XVIII. 24 h na „tak"

155 6 0
                                    

1/5

Perspektywa Vicky

Właśnie mija miesiąc odkąd zaczęłam chemioterapię. Był to miesiąc pełen stresu, ciągłego pośpiechu i w głównej mierze zajmowaniem się za hamowaniem mojej choroby. Prawie całe dnie spędzałam w szpitalu, a kiedy już wracałam byłam zmęczona. W tym wszystkim Kamil przy mnie był i mnie wspierał.
Moje samopoczucie od początku rozpoczęcia chemioterapii osłabło. Leczenie sprawiało, że cały czas czułam się zmęczona i nie miałam na nic siły. Czułam się źle z tym że nie mogłam wykonywać najprostszych czynności domowych. Dzisiaj postanowiłam to zmienić. Dzięki temu, że miałam do lekarza na późniejszą godzinę mogłam w spokoju zrobić jakiś posiłek i ogarnąć sypialnie moją i Krzycha. Miałam szczęście, że obecnie nie było go w domu, bo nie pozwoliłby mi nawet wstać z łóżka, a ja miałam już dość leżenia i nic nierobienia.
Najpierw postanowiłam przygotować zupę, a później drugie danie. Gotując przypomniało mi się jak z mamą, a raczej kobietą, którą uważałam za nią. To właśnie ona nauczyła mnie robić tę zupę. Mimo że uczyniła mi tyle przykrości postanowiłam jej wybaczyć. Mogły to być moje ostatnie chwile i nie chciałabym umrzeć z myślą, że mogłam się z kimś pogodzić, a tego nie zrobiłam.
Po mniej więcej kilku godzinach wszystko, co chciałam zrobić było już gotowe. W momencie, kiedy zaczęłam wynosić śmieci drzwi się otworzyły, a w nich stanął Kamil.
– Co ty robisz?! Miałaś się nie nie przemęczać. – powiedział, po czym zaczął zabierać worki z moich rąk.
– Przestań. Miałam dość ciągłego leżenia… Musiałam zająć się czymś.

Trochę czasu zajęło mi przekonanie Kamila, aby dał sobie spokój. Jakiś czas później po zjedzonym już obiedzie udaliśmy się do lekarza. Po kilkunastominutowym wlewie udaliśmy się z powrotem do domu. Od razu po dotarciu zasnęłam.
Rano obudziłam się dość wcześnie. Kamila nie było obok, co mnie zaniepokoiło. Postanowiłam go poszukać i w tym celu zeszłam na dół. Okazało się, że cała ekipa zaczęła od rana nagrywki. Będąc już blisko postanowiłam zrobić sobie śniadanie.
Po skończonym posiłku chciałam udać się do pokoju, kiedy zatrzymał mnie głos Karola:
– Vicky, może chcesz wziąć udział w odcinku?
– Nie… ona musi odpoczywać. – wtrącił się Kamil.
– Zgadzam się. Wezmę udział w odcinku tylko pójdę szybko się ogarnąć.

Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Kilkanaście minut później gotowa zeszłam do salonu, gdzie wszyscy na mnie czekali.
– Dobrze, możemy zaczynać… Jaki to odcinek?
– 24 h na „tak”. – odpowiedział Majkel.

Zgadzając się kilkanaście minut wcześniej nie myślałam, że to takiego typu będzie film. Nie chciałam rezygnować w tym momencie.
Przez następne kilka godzin wykonywaliśmy różne challenge, na które musieliśmy się zgadzać. Każdy miał do wykonania przynajmniej dwa. Ja byłam ostatnią osobą w tym odcinku, która zrealizuje swój ostatni challenge. Pytanie, na które musiałam odpowiedzieć „tak” miała zadać mi jedna z osób. Butelka wylosowała Kamila:
– Dobrze… A więc… Czy… za kilka godzin… zostaniesz moją żoną?
– Co?
– Czy za kilka godzin zostaniesz moją żoną?
– Ty tak na serio? – zapytałam, będąc nadal w szoku.
– Tak. Musisz odpowiedzieć.

***

Nie wierzyłam w to, co się właśnie dzieje. Już za kilka godzin miałam przed Bogiem, połączyć się węzłem małżeńskim z ukochanym mężczyzną. Nigdy nie pomyślałabym, że dzięki challengowi staniemy z Kamilem na ślubnym kobiercu. Ale czego spodziewać się po youtuberem? Dokładnie wszystkiego.
– Ogłaszam was mężem i żoną.

Czułam, że w tym momencie spełniły się wszystkie moje marzenia. Byłam z osobami, które kochałam.
Kilka godzin później bawiliśmy się na naszym weselu. Mając chwilkę postanowiłam wysłać kilka zdjęć zrobionych przed chwilą do taty. Dosłownie kilka minut później mój telefon zaczął dzwonić. To był tata.
– Część, tatusiu… Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej, ale to wszystko działo się tak szybko…
– Nic się nie stało. – powiedział przygaszony.
– Coś się stało?
– Córeczko… tylko się nie denerwuj.
– Co się stało?! – zapytałam zaniepokojona.
– Mama… znaczy ciocia… ona…
– Co jej się stało?!
– Ona… nie żyje

Te słowa zaczęły odbijać się w mojej głowie. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Modliłam się, aby to nie była prawda.
Po zakończeniu rozmowy z tatą udałam się na główną salę. Czułam się tak jakby zawalił mi się na głowę cały świat. Tak jakby ktoś zabrał mi cząstkę mnie. Wchodząc na salę i widząc uśmiechy wszystkich moje serce zaczęło pękać. W dniu, który miałby najszczęśliwszym dniem mojego życia zamienił się w dzień cierpienia. Poczułam jak z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Zobaczyłam też wtedy Kamila ze swoją mamą. Ten widok, mimo że był rozczulający sprawił mi ból. Kobieta, która była dla mnie jak matka odeszła na zawsze.
– Wyłączyć muzykę! Wyłączyć muzykę! – krzyczałam, podchodząc do zespołu. – Wyłączyć muzykę!

Kiedy muzyka przestała grać wszyscy zatrzymali się i zaczęli patrzeć w moją stronę.
– Koniec zabawy! Koniec!
– Skarbie, co się stało? – zapytał, Kamil, podchodząc do mnie.
– Moja mama… ona umarła.

Nie potrafiłam zapanować nad swoim ciałem. Czułem się wykończona. Jedyne co pamiętałam przed upadkiem to krzyki i głos… mamy. 

(Nie) Poczciwi |Poczciwy Krzychu x OC Fanfiction| (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz