↳𝐬𝐞𝐜𝐫𝐞𝐭𝐬 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐜𝐨𝐦𝐞 𝐨𝐮𝐭

566 21 7
                                    

Characters: [T.I] [T.N]; Dean Winchester, Castiel; mentioned: Sam Winchester

Pairings: Dean Winchester x [T.I] [T.N]

Description: [T.I] i Dean od pewnego czasu spotykają cię ze sobą, po kryjomu. Utrzymanie ich związku w tajemnicy jest ważne dla mężczyzny, jednak [T.I] zaczyna mieć tego dość.

⁹²¹ ʷᵒʳᵈˢ

⁹²¹ ʷᵒʳᵈˢ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.









꧁꧂

Ich związek, mimo, iż stosunkowo świeży, oparty był na najsolidniejszym fundamencie, jaki może istnieć. Na prawdziwej i szczerej przyjaźni. [T.I] nie mogła jednak nie przyznać, iż ukradkowe spojrzenia, niby przypadkowy dotyk, zwykle otarcie o siebie dłoni, nie wprawiały jej serca w szalony galop, a na jej poliki nie wpływał dorodny rumieniec. Przy nim czuła się jak zakochana nastolatka, czuła, jakby za pomocą ich uczucia mogła przenosić góry. Jednak nie tylko te kwestie przypominały kobiecie w ich związku, zwykle, nastoletnie zauroczenie. Bowiem Dean wcale nie chciał pokazać światu, jak mocno się kochają, ba, nie chciał tego pokazać nawet własnemu bratu! Argumentował to m.in. tym, iż Sam mógłby tego nie zaakceptować, gdyż zawsze w trójkę jeżdżą na polowania, iż gdyby jego wrogowie dowiedzieli się o tym, mogliby zrobić jej krzywdę. I, na Chucka, ona naprawdę to rozumiała, jednak tak po prostu, po ludzku, chciała móc zasnąć w jego ramionach, tak jak co wieczór, a otwierając rano oczy chciała móc wciąż mieć go przy sobie, nie tylko zimne miejsce, które pozostawiał po sobie, gdy wychodził zaraz po tym, gdy zasnęła. Chciała wejść rano do kuchni i móc ucałować go na dzień dobry, a nie powstrzymywać się od jakichkolwiek gestów. Męczył ją fakt, że musieli ukrywać swoje relacje, jak zakochani nastolatkowie, którzy bali się być przyłapani przez rodziców. Wiele rozmów na ten temat, cholera, wszystkie ich rozmowy na ten temat, kończyły na jednym: „tak jest bezpiecznej".

Oczywiście tylko ślepiec nie zauważyłby rosnącego wokół tej dwójki uczucia. Sam z łatwością wykrył intencje brata, co do ich wspólnej przyjaciółki i wiele razy aranżował sprawy tak, aby musieli spędzić trochę czasu razem. Z radością zauważał nawet, że przynosiło to pozytywne skutki. Z początku odczuwał lekki dyskomfort przebywając w ich otoczeniu, wyczuwając napięcie pomiędzy nimi panujące. Ignorował jednak posyłane sobie półuśmiechy, znaczące spojrzenia, czy z pozoru przypadkowy dotyk. Z czasem odkrył, iż sam stał się fanem numer jeden tej dwójki razem. Wiele razy chciał podejść do [T.I] i zaprosić ją na randkę za swojego brata, a jego postawić przed faktem dokonanym, jednak postanowił nie wtrącać się w ich sprawy aż tak bardzo i niczym widz, po prostu obserwował. Z czasem nawet Castiel zauważył znaczące zachowanie tej dwójki względem siebie, jednak nie mając zbyt dużej wiedzy o relacjach międzyludzkich, uznał to za coś naturalnego.

Po jednej, z kilku ostrzejszych wymian zdań, pomiędzy tajemnymi kochankami, Dean postanowił zabrać [T.I] na przejażdżkę i małe zakupy. W końcu, co poprawi humor kobiety bardziej, niż zakupy? Siedzieli w samochodzie, w przyjemnej dla ucha ciszy, wsłuchując się w cichą muzykę lecącą z radia.

— Jesteś zła? — Bardziej stwierdził, niż zapytał, kątem oka zerkając na kobietę, której sam widok przyprawiał jego serce o szybsze bicie.

— Nie jestem zła, po prostu... — Zaczęła łagodnie, nie do końca wiedząc, jak ubrać w słowa to, co czuje. Wzięła głęboki wdech i po zebraniu myśli zabrała głos ponownie:

— Po prostu brakuje mi ciebie, mimo, że cały czas jesteś obok, brak mi cię. Nie mogę cię przytulić, pocałować, ani nawet dotknąć, gdy tego potrzebuję

Zielonooki, ku zdziwieniu [T.I], zatrzymał impalę na najbliższym zjeździe, wyłączając jej silnik.

— Przepraszam — Wydusił z siebie po chwili, nerwowo stukając palcami o kierownicę pojazdu. Prawda była taka, że nigdy nie był w poważnym związku z żadną kobietą. Wcześniej jego relacje z płcią piękną ograniczały się do jednorazowych zabaw. Z [T.I] było inaczej, nie musiała kosić kusych ubrań i wdzięczyć się przed nim, aby w jakikolwiek sposób go zainteresować czy podniecić. Nie musiała zabiegać o jego uwagę w desperacki, nierzadko żałosny sposób, jak to miały w zwyczaju inne kobiety. Wystarczyło jedno spojrzenie jej pięknych, przejrzystych oczu, a on przepadał. I przysiągł sobie, że dla niej mógłby przepadać codziennie po pare razy.

— Widzę, że to sytuacja bez wyjścia i przepraszam, że narzuciłem ci to, [T.I], naprawdę cię kocham i... — Zaczął, jednak nie dane było mu dokończyć.

— Nie przepraszaj — Wtrąciła się, łapiąc go za dłoń i unosząc ku swojej twarzy, aby móc zostawić na niej delikatny pocałunek. Winchester spojrzał na nią tęsknym wzrokiem i zrozumiał, co miała na myśli mówiąc, iż mimo, że jest blisko, odczuwała jego brak. Nachylił się z zamiarem złożenia subtelnego pocałunku na jej ustach, jednak [T.I] odczytała jego intencje i sprawnie, jednym ruchem znalazła się na jego kolanach, skradając z jego ust to, co sam zamierzał jej dać.

— Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem — Wyznał z głupkowatym i typowym dla siebie uśmieszkiem, ponownie odnajdując jej usta. Jego humor natychmiastowo odnalazł swoje miejsce.

— Obiecuję, że po powrocie do domu wszystkim wykrzyczę, jakim jestem szczęściarzem, że cię mam — Powiedział, na moment odsuwając się od kobiety i przykładając swoją dłoń w miejsce serca:

— Słowo harcerza!

— Nigdy nie byłeś harcerzem! — Wyrzuciła ze śmiechem [T.I]. Oboje jednak szybko zatracili się w pocałunkach, gdy dłonie starszego z braci Winchester odnalazły biodra [T.I], a jej ręce objęły kark zielonookiego. Atmosfera w impali podnosiła się z każdą sekundą, a dwójce zainteresowanych zaczynało się robić coraz bardziej gorąco, co efektowało rozpinaniem guzików ubioru obydwóch kochanków. [T.I] jednak z głośnym piskiem odskoczyła od chłopaka, uderzając głową w podsufitkę, a plecami naciskając klakson. Zdziwiony spojrzał na tylne siedzenie, tam, gdzie wpatrywała się kobieta.

— Witaj Dean, [T.I] — Przywitał się anioł, tak jak to zwykle miał w zwyczaju, kompletnie nie zwracając uwagi na niezręczność, w jaką wprawił swoich przyjaciół.

— Cas, do cholery, mógłbyś najpierw zadzwonić! — Wyrzucił mu Dean, nerwowo poprawiając się na przednim siedzeniu impali.

Cóż, teraz przynajmniej łatwiej będzie im powiedzieć o ich związku.


꧁꧂

P.

𝐄𝐀𝐓 𝐏𝐈𝐄, 𝐊𝐈𝐋𝐋 𝐃𝐄𝐌𝐎𝐍𝐒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz