20

62 21 104
                                    

 — To tam pierwszy raz się spotkaliśmy.

Patrzyłam nieprzytomnym spojrzeniem na Emesa, następcę tronu z rodu Valano i musiałam wypowiedzieć jego pełny tytuł, żeby wybudzić się z otępienia.

— Książę... - zaczęłam, jednocześnie podnosząc się z krzesła, by móc się ukłonić, zgodnie z etykietą.

— Rimerze mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli poproszę twoją towarzyszkę do tańca. - zwrócił się bezpośrednio do chłopaka, a ja spojrzałam na niego nieco błagalnie, by się nie zgodził.

Brunet nie mógł jednak odmówić następcy tronu i jednocześnie jubilatowi. Chwilę przyglądał się mojej twarzy i nie mógł nie zauważyć mojego przerażonego spojrzenia, jednak mimo to skinął głową w stronę blondyna.

Było mi głupio z powodu swojego zachowania podczas pierwszego spotkania, nie okazałam mu należytego szacunku i miał prawo mnie za to ukarać. Nie wydawało się, by miał taki zamiar, mimo to moje policzki nieco nabrały czerwieni z zażenowania.

— Pozwolisz? - podał mi dłoń, a ja przyjęłam ją bez ociągania.

Książę poprowadził mnie na środek parkietu, a pary dotąd tańczące, rozstąpiły się, robiąc miejsce synowi władcy. Orkiestra zmieniła melodie, a Emes ułożył dłoń w dole moich pleców i nieco przysunął do siebie. Dyskretnie rozejrzałam się i zgodnie z moimi przypuszczeniami nasza dwójka wzbudzała więcej ciekawości niż sam król.

Nabrałam powietrza w płuca i próbowałam przypomnieć sobie kroki, które niegdyś miałam w jednym palcu, ale czas sprawił, że pojawiły się luki w pamięci.

Równo z muzyką zaczęliśmy swój taniec, Emes na szczęście dobrze prowadził i wszelkie moje niepewne ruchy były maskowane. Odetchnęłam dopiero po minucie, gdy reszta par dołączała do nas jedna po drugim, wypełniając parkiet i chroniąc mnie przed wścibskimi spojrzeniami.

— Więc należysz do Nemrodów. - zaczął, nie gubiąc rytmu nawet na chwilę. - Powinienem się tego domyśleć w momencie, gdy stanęłaś w mojej obronie.

Spojrzałam na chłopaka, który rzucił mi nieco rozbawione spojrzenie.

— Uważasz książę, że nikt inny, zdając sobie sprawy z twojej pozycji, nie rzuciłby się z pomocą? Czy chodzi o to, że jestem kobietą nie bojącą się użyć miecza w chwili zagrożenia?

Te słowa musiały nieco zbić go z tropu, ponieważ przystanął na niemal niezauważalną sekundę.

— Nie to miałem na myśli. - zieleń jego oczu stała się intensywniejsza, jakby próbował pokazać szczerość swoich słów. - Przyznaje się, że niewiele kobiet tak dobrze włada mieczem, by znaleźć się w szeregach Kręgu. Mnie za to ujęła twoja odwaga i pewność w czynach.

— Książe wybaczy...

— Po prostu Emes. - wtrącił.

— Melley. - dopełniłam formalności i postanowiłam kontynuować. - Wybacz, że w tamtym momencie zabrakło mi należytych manier, mam nadzieję, że nie chowasz urazy.

Ponownie odwróciłam wzrok w jego stronę, by móc wyczytać prawdę z jego oczu i zauważyłam, że nie odrywał ode mnie wzroku od ostatniego razu.

— Nie śmiałbym, na pewno nie do kogoś, komu zawdzięczam życie.

Uśmiechnęłam się delikatnie, ponieważ poczułam schodzące ze mnie napięcie, a on to odwzajemnił. Zrobił niepasujący do melodii obrót, na co się zaśmiałam, czym mi zawtórował. Oczywiście orkiestra to wyłapała i wprowadziła żywszą melodię. Przetańczyłam kolejne dwa utwory i musiałam opuścić parkiet, ponieważ zauważyłam Chess'a i Nev'a idącego w stronę stolików. Początkowe sprzeciwy księcia, szybko udało się zagłuszyć pytaniem o możliwość tańca ze strony jednej z kobiet. Emes nie miał wyboru, będąc na parkiecie bez partnerki, a ja zniknęłam w tłumie, odprowadzona przez szmaragdowe tęczówki chłopaka.

NemrodziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz