Rozdział 2

407 20 1
                                    

Budzi mnie dźwięk budzika. Jest poniedziałek, czyli mój dzień pracy. Nie studiuje. Nie stać mnie na to. Niby mogłabym ubiegać się o stypendium, ale pochodze z biednej rodziny i wiem, że bym go nie dostała. Pogodziłam się już z tym.

Wstaje z łóżka i biorąc ubrania na dzisiejszy dzień, kieruje się do łazienki. Ubieram się i myje zęby. Po zrobieniu lekkiego makijażu whchodze z pomieszczenia i ide do przed pokoju. Zakładam vansy i torbe na ramię i wychodze z mieszkania. Gdy stoje przed drzwiami przygladam się drewnianej powłoce przede mną przez chwile, po czym ide w stronę kawiarnii myśląc o nowym sąsiedzie, którego jeszcze nie poznałam.

Po 10 min obsługuje już pierwszych klientów, którzy przyszli o tak wczesnej porze. No bo kto normalny pije kawe o 6:30 ? Większość ludzi dopiero wstaje.

Po obsłóżeniu kilku klientów posprzątaniu stolików, baru i rozłożeniu ciastek jest już 10. Jasmen jak zwykle nie ma. Pewnie wczorja wieczorem nie źle zabawiałam szefa na zapleczu.

Z tego wynika, że do przerwy na lunch będe sama dopóki nie przyjdzie Anna. Zapowiada się długi męczący dzień. A najgorsze jest to, że nie ma Kevina, a Alex, nasz szef, będzie wzywał nas do siebie na ustalenie czy zgadzamy się na układ z krótszymi godzinami. Zawsze gdy widział mojego przyjaciela w kawiarii próbował trzymać łapy przy sobie. Ale co teraz gdy go nie ma ?

- Black, do gabinetu prosze - słysze z drugiego końca kawiarni.

O nie...

Powolnym krokiem kieruje się do biura Alexa. Stoje pod drzwiami i pukam lekko w drzwi, a gdy słysze proszę, wchodze do środka.

Pokazuje mi głową, żebym siadła na krześle obok niego, co niechętnie robie.

- Więc... wiesz i czym chce porozmawiać ?

- Wiem..

- Zmieniłaś deyczję ?

- Nie.

- Ale.. przemyśl to.. - siada na krześle na przeciwko mnie i daje rękę na moje kolano. - Nie chciałabyś mieć teraz wolnego jak Jasmen ?

- Napewno nie tak...

- To przcież nic strasznego.. - jedzie swoją brudną łapą w góre. Czuje się tak bezsilnie i zaczynam być tak przerażona, że moje ręce zatrzynają się trząść. - Jeden raz w tygodniu będziesz robiła mi dobrze i pożegnasz się z tyloma godzinami pracy... lub wybierz drugą opcje i zarabiaj pełną pensję.

- Nie... - mój głos lekko drży.

Sytuacja pogorsza się wtedy, gdy czuje jak przejeżdrza swoim nosem po mojej szycji, na co szklą mi się oczy. Jednka gdy czuje jego ręke pod moja koszulką próbuje wstać jednak chwyta mnie mocno za ramię.

- Przemyśl to - poluźnia lekko uścisk, więc od razu wstaje i wychodze.

Opieram się o ściane i próbuje wyrównać oddech. Moje ręce ciągle się trzęsą, ale po mimo tego i tak idę obsługiwać klientów.

Przejmuje zamówienie od Anny, która już przyszła i zanosze kawę do stolika numer 8. Jestem już prawie przy stoliku jednak moje ręce tak się trzęsą, że gdy się schylam by odstawić filizanke ta spada z tależyka na stół a jej zawartość rozlewa się na klienta.

- Coś ty kurwa zrobiła ! - warczy na mnie mężczyzna z mnóstwem tatuaży, zwłaszcza na lewje ręce. Podnosze na chwilę głowę dostrzegają na głowie wysokiego chłopaka burze loków na głowie oraz piękne zielone oczy. Piękne oczy, które w tym momencie ciskają we mnie piorunami przez co spuszczam wzrok tak szybko jak go podniosłam.

- Ja prze-przeraszam, nie chciałam - mój głos zdradza moje przerażenie. Jednak nie jest ono spowodowane jego osobą. Nie, tylko osobą mojego szefa, gdyż wiem jaka czeka mnie kara, gdy klient pójdzie się poskarżyć.

- I co mi z twoich przeprosin ?

- Ja..

- Oby twój szef był wyrozumiały..

- Prosze nie - pomimo starań słychać, że mój głos jest płaczliwy. Podnosze głowę szybko mrugając, żeby się nie rozpłakać.

Patrzy na mnie zdziwionym, jednak ciągle złym spojrzeniem po czym kręci głową.

- Masz szczęście, że nie mam dziś chumoru na kłótnie... ale następnym razem będzie inaczej - ostrzega, a następnie bieże kurtke i wychodzi z lokalu.

Stoje jeszcze dosyć długą chwilę w tym samym miejscu nie mogąc się ogarnąć. Nagle czuje na tamieniu rękę Anny.

- Sky.. idź już do domu.. nie dasz rady pracować w takim stanie. Ja sobie poradze - zapewnia.

- Dziękuje.. - posyłam jej lekki uśmiech.

Biore kurtkę z zaplecza i wychodze na zewnatrz. Kieruje się w strone mojego bloku. Po drodze wstepuje jeszcze szybko po małe zakupy soprzywcze. Po 20 min jestem już na klatce schodowej. Wspinam się po schodach na 6 piętro z 2 nie pełnymi siatkami jedzenia. Gdy jestem już pod drzwiami przekładam siatki do jednej ręki i wyciągam klucz z torebki. Nie stety moje dłonie ciągle drża, co jest skutkiem tego, że klucze upadają na ziemię. Już mam się po nie schylić gdy czyjaś opalona dłoń z wytatułowanym krzyżem po zewnętrznej stronie, sięga po nie pierwsza.

Już gdziś widziałam ten tatuaż...

Podnosze wzrok i moim oczą ukazuje się brunet z kawiarni.

- Widze, że w życiu codziennym też jesteś niezdarna.. - mówi podając mi klucze na co mu cicho dziękue. - Kto wogóle zatrudniłby taką nie zdare jak ty ?

To nie było miłe.. Dlatego czym predzej próbuje otworzyć zamek w drzwiach. Gdy wyjmuje klucz, słysze otwierające się drzwi, jednak to nie moje.. dźwięk dochodzi zza mnie..

Otwieram szybko drzwi i będąc w środku mieszkania chwytam za klamke z zamiarem ich zamknięcia, lecz zatrzymuje mnie głos chłopaka, który stoi we framudze drzwi na przeciwko.

- Musisz mieć bardzo wyrozumiałego szefa - mówi kpiąc po raz kolejny z mojego zniezdarstwa.

- Nawet nie wiesz jak bardzo - mówie, a po moim policzku spływa nie chciana łza. Wiem, że ją zauważył, bo wyraz jego twarzy z kpiącej zmienił się na zdziwioną i próbującą zrozumieć aluzje moich słów.

Zatrzaskuje szybko drzwi mieszkania po czym daje upust moim emocją. Nie przejmuje się tym, że ktoś może przyjść i zobaczy mnie cała zaryczaną.

A więc jednak nici z dobrej relacji z nowym sąsiadem..

Hej hej ! Oto drugi rozdział
Do następnego

Never ForgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz