↳𝐟𝐛𝐢 𝐨𝐩𝐞𝐧 𝐮𝐩! ᵖᵃʳᵗ²

393 15 31
                                    

Characters: Sam Winchester, Dean Winchester, [T.I] [T.N], Charlie Bradbury

Pairings: Charlie Bradbury x [T.I] [T.N] (platonic);
Sam Winchester x [T.I] [T.N] (platonic);
Dean Winchester x [T.I] [T.N] (platonic)

Description: [T.I] już po pierwszych chwilach współpracy z detektywami Winchester wie, że ta dwójka mocno namiesza jej w głowie i miesiąc współpracy z nimi będzie bardzo ciekawy i przyjemny.

²⁴⁸⁰ ʷᵒʳᵈˢ

²⁴⁸⁰ ʷᵒʳᵈˢ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.









꧁꧂



— Dobrze, że was widzę! — Wykrzyknęła wesoło rudowłosa, gdy [T.I] wraz z braćmi Winchester przekroczyła próg komendy, tuż po wspólnym śniadaniu w kawiarni obok.

— Jakieś wieści? — Zapytała psycholożka, a dwaj mężczyźni wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, ciesząc się, iż ich tymczasowa partnerka aż tak zaangażowała się w prowadzoną przez nich sprawę.

— Zapraszam detektywów do mojego królestwa — Odpowiedziała tajemniczo, uśmiechając się porozumiewawczo do [T.I] i puszczając jej oczko, pociągnęła ją za dłoń ku drzwiom swojego miejsca pracy.

— Hej, nie kradnij nam partnerki! — Krzyknął za nimi Sam, jednak Bradbury wydawała się kompletnie nie przejmować gorącymi sprzeciwami dwójki przystojnych detektywów. Cóż, zawsze miała słabość do twardych kobiet, a bez dwóch zdań [T.I] była jedną z nich, walczącą o swoje miejsce w hierarchii kariery stricte męskiej, koło silnych i, zazwyczaj śmierdzących potem, mundurowych. Towarzystwo [T.N] w jej gabinecie było miłą odmianą, a Charlie nawet nie starała się ukrywać, że w jej pobliżu odczuwała motyle w brzuchu.

— Po twojej minie wnioskuję, że odkryłaś coś naprawdę mocnego — Powiedziała [T.I], gdy tylko rudowłosa zasiadła przy swoim biurku, wystukując coś szybko w klawisze klawiatury. Ta tylko spojrzała na nią z zadziornym uśmiechem i przekręciła monitor komputera. W między czasie do pokoju zdążyli wejść dwaj detektywi.

— Joseph Smith często podróżował po kraju w sprawach służbowych, jego wyjazdy niejednokrotnie trwały kilka dni — Zaczęła rudowłosa, palcem wskazując na kilka punktów na ekranie monitora, gdzie również cała trójka skupiła swój wzrok.

— Wszystkie wyjazdy były dokładnie katalogowane, mam paragony z restauracji, kwitki z hoteli i nagrania z monitoringów, jednak jedna taka wycieczka pozostała bez jakichkolwiek świadczeń o jego pobycie tam, zero paragonów, kwitków i tym podobnych — Dodała zaraz, palcem pokazując kolejny punkt, w który wzrok wbili kolejno wszyscy.

— Kiedy i gdzie to było? — Zapytał zniecierpliwiony Dean, tupiąc nerwowo nogą. Rozwiązanie mogło być tak blisko!

— Spokojnie ogierze, właśnie chce do tego dojść! Daj mi moje pięć minut! — Żachnęła się Bradbury, teatralnie łapiąc za serce, na co [T.I] zachichotała. Przy swoim ówczesnym trybie pracy niezbyt często zaglądała do tej części komendy. Między Bogiem, a prawdą, miała bardzo mały kontakt z resztą współpracowników, zajmowała się raczej tymi, którzy potrzebowali wsparcia psychicznego, pokrzywdzonymi, rodzinami ofiar, bądź tymi, których trzeba było sklasyfikować jako poczytalnych, lub też całkowicie odwrotnie. Dlatego każda chwila, która była odskocznią od, jej zwykle szarych, roboczych dni, była dla niej naprawdę cenna i czerpała garściami to, co oferowała jej zaistniała sytuacja.

𝐄𝐀𝐓 𝐏𝐈𝐄, 𝐊𝐈𝐋𝐋 𝐃𝐄𝐌𝐎𝐍𝐒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz