↳𝐟𝐛𝐢 𝐨𝐩𝐞𝐧 𝐮𝐩! ᵖᵃʳᵗ¹

500 14 8
                                    

Characters: Sam Winchester, Dean Winchester, [T.I] [T.N], Charlie Bradbury

Pairings: None

Description: [T.I] pracuje jako psycholog policyjny na komendzie głównej w Kansas, gdzie jedna z par detektywów przysparza szczególnych problemów całej reszcie pracowników. [T.N] zostaje więc wysłana, aby przypatrzeć się ich pracy oraz zaprzestać pojawiającym się sprzeczkom.

²⁶⁷⁹ ʷᵒʳᵈˢ

²⁶⁷⁹ ʷᵒʳᵈˢ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.








꧁꧂


Stukot obcasów rozniósł się po podłodze wyłożonej kaflami i echem odbił się od błękitnych ścian komisariatu.

— Witaj Melanie — Kobiecy, spokojny głos wyszedł z uśmiechniętych i równo pomalowanych ust przybyłej kobiety.

— Dzień dobry, doktor [T.N] — Przywitała się miło młoda recepcjonistka, unosząc wzrok znad pliku papierów, które przeglądała.

— Oh, prosiłam, abyś mówiła mi po imieniu! — Odpowiedziała kobieta, opierając się łokciami o marmurowy blat, przyglądając się pracy blondynki. — Jak ci mija dzień? Dużo pracy?

— Narazie cisza i spokój, detektywi Winchester są w terenie, więc praca jest miła i spokojna — Wyznała, uśmiechając się nieśmiało.

— Ah tak, mogłam się domyśleć, że dlatego jest tutaj tak cicho — Odpowiedziała kobieta z ciepłym uśmiechem. Sekundę później drzwi komendy otworzyły się z głośnym trzaskiem, powodując drgnienie obu kobiet. Pomieszczenie wypełniło się podniesionymi głosami dopiero co przybyłych mężczyzn.

— Gdybyś był choć trochę profesjonalny i nie podrywałbyś tamtej pielęgniarki, zdążylibyśmy wypytać go o więcej! — Wysoki mężczyzna przekroczył próg pierwszy, nerwowo przeczesując palcami swoje przydługie, jak na gust [T.I], włosy.

— Gdybyś zapakował swój wielki tyłek i wymodelowane włosy do samochodu wcześniej, może faktycznie teraz wiedzielibyśmy choć trochę więcej! — Trochę niższy, jednak wciąż wysoki blondyn był tuż za nim, w zabawny sposób gestykulując rękoma.

— Wywołałyśmy wilki z lasu — Westchnęła [T.I], skinieniem głowy dziękując blondynce za kawę, którą ta właśnie zalała wrzątkiem. Ta tylko odpowiedziała niemrawym uśmiechem, kręcąc z dezaprobatą głową. Bracia Winchester skutecznie uprzykrzali życie praktycznie każdemu pracownikowi komendy, począwszy od komendanta, przechodząc przez kadry, recepcjonistkę i techników, kończąc na przemiłych paniach sprzątających, które na sam ich widok były gotowe bić mopami.

— Na litość, to komenda policji, a nie przedszkole, co wy dwoje znów wyprawiacie! — Warknął zmęczonym głosem Jeff Gilinsky, komendant i szef jednostki.

𝐄𝐀𝐓 𝐏𝐈𝐄, 𝐊𝐈𝐋𝐋 𝐃𝐄𝐌𝐎𝐍𝐒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz