XIX. To szczęśliwa wiadomość

149 7 0
                                    

2/5 

Perspektywa Krzycha

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wydarzyło się wiele rzeczy. Po śmierci mamy Vicky dziewczyna całkowicie się załamała. Była przygaszona i smutna. Miała wyrzuty sumienia, że nie zdarzyła przed śmiercią się z nią pogodzić. Dla mnie również to był cios. W dniu naszego ślubu musiała wydarzyć się taka tragedia. Kiedy zaczęliśmy już wierzyć, że wyszło dla nas słońce, wszystko całkowicie się skomplikowało. Wiedziałem jednak, że to wszystko wkrótce przeminie.

Niedługo po pogrzebie mamy, Vicky za namową moja i jej taty zapisała się na terapię do psychologa. Miała ona nie tylko pomóc jej pogodzić się ze śmiercią matki, ale też przetrwać podczas chemioterapii, która z każdym kolejnym dawkowanie wykańczała ją. Od jakiegoś tygodnia dziewczyna przez swoje złe samopoczucie prawie wcale nie opuszczała łóżka. W końcu po kilku godzinach postanowiła się ogarnąć i pojechać na grób matki. Po około trzydziestu minutach drzwi łazienki zaczęły się otwierać. W nich pojawiła się Vicky.

– Wszystko dobrze? – zapytałem.

– Tak. Musimy wstąpić do apteki. Leki już się skończyły.

– Dobrze.

Kilkanaście minut później byliśmy już nad grobem matki Vicky.

– Ciekawe, czy gdybym się z nią nie pokłóciła, żyłaby teraz? – zapytała.

– Nikt tego nie wie...

– Mogłam jej wybaczyć... To przeze mnie to wszystko się stało...

– Proszę... nie mów tak. – powiedziałem, łapiąc za jej dłoń.

– Dobrze wiemy, że to przeze mnie umarła... Przeze mnie!

– Spokojnie, skarbie... To nie twoja wina. – powiedziałem, po czym zaczęłam ją uspokajać poprzez przytulenie.

Nie chciałem wierzyć, że to przez Vicky jej matka popełniła samobójstwo. Nikt tego nie wiedział. Nie znałem jej matki na tyle dobrze, aby móc stwierdzić czy jest zdolna do takich rzeczy. Czy mogła być tak okrutna i zabić się po to, aby jej córka miała wyrzuty sumienia i, żeby cierpiała? Zadawałem sobie to pytanie od dnia pogrzebu. Kiedy to kuzynka Vicky mamy wykrzyczała jej prosto w twarz, że skończy w piekle za śmierć matki, jaki i ciotki.

Kilkanaście minut później zaraz po tym, jak Vicky wykupiła wszystkie potrzebne leki udaliśmy się do szpitala. Cały czas miałem nadzieję, że wreszcie się to skończy, że moja ukochana wyzdrowieje. Wiedziałem jednak, że przewidywania lekarzy były niezadowalające. Nie chciałem o tym mówić Victorii. Bałem się, że może załamać się jeszcze bardziej. Codziennie modliłem się do Boga, aby ona żyła, bo kiedy jej już nie będzie mnie również.

– Krzychu, chodź do salonu musimy podpisać wszystkie dokumenty przed rozpoczęciem budowy.

– Dobrze.

– Ja pójdę na górę się przebrać i zejdę zrobić coś do jedzenia...

– No dobrze, ale za bardzo się nie przemęczaj...

Dokumenty, jakie miałem podpisać wraz z ekipą dotyczyły kupna ziemi, na której niedługo zaczniemy budowę osiedla ekipy. Te plany w końcu się ziszczą.

Po około kilkunastu minutach wraz z ekipą usłyszeliśmy krzyki dochodzące z góry. przeraziłem się, bo bała się, że Vicky coś się stało. Po chwili dziewczyna zaczęła zbiegać po schodach, trzymając coś w ręce.

– Co się stało?! – zapytaliśmy chórem.

– Ja... ja chyba...

– Co ty?!

– Ja chyba... Jestem w ciąży!

– Co?! – zapytałem, niedowierzając.

– Będziemy mieć dziecko!

Zaraz po usłyszeniu tych słów podbiegłem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem.

– Zostanę tatą?

– Tak.

– To szczęśliwa wiadomość! Gratulacje! – wszyscy składali nam gratulacje.

Następne godziny spędziliśmy głównie na oglądaniu ubranek i zabawek dla dzieci. Byłem taki szczęśliwy. Kobieta, którą kocham podaruje mi dziecko. Wszystkie moje najskrytsze marzenia właśnie się spełniają.  

(Nie) Poczciwi |Poczciwy Krzychu x OC Fanfiction| (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz