiłem. Kiedy czekałem na korytarzu w mojej głowie zaczęły pojawiać się pytania, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Nie rozumiałem zachowania Vicky. Zmieniało się ono diametralnie. Raz była kochana, a raz chłodna. Nie wiedziałem, czy mam w tym swoją winę. Bałem się najgorszego, ale wierzyłem, że nasza miłość wszystko może pokonać.

Te kilka dni, kiedy Victoria przebywała w szpitalu cały czas przy niej byłem. Jej zachowanie nie zmieniło się. Teraz już całkowicie mnie ignorowała.

Nie chciała zostawać ze mną sam na sam, więc pod różnymi pretekstami prosiła ekipowiczów, aby również zostali. Chciałem z nią o wszystkim porozmawiać, ale bałem się.

W końcu nastał dzień wyjścia Vicky ze szpitala. Nie chciałem już więcej męczyć ani siebie, ani jej, więc ustaliłem wszystko tak, żebyśmy zostali sami i mogli porozmawiać.

– Gdzie Kasia? – zapytała, wychodząc z budynku.

– Musiała coś załatwić. Ja zabiorę cię do domu...

– Nie chcę...

– Dlaczego?

– Musimy porozmawiać. – powiedziała poważnym tonem.

– Dobrze... Gdzie chcesz jechać?

– Do... naszego miejsca... – powiedziała przygaszona.

Nie chciałem na nią naciskać teraz, bo wiedziałem, że już za niedługo

wszystkiego się dowiem. I tak kilka minut byliśmy już na miejscu. To tutaj złożyliśmy sobie obietnice wiecznej miłości i to tutaj zawsze się godziliśmy. To była nasza oaza.

– A więc o czym chciałaś porozmawiać? – zapytałem, łapiąc dziewczynę za rękę.

– Nie potrafię już dłużej kłamać... Nie chciałam sprawić ci przykrości...

– Ty nigdy nie sprawisz mi przykrości, ... ale nawet jeśli to moja miłość do ciebie wszystko przezwycięży... Moja i twoja. – powiedziałem, patrząc jej w oczy.

– Wybacz mi proszę, ale... nie kocham cię już.

Nie kocham cię już. – te słowa kumulowały się w mojej głowie.

Te słowa sprawiły, że moje serce stanęło.

– Co ty mówisz? Nie gadaj głupot.

– To prawda... Musimy się rozstać... – powiedziała.

– Co?! Dlaczego?! Przecież się kochamy. Jesteśmy narzeczeństwem.

– Już nie... Poznałam kogoś. Wyjeżdżamy razem do Stanów... Jeszcze raz przepraszam cię. – powiedziała, po czym oddała mi pierścionek zaręczynowy.

– Nie możesz mi tego zrobić! Nie odchodź!

W tym momencie dziewczyna zaczęła zmierzać w stronę samochodu, po czym zaczęła odjeżdżać. Próbowałem ją zatrzymać, ale nie udało mi się. Czułem się jakby ktoś wyrwał mi serce, jakbym stracił część siebie... W tym momencie moja dusza umarła.

– Dlaczego?! Dlaczego mi to zrobiłaś?! Ja cię tak kocham!

W tym momencie upadłem na kolana. Czułem jak po moim policzku płyną łzy. W tym momencie zrozumiałem, że te kilka wcześniejszych lat było snem, z którego właśnie się obudziłem. Musiało minąć trochę czas, zanim się ogarnęłam. Otarłem łzy i wstałem.

– Nigdy ci tego nie zapomnę! Nigdy! Nigdy ci nie wybaczę! – powiedziałem wsiadając do samochodu i odjeżdżając.

Kilkanaście następnych godzin spędziłem w barze, zapijając smutki. Mimo że nadal kochałem Vicky, chciałem raz na zawsze zamknąć te drzwi. Do domu wróciłem w bardzo złym stanie.

– Krzychu, to ty?! – krzyknął łuki, kiedy tylko przekroczyłem próg.

– J-a – mój głos zaczął się załamywać.

– Co ci się stało?

– Ni-c

– Przecież widzę. Jesteś ostro wstawiony... Gdzie Vicky?

– Nie... jestem! A Vic-ky nie ma! Odeszła! – zacząłem krzyczeć.

– Jak to? – zapytała Kasia, podchodząc do nas.

– Odeszła, do swoj-go now-ego chłopaka! Zostawiła mnie!

W tym momencie do moich oczu zaczęły napływać łzy. Byłem bezsilny, więc

upadłem na kolana.

– To koniec... Vicky już nie ma... Zostawiła mnie!... A ja... ja tak bardzo kochałem... Dlaczego?!

(Nie) Poczciwi |Poczciwy Krzychu x OC Fanfiction| (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz