↳𝐟𝐚𝐯𝐨𝐫𝐢𝐭𝐞 𝐧𝐨𝐧-𝐚𝐧𝐠𝐞𝐥

454 19 14
                                    

Characters: [T.I] [T.N], Gabriel

Pairings: Gabriel x [T.I] [T.N] (platonic)

Description: Imagin na prośbę Marcysia0902. Gdzie Gabriel traci swoją łaskę, zostaje zwykłym człowiekiem i na „dzień dobry" łapie grypę, a [T.I] z wielką chęcią zajmuje się swoim ulubionym nie-aniołem.



¹⁰⁰² ʷᵒʳᵈˢ

¹⁰⁰² ʷᵒʳᵈˢ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.









꧁꧂


Okropny gorąc rozlewała się po jego ciele, pozostawiając strużki potu na czole, więc zdjął z siebie jeden z wełnianych kocy, które wcześniej nałożyła na niego [T.I], tylko po to, aby zaraz ponownie się nim okryć, czując przeszywającego go na wskroś dreszcze, spowodowane nagłym przypływem zimna. Jęknął gardłowo z niezdecydowania swojego organizmu, którego sam nie był w stanie aktualnie zrozumieć, i zaraz tego pożałował. Jego gardło boleśnie zacisnęło się, zupełnie jakby połknął różę z kolcami, a może raczej same kolce, które boleśnie wbijały się w jego krtań za każdym razem, gdy chciał wydobyć z siebie jakikolwiek, chociażby najmniejszy, dźwięk. Przymknął na chwile oczy, czując, jakby pod jego powiekami budowała się zupełnie nowa Sahara.

— Jak się czujesz? — Zapytała [T.I], wchodząc do pokoju blondyna jeszcze w płaszczu i kozakach, w dłoniach dzierżąc pokaźnych rozmiarów reklamówkę z logiem pobliskiej apteki. Gabriel posłał jej tylko wymowne spojrzenie, a jego szare tęczówki zachodziły łzami, sam nawet nie wiedział, dlaczego.

— Rozumiem aluzję — Odpowiedziała melodyjnym głosem, wieszając płaszcz na krześle, pozbywając się kozaków i chwytając reklamówkę, aby wypakować wszelkie potrzebne produkty. Uśmiechnęła się ciepło, głaszcząc dłonią polik archanioła. Lekko drgnął, przez jego ciało przeszedł delikatny deszcz, a na jego twarzy pojawiły się rumieńce, wiedząc, że kobieta zauważyła to wszystko. Uśmiechnęła się pod nosem, zauważając jak jej dotyk na niego działa, jednak nie odezwała się ani słowem, nie chcąc go zawstydzać.

— Jesteś cały rozpalony, na szczęście mam na to odpowiednie specyfiki! — Dodała pokrzepiającym głosem, sięgając po odpowiednie lekarstwa.

Blondyn wykręcał głowę w każdą możliwą stronę, aby tylko uniknąć zażycia syropu przeciwgorączkowego. [T.I] czuła się, jakby walczyła z wściekłym pięciolatkiem w przedszkolu. W końcu jej cierpliwość osiągnęła stan krytyczny i kobieta po prostu złapała twarz anioła i siłą, wręcz wepchnęła, łyżkę z lekarstwem do jego ust. Ten tylko skrzywił się i pokręcił głową, czując, jak nieprzyjemne dreszcze raz jeszcze przechodzą jego ciało na wskroś. [T.N] dała mu jeszcze resztę lekarstw. Tabletki na gardło, witaminy, tabletki przeciwbólowe, a nawet i krople do oczu. Była w stanie zrobić naprawdę wiele, aby Gabe poczuł się lepiej. Bardzo zależało jej, aby zapewnić mu jak najlepszy krok w człowieczeństwo, jednak ten pechowiec na „dzień dobry" zachorował, co pokrzyżowało wiele jej planów, na wspólny czas z Gabrielem. Nie zamierzała się jednak poddawać, wszystkie swoje plany zdąży spełnić, gdy tylko postawi blondyna na nogi, co stało się jej kolejnym celem. Nienawidziła patrzeć, jak cierpi i o tyle, o ile, jako archanioła ciężko było go zranić, tak teraz, jako człowiek, był kruchy i wrażliwy, podatny nawet na lekki wiaterek. A [T.I] w głębi serca po prostu chciała zrobić wszystko, aby poczuł się lepiej, aby móc chronić go nawet przed parszywymi podmuchami zdradzieckiego wiatru.

Poprawiła poduszkę anioła i nakryła go ponownie kocem, który zsunął się z jego obolałego ciała, podczas gdy unikał przyjęcia leków. Już wykręcała się do wyjścia, jednak rozgrzana dłoń blondyna pochwyciła jej nadgarstek:

— Zostań ze mną — Wychrypiał cicho, a jego szare tęczówki wbiły się w jej postać, wypowiadając nieme prośby, których głos nie był w stanie wymówić.

— Musisz coś zjeść, wtedy poczujesz się lepiej — Odpowiedziała [T.I] delikatnym głosem, jednak dłoń blondyna wciąż kurczowo trzymała drobny nadgarstek kobiety, jakby bojąc się, że gdy tylko ją puści, ona zniknie i nigdy więcej nie wróci, pozostawiając go samego już do końca.

— [T.I], proszę... — Szepnął, starając się zrobić najbardziej niewinną i pokrzywdzoną minę, jaką tylko mógł.

— Przygotuje ci jedzenie i jestem do twojej dyspozycji — Westchnęła, uśmiechając się słodko, masując dłonią knykcie anioła. — Obiecuję — Dodała zaraz, widząc wahanie w oczach Gabriela. Koniec końców z głośnym westchnieniem puścił rękę [T.I], a ta czym prędzej skierowała swoje kroki do kuchni, biorąc się za przygotowanie ciepłego rosołu, wedle przepisu jej mamy.

Gdy wreszcie ponownie pojawiła się w drzwiach anioła, ten początkowo nawet nie zauważył dzierżonej w jej dłoniach tacy z jedzeniem, gdyż całą swoją uwagę skupił na jej twarzy. Zupełnie, jakby nie widział jej parę miesięcy i starał się zapamiętać jak najwiecej szczegółów, gdyby zaraz znów miała zniknąć. W rzeczywistości, te parę miesięcy, było zaledwie dwoma godzinami, jednak Gabriel wręcz usychał z braku ciepła jej drobnych dłoni, dreszczy, spowodowanych jej piorunującym wzrokiem czy malinowych ust, z których wypływały słowa, tworzące piękne historie. Tak piękne, iż nawet te zasłyszane w niebie nie mogły się z nimi zrównać. Blondyn nie wiedział, kiedy zaczął pragnąc uwagi kobiety w całości i tylko dla siebie. Zdawał sobie sprawę, iż jego zachowanie było dziecinne i samolubne, w końcu [T.I] ma też inne zajęcia, aniżeli opiekowanie się nim. Nie mógł jednak opanować tego palącego uczucia w piersi, za każdym razem, gdy tracił ją z oczu, a do jego głowy przychodziły myśli i przekonania, iż może spędzać czas z kimś innym, niż on.

Prowadzony właśnie tym żarem w swoim sercu, zapytany przez nią, czy czuje się choć trochę lepiej, odpowiedział, że nie. Jego gardło przestało boleśnie chrypać, jakby wszystkie kolce zamieniły się w delikatne stokrotki, otulające jego krtań przyjemnym chłodem. Jego ciałem nie wstrząsały już niekontrolowane, naprzemienne wstrząsy zimna i gorąca, a pustynia pod jego powiekami nagle zamieniła się w czyste i spokojne strumienie Nilu. Mimo to, zakasał w dłoń, wtulając swoje ciało w [T.I], chowając twarz w zagłębieniu jej szyi, nie chcąc, aby przestała się nim opiekować. Nie chcąc, aby on przestał być głównym adresatem całej jej uwagi i miłości.

[T.I] z uśmiechem na ustach wtuliła swojego ulubionego archanioła mocniej w swoje objęcia, delikatnie głaszcząc go po włosach, gdzieniegdzie pozwalając sobie zapleść nawet małe warkoczyki. Doskonale wiedziała, że czuje się lepiej, że jej leki i potrawy może nie wyleczyły go całkowicie, ale na pewno podniosły go choć trochę na nogi. Jednak zamiast opuścić jego pokój, pogniewać się za kłamstwo i zająć się swoimi sprawami, po prostu sama ułożyła się wygodniej, kładąc brodę na czubku głowy blondyna i nucąc swoją ulubioną melodię odpłynęła w objęcia Morfeusza.

Po prostu wcale nie chciała, aby ktoś inny dostawał miłość i opiekę, którą przeznaczała tylko dla niego, dla swojego ulubionego nie-anioła.




꧁꧂

P.

𝐄𝐀𝐓 𝐏𝐈𝐄, 𝐊𝐈𝐋𝐋 𝐃𝐄𝐌𝐎𝐍𝐒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz