Bakugou
Przeglądałem sie obrazowi ukazanemu na tablicy interaktywnej. Był to "Krzyk" Muncha, przykład neoromantycznej sztuki. Sensei Kenma wcześniejszą lekcję poświęciła na ukazanie nam realiów tamtych czasów, filozofi, nurtów, przez co patrząc na ekran nie mogłem myśleć o żadnej innej interpretacji. Sama epoka była jak dla mnie koszmarna, mnustwo skupiania się na emocjach a mało działania, kompletnie inna niż moje poglądy.
- To kto chciałby podzielić sie tym co widzi? - spytała radośnie kobieta. Jej entuzjazm był niemal zaraźliwy, może to przez to że dopiero co ukończyła studia? Czasami zlewala się w tłum uczniów przez swój niski wzrost i wściekle zielone włosy. Nagle zobaczyłem jak wyrasta przedemną ręka, Deku zgłosił sie na ochotnika. - Tak Midoryia? - Sensei Kenma uśmiechnęła się ciepło.
- Może się czegoś boi? - kobieta skinęła głową i poprosiła go aby rozwinął swoją wypowiedź. Pozwoliłem sobie aby odpłynąć jednak nadal wpatrywałem sie w obraz, było w nim coś co mnie przyciągało. Czułem się jakbym rozumiał tę postać.
- To może ty Denki? - Kenma poprosiła Pikachu. Chłopak przedstawił całkiem ciekawą teorię na temat choroby psychicznej jednak nadal nie potrafiłem odciąć się od swojego twierdzenia. Kilka osób później kontynuowało tendencje "się czegoś boi". Denerwowało mnie to. Z roztargnieniem zacząłem bazgrać coś w zeszycie na marginesie, nigdy tego nie robiłem, zmniejszało to czytelność notatek w znacznym stopniu, jednak tym razem się nie przejmowałem. Jeszcze więcej złości we mnie wstąpiło gdy usłyszałem że interpretacja tego obrazu jest poniekąd odbiciem siebie. Podniosłem wzrok licząc że zobaczę coś innego jednak niestety nie. Nadal stał tam mężczyzna którego przygniótł jego własny świat wewnętrzny do tego stopnia że nie wytrzymał i musiał dać temu ujść, a raczej samo uciekło niszcząc go. Szybko przeniosłem wzrok na zeszyt aby kontynuować niszczenie go. Dzwonek wręcz mnie uratował i praktycznie wybiegłem z sali.
***
Dzisiaj był kolejny trening na którym zobaczyłem jak bardzo poprawił się Deku. Nie rozumiałem tego! Ćwiczę więcej niż on, na pewno więcej! Nie mam prawie życia towarzyskiego, a gdy już się spotykam z ludźmi to na treningu! A on nadal depcze mi po piętach!
- Bakugou! - czyjaś dłoń uderza o moją ławkę. Wzdrygam się i podnoszę głowę. - Trzecia ustawa o czynach parabohaterskich. - Sensei Shigoto pochyla się nade mną. Potrzebuję sekundy namysłu i recytuję o czym mniej wiecej jest ten dokument. Widocznie nauczyciel nie był gotowy na to że odpowiem przez co otworzył i zaraz zamknął usta jak ryba. - No dobrze. - mruknął prostując się. - Ale to nie oznacza że możesz robić to podczas lekcji. - długopisem wskazał na moją dłoń, nawet nie zauważyłem gdy zacząłem tworzyć małe eksprlozje, choć to za wielkie słowo jak na coś dające efekt diabełków. Szybko przestałem to robić i spojrzalem w okno nie zawracajac sobie głowy przeprosinami. Czułem że jest w niej już i tak za wiele. Sensei po sekundzie odszedł ignorując moje, jak zwykle, karygodne zachowanie. Nie mogłem się skupić na dalszej części lekcji, czułem coraz większy nacisk myśli. Nie atakowały mnie pazurami czy zębami, zwyczajnie kielkowały i rozwijały się o wiele za wielkie jak na dostępną przestrzeń. Przypomniałem sobie tamtą przeklętą lekcję japońskiego, o ironio losu. Spojrzałem na zegar, zostało jeszcze pół godziny lekcji, za wiele, wiedziałem że tyle nie wytrzymam. Nagle pojawiła się panika. Czułem się jak nie ja, uwięziony w klatce nie mając miejsca ni okazji do ucieczki, zniszczenia więzienia. Moje przekonania zaczęły zlewać się w mazistą masę, pełną kontrastów, nie pasującą do siebie, i zalewać mój mózg. Wytarłem spocone dłonie w spodnie, tylko niechcianego wysadzenia szkoły mi brakowało. Z morza tego wszystkiego wyłoniły się marzenia, jednak dryfowały daleko, jakby chcąc pokazać że nigdy ich nie dosięgnę. Po chwili i tak pojawily się fale realizmu powoli zdzierając z nich ciało i zosrawiając tylko szpetny szkielet. Przelknąłem slinę i znów sprawdziłem godzinę, minęły zaledwie trzy minuty. Nie mogłem tutaj robić sceny, małem reputację. Nie mogłem jej zniszczyć przez swoją głupotę! Nie mogłem po prostu wyjść, mimo mojego złego zachowania tego nigdy nie robiłem. Zebrałem w sobie resztki woli walki i podniosłem rękę.
- Mogę wyjść do toalety? - spytałem. Na szczeście moj glos mnie nie zawiódł. Wmawiałem sobie to co czuję? Ale po co? Nie mialo to znaczenia, gdy tylko zobaczyłem niechetne przytaknięcie zerwałem sie z krzesła i wyszedłem. Odrazu po zamknięciu drzwi miałem ochotę osunąć sie na ziemię ale zebralem w sobie całą adrenaline i pobiegłem do łazienki. Chyba nigdy nie osiągnąłem takiej prędkości. Wpadłem do pomieszczenia i opadłem zaraz za umywalkami. W kabinie byłoby bezpieczniej ale nie byłem juz w stanie sie tam dostać. Byłem w wiekszosci zaslonięty przez ceramiczne umywalki. Ghaaa! Weź się w garść! Jednak nawet te myśli odrazu tonęły i po chwili nie bylem w stanie złożyć liter w coś co miało by sens. Czułem sie jakbym tonął w gęstej obrzydliwej, przepełniającej i rozpychajacej się w mojej głowie, mazi. Nie było już nic co potrafił bym wylonic z tej zupy, elementy do siebie nie pasowały jednak były na tyle zmieszane że chwytanie sie ich nic nie dawało. Nagle usłyszałem czyjś krzyk. Nie dałem rady otworzyć oczy czy choćby unieść głowy. To wszystko się kotlowało, prawdziwe z nie prawdzywymi, domysłami czy innym gównem. Poczułem dotykna swoich bokach głowy, zbyt delikatny lecz z każdą sekundą narastający. Dźwięk nieco zostal przytlumiony przez te dłonie teraz zaciskarące się z pełną silą, jednak za małą aby zrobić rysę, dać upust tej mazi. Powoli czuję ciepło.
Kirishima
Wpadam do łazienki, krzyk jest niemal ogłuszający. Odrazu zauważam nogę przyjaciela i biegnę do niego. W ostatniej chwili ślizgajac się po podłodze na kolanach chwytam jego nadgarstki i celuję jego dłonie w siebie. Moc tej eksplozji byla większą niż zwykle, tylko dzięki naszym ciaglym teningom nie skończylem jako marmolada. Po powrocie do zwyklej formy czuję że nie obyło się bez obrażeń ale przynajmniej szkoła stała oraz Bakugo żył. Spojrzałem przerazony na blondyna, to co sie działo nie miało sensu, on nigdy taki nie był.
- Bakugo! - krzyczę jednak mój glos nie jest w stanie się przedrzeć. Nie puszczając nadgarstków chlopaka przytulam go. Czuję że to odebrał, lekko drga, jego głos na sekundę się ścisza jednak nie wystarcza to aby sie uspokoił. Daję mu czas. Głaszę go po ramieniu, szepczę do ucha aby pamiętał że tu jestem, staram się zostać jego kotwicą. Minął długi czas aż blondyn przestał krzyczeć, brzmiało to jakby stracił głos.
- Możesz otworzyć oczy. - mruczę wiedząc że tym razem mnie posłucha. Jego ciało drga jednak chlopak nie reaguje. Po kolejnych minutach mojego mówienia do niego powoli czuję jak jego mięśnie puszczają. - Dobrze. - szepczę gładząc go po włosach. - Tak dalej. - blondyn zaczyna się trząść, może ze zmęczenia. - Ciii. - puczczam jego ręce aby moc go calkowicie objąć. Nagle Katsuki odwraca sie do mnie i wczepia w moją koszulkę. Czuję jak caly drży jednak nie wydaje dźwięków. - Już dobrze. - głaszę jego plecy. Nie mam pojęcia co przed chwilą się stało ale wiem że muszę mu pomóc, nie zostawię go wiedząc że coś takiego może się powtórzyć.
------------------------------------
Heeeej
Nie zapomniałam o istnieniu bnha
No
Mam nadzieję że się podoba shocik (bo mi tak pól na pół)
I bosz
Brakuje mi pisania ale nie mam kiedy :"(
No ale cóż... szkoła sama się nie ogarnie
Życzę miłej nocy i buziaki! : *
CZYTASZ
One shoty z Boku no hero :3 cz.II
FanfictionJeśli znasz I część to wiesz co będzie poniżej Ok więc: - W książce są rozdziały z sekcją "!UWAGA!" - są to ostrzerzenia przed tematami wrażliwymi znajdującymi się w danym one shocie - +18 shoty są oznaczane wlaśnie"+18" w tytule - większość sho...