Rozdział 1

510 21 1
                                        

- Scarlett Black ! - słysze krzyk zza drzwi mojego mieszkania.

Tak to Kevin. Tylko on zamiast zapukać jak moralny człowiek drze się na cały blok twoje imię.

-Zamknij się i wejdź ! Drzwi są otwrte ! - odrzykuje z salonu.

Po chwili czuje jak mój przyjaciel siada obok mnie na kanapie.

- Jesteś tak strasznie leniwa. Jak może ci się nie chcieć otwierać drzwk takiem bogu jak ja ?

- Pff.. bogu, jasne..

- Jesteś perfidna Black.

- A ty głupi White.

Dziwny zbieg okoliczności nie prawdaż ? Pomimo tego, że nasze nazwiska to zupełne przeciwieństwa, nasze charaktery są identyczne.

Spędziliśmy popłudnie tak jak zawsze, oglądając filmy i obrzerając się na mojej, zaskakująco wygodnej kanapie.

Na szczęście miałam dziś wolne.. Nienawidze mojej pracy kelnerki w kawiarni na rogu. Wiem praca kelnerki nie jest zła i na dodatek mam blisko. Problem jest mój szef. Jaki jest sposób żeby zarabiać pełną pensje bez zostawania po godzinach ? To proste. Wystarczy obciągnąć mu na zapleczu i dać się wymać. Druga opcja brzmi tak, że po prost dasz mu się przelecieć. Ja nie zamierzałam i nie zamierzam podjąć się żadnej z nich. Nawe jeśli oznacza to utrate pracy.

- Odwiedze cię jutro w pracy moja " dzieczyno " - odzywa się Kev.

- Może chociaż przy tobie mój " chłopaku " będze trzmał łapy przy sobie i nie spróbuje przelecieć.

- Wiem, że już przerabialiśmy ten temat.. ale ciągle uważam, że powinnaś rzucić tę robote..

- Wiesz, że nie moge, choć bym nie wiadomo jak chciała. Bez pracy nie zapłace za mieszkanie i rachunki, a nie moge wrócić do domu. Moja matka nie ma tyle pieniędzy, aby utrzymać i sobie i mnie.. zwłaszcza w moim stanie.. dlatego się wyprowadziłam.. - tłumacze mu po raz kolejny. To nie jest dla mnie łatwy temat.

- Wiem.. ale jak coś ci zrobi, ma wpierdol - posyła mi uśmiech.

- Dziękuje - przytulam go mocno.

Po godznie 21 odprowadzam Kevina pod same drzwi. Całuje mnie na pożenanie w policzek. Schodzi scjodam w strone wyjścia. Ma trochę do przejścia gdyż mieszkam na 6 piętrze, a winda jak zwykle jest popsuta.

- Przepraszam. Może się pani przesunąć ? - słysze nagle za sobą.

Odwracam się i widze mężczyzne stojącego na schodach i próbójącego przejść dalej z dużym pudłem w rękach. Odsuwam się na bok dzięki czemu mężczyzna może przejść. Wchodzi do, jak mi się do tej pory wdawało, niezamieszkanego mieszkania, zostawia pudło i wychodzi zamykając drzwi na klucz.

- Przepraszam.. pan się tu wprowadza ? - pytam grzecznie

- Nie. Ja tu tylko pracuje. Nowy właściciel będzie dopiero dziś, późnym wieczorem - tłumaczy. - Dobrej nocy życze.

- Dziękuje i wzajemnie - żegama się i wchodze do mieszkania.

Biore szybki ciepły prysznic, po czym przebieram się w nową bieliznę, za dużą koszulkę i kłade się do łóżka opatulona kołdrą.

Ciekawe kim jest nowy sąsiad. Może nie ma ponad 30 lat, ani poniżej 12 jak wszyscy tutaj ? Może będzie w moim wieku lub troche starszy ? Nie ważne w sumie jaki... i tak musze mieć z nim jak najlepsze stosunki jeśli nie chce mieć codzienie policji w mieszkaniu przez głośnie zachowanie Kevina.

Po 10 minutach rozwyśleń odpływam do kraini Morfeusza z milionem pytań w głowie, na które jak na razie nie znam odpowiedzi.

Hej :) pierwszy rozdział już za nami ^-^ co sądzicie ? Mam nadzieje, że się spodobał ;3 życzę miłego czytania i wytrwałości ze mną podczas pisania tego ff

Never ForgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz