Tydzień, bardzo ciężki tydzień minął, a ja nie miałam nic. Nic, co mogłoby pomóc chłopakowi. Praktycznie nie wychodziłam z pracowni, spędzałam tam zarówno całe dnie jak i noce, z krótkimi przerwami na kilka godzin snu w salce szpitalnej. Nikt nie miał odwagi mi przerwać, ale w oczach Chess'a mogłam zobaczyć zwątpienie, które tak próbował przede mną ukryć.
Drugą sprawą było moje wstąpienie do Kręgu. Rads się wybudził, więc mogliśmy to dokończyć, ale z uwagi na zaistniałą sytuację nikt nie wychodził z tą propozycją, do czasu, aż radcy zażądali potwierdzenia mojego przyjęcia. Wtedy nie miałam wyjścia.
Zebraliśmy się wszyscy przy okrągłym stole, na którym siedziała stara księga i złota misa, na obydwu przedmiotach widniał znak Nemrodów. Spojrzałam na wszystkich zebranych, mieli na sobie czarne peleryny, a każdy z nich trzymał w dłoni nóż, co wyglądało bardziej na obrzędy kultu, niż rytuał przyjęcia. Jednak Chess uprzedził mnie, że od kilkunastu lat rytuał zdołał się zmienić i zrezygnowano z wielu rzeczy, o których nawet wolał nie mówić. Ten obecny nazwał "papierkową robotą", którą wymagały przepisy i o który tak domagała się rada.
Podeszłam do starej księgi, otwartej w połowie, czytając ostatnie wpisy na pożółkłej kartce.
Nev Fuller, Rimer Farr, Rads Farr i Chess Ruley to ostatnie nazwiska widniejące na otwartej stronie. Załapałam za pióro i wpisałam swoje imię, ale gdy nadeszła pora nazwiska rodowego, zawahałam się. Wpisać? Niemal od śmierci rodziców nie posługiwałam się nim, nawet wpisując się do Ksiąg Wjazdowych zawsze podawałam tylko imię. Czy to, że pochodziłam z Królestwa Północnego miało jakieś znaczenie? Westchnęłam i drobnym pismem zapisałam "Melley Rabyn". Przy pozostałych imionach widniały krwawe ślady, dlatego podniosłam głowę, nie wiedząc co dalej z tym zrobić.
— Melley, wstępując do Kręgu, staniesz się jednym z Nemrodów, jednym z nas. Czy przysięgasz służyć Królowi i jego następcą? - Nev zabrał głos jako pierwszy, wyciągając przed siebie nóż.
— Przysięgam.
Lider przejechał ostrzem po wewnętrznej stronie swojej dłoni, a kilka kropel krwi wpadło do złotej misy. Na ten nagły ruch, mimowolnie się skrzywiłam.
— Czy przysięgasz oddać życie w obronie członków Kręgu? - kolejne pytanie zadał Rads.
— Przysięgam. - odpowiedziałam.
Misa powędrowała do chłopaka, a on wykonał ten sam ruch.
— Czy przysięgasz nigdy nie skrzyżować z nami ostrza? - głos Rimera odbił się od ścian, dodając mu wyniosłości.
Przysięgłam, a krew bruneta wypełniła mise.
— Czy przysięgasz zachować w tajemnicy istnienie Kręgu? - szaroniebieskie oczy Chess'a skupiły się na mnie.
— Przysięgam.
Kolejne krople krwi spłynęły do naczynia, a wtedy podano je mnie.
— Oddanie Królowi, wierność idei i lojalność Kręgu. Te cechy od dziś będą twoim powołaniem. - kontynuował Nev. - Krąg to rodzina, a my przyjmujemy cię do swojej.
Zanurzyłam palec w ciemnoczerwonej cieczy na dnie naczynia i przycisnęłam do kartki papieru, pozostawiając na niej świeży ślad.
Na tym mniej więcej skończył się rytuał, a ja stałam się Tropicielem w powszechnie nieistniejącym Kręgu Nemrodów.
— Muszę wrócić do domu Kai'a - powiedziałam to pewnego ranka do Chess'a.
Prawdopodobnie przeoczyłam coś ważnego, gdy ostatnim razem tam byłam, coś co mogłoby dać mi nowe spojrzenie na sprawę.
CZYTASZ
Nemrodzi
Fantasy"Odwieczny strach każdego z nas, nazywany przez mieszkańców Zmorami, to potwory niosiące za sobą śmierć, które co noc próbują przedostać się przez mury do miast."