XII. Nie wyjaśnione sprawy

163 6 0
                                    

Perspektywa Vicky

- Nie okłamuj jej... Krzychu, pojechał do swojej byłej dziewczyny.

Kiedy to usłyszałam, poczułam jak do moich oczu, zaczęły napływać łzy. Czułam się zdradzona.

- Vicky... - powiedziała Kasia.

Nie. Nie będę znowu płakać przez faceta. Zaczęłam ocierać łzy płynące po policzku.

- Gdzie oni są? - zapytałam twardo.

- Vicky, nie.

- Gdzie oni są? - krzyknęłam stanowczo.

- W hotelu, w którym się zatrzymała. - powiedział Patec.

Po wymuszeniu adresu od razu postanowiłam do niego pojechać. Kilkanaście minut później byłam już na miejscu. Wraz ze mną ruszyła również ekipą i Jacob. Próbowali mnie powstrzymać przed zrobieniem czegoś głupiego, ale ja musiałam zobaczyć to na własne oczy. Zniszczyć jego, jak i tę dziewczynę.

Od razu po wejściu skierowałam się w stronę windy. Byłam już prawie na odpowiednim piętrze, kiedy nagle winda się zatrzymała. Zaczęłam szybko oddychać i panikować.

- Nie! Pomocy! Nie mogę oddychać! - krzyczałam. - Pomocy! Pomoc-

Po kilku minutach krzyku i paniki zaczęło robić mi się ciemno przed oczami i zaczęłam upadać na podłogę, tracąc przy tym świadomość.

Otwierając oczy, poczułam rażące je jasne światło.

- Halo! Słyszy mnie pani?

- Gdzie ja jestem? - zapytałam.

- W szpitalu. Proszę się nie ruszać, zawołam lekarza.

Kilka minut później pojawił się lekarz.

- Witam. Jak się pani czuję?

- Dziękuję, dobrze. Dlaczego tutaj jestem? - zapytałam.

- Zemdlała pani w windzie. Zrobiliśmy badania kontrolne. Stan pani zdr.-

- Tak, wiem.

- W pani stanie stres i takie sytuacje nie są dobre. - powiedział.

- Rozumiem. Kiedy będę mogła wyjść?

- Jak wypis będzie gotowy. Dobrze, proszę na siebie uważać i wracać do zdrowia. Prześlę całą dokumentację do pani lekarza prowadzącego w Nowym Jorku.

- Skąd pan wie? - zapytałam.

- Pani przyjaciel przekazał nam pani całą dokumentację. - powiedział.

- Dobrze, dziękuję.

Kilkanaście minut później przyszła pielęgniarka dała mi wypis i oznajmiła, że mogę już opuścić szpital. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i zaczęłam wychodzić. Przed salą stała prawie całą ekipą.

- Vicky! - powiedziała Kasia i do mnie podbiegła, po czym przytuliła. - Jak się czujesz?

- Dzięki, dobrze...

- Musimy Ci coś powiedzieć. Doszło do pewnego nieporozumienia. - powiedział Karol.

- Nie rozumiem.

- Wprowadziłem cię w wielki błąd... Kamil wcale nie pojechał do swojej byłej dziewczyny, a znajomej. Pomyliłem imiona i jest mi teraz bardzo głupio. - powiedział Patec.

- A więc gdzie on teraz jest?

- Tutaj. - usłyszałam głos Krzycha.

Kiedy go zobaczyłam, nie potrafiłam stłumić emocji. Od razu do niego podbiegłam i przytuliłam.

- Co ze mną robisz? - zapytałam ze łzami.

- Kocham Cię...

Wraz z Kamilem udaliśmy się w ustronne miejsce, aby wszystko sobie wyjaśnić. Okazało się, że koleżanka Krzycha pomagała mu w przygotowaniu prezentu dla mnie. Ulżyło mi. Obawiałam się najgorszego.

- Kochanie?

- Tak?

- Możemy już jechać do domu ekipy. Zostawiłam samego Jacobs. Martwię się o niego.

- Kto to? - zapytał.

- Mój przyjaciel.

- Aha. Przyjaciel?

- Tak. Co w tym dziwnego?

- Nic... dobra wracajmy.

Kilkanaście minut później byliśmy już w domu ekipy. Jak się okazało, wszyscy już na nas czekali. Następne godziny spędziliśmy na przystrajaniu domu i ubieraniu choinki. Później wraz z dziewczynami upiekłyśmy pierniczki. Zasnęłam wtulona w ukochanego, tak jakby jutro miał skończyć się świat.

- Wstajemy!

- Jeszcze pięć minut.

- Skarbie! Ogarniamy się i jedziemy.

- Jedziemy? Gdzie? - zapytałam zaspana.

- Niespodzianka.

Godzinę później byliśmy już na miejscu.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam.

- Zaraz zobaczysz.

Zaczęliśmy iść i wtedy zaczęłam zauważać groby. Dlaczego Krzychu przywiózł mnie akurat tutaj?

- Teraz zamknij oczy, a ja cię gdzieś zaprowadzę.

- Okej. - powiedziałam.

- Nie bój się, trzymam cię za rękę... Okej jesteśmy. Możesz już otworzyć oczy.

- Co t-

Nie potrafiłam opisać swoich emocji, kiedy zobaczyłam nagrobek a na nim imię mojej... mamy. Do moich oczu zaczęły napływać łzy.

- Jesteś wspaniały. Dziękuję Ci.

- Kocham Cię i dlatego to zrobiłem. Zostawię cię teraz samą. Jak będziesz mnie potrzebować, to zadzwoń.

- Dobrze... Mamusiu. Jestem tutaj. Przyszłam do ciebie... tak bardzo cię kocham... - próbowałam stłumić płacz. - Tak bardzo chciałabym, abyś tu była i mnie przytuliła... abyś były przy mnie w tych szczególnych chwilach, bo ja...

(Nie) Poczciwi |Poczciwy Krzychu x OC Fanfiction| (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz