9

74 21 79
                                    

 Siedziałam na koniu, kurczowo trzymając się grzywy, ponieważ chłopak siedzący za mną jechał zdecydowanie zbyt szybko niż sytuacja tego wymagała. To nie tak, że wierzyłam w jego słowa, prawda, miałam nadzieję, że rada nie wydała tak surowego wyroku, ale dobrowolnie zgodziłam się na powrót, ponieważ i tak nie zdołała bym przed nim uciec. Na pewno nie gdy nie spuszczał ze mnie wzroku, jakby obawiając się, że w każdej chwili mogę wpaść na jakiś głupi pomysł. Nawet teraz jego ręce po obu stronach uniemożliwiały mi ucieczkę, jednak z drugiej strony jakby chcieli się mnie pozbyć to Rimer zrobiłby to w lesie, zamiast kłopotać się z dowiezieniem mnie na miejsce.

Zza drzew wyłoniła się duża posiadłość, do której prowadziła ścieżka przez ogród. Gdzieś po drodze dostrzegłam taflę wody, ale było to jedynie mrugnięcie okiem, ponieważ szybko znaleźliśmy się przed drzwiami frontowymi. Zeszłam z konia z niewielką pomocą bruneta i omijając kawałki rozbitego okna, weszłam do środka.

Chłopak cały czas ciągnął się za mną jak cień, co powoli mnie irytowało.

— Spokojnie, nie ucieknę, nie musisz mnie tak pilnować. - spojrzałam się przez ramię, ale chłopak jedynie zrównał się ze mną, co i tak uznałam za jakiś plus.

Pomyślałam, że wyczerpał limit słów na dzisiaj i nieprędko ponownie usłyszę jego głos. Chłopak poprowadził mnie do drzwi, których szczerze nie rozpoznałam na pierwszy rzut oka, ale gdy tylko otworzył je przede mną, wzdrygnęłam się na widok schodów prowadzących w dół.

Zaciskając pięści weszłam pierwsza i trzymając się balustrady zeszłam do podziemi. Kiedy tylko zobaczyłam na końcu okrągły stół, przy którym kręciły się dwie postaci, przypomniałam sobie słowa Rimera. Czy naprawdę by mnie obronił, czy powiedział tak tylko po to by mnie uspokoić? Nie wiem dlaczego zaczęłam o tym myśleć właśnie w tym momencie, ale chyba po prostu obawiałam się ponownego spotkania.

Stanęłam na końcu holu, gdy Nev i Chess oderwali wzrok od rozłożonych na stole map i spojrzeli na mnie.

— Na Króla Kethara! Melley, co ty wyprawiasz? - blondyn podszedł do mnie, a ja instynktownie złapałam za rękojeść sztyletu, na którym jeszcze była zaschnięta krew, podobnie jak na moich rękach.

Chłopak zatrzymał się widząc, że straciłam do niego zaufanie i lepiej będzie jeśli nie będzie się zbytnio zbliżał.

— Co postanowiła rada? - nie chciałam ciągnąć tego w nieskończoność, dlatego od razu podjęłam ten ciążący mi temat. - Macie pozbyć się świadka?

— Usiądź Mel. - Nev wskazał na krzesło, ale ja nawet nie drgnęłam. - Rada postanowiła dać ci wybór.

Dopiero, gdy dotarł do mnie sens jego słów, ściągnęłam dłoń ze sztyletu i odwróciłam się. Rimer stał za mną, a kiedy nasz wzrok się skrzyżował, skinął głową prawie niezauważalnie na potwierdzenie słów lidera.

Podeszłam do stołu i usiadłam na krześle, dając za wygraną.

— Jaki wybór?

Mężczyźni wymienili spojrzenia i chyba uznali, że lepiej będzie jeśli to Nev mi to wyjaśni.

— Widziałaś zdecydowanie za dużo jak na osobę postronną. - zadrżałam, ponieważ nie brzmiało to najlepiej. - Ale Chess i Rimer wynegocjowali układ, który jest dla ciebie jedyną szansą.

Rzuciłam krótkie spojrzenie blondynowi, a jego spojrzenie mówiło mi, że nie był tym wszystkim zachwycony, martwił się, a mi się to udzieliło.

— Musisz dołączyć do Kręgu.

— Żartujesz, prawda? - spytałam po chwili, gdy nikt nie śmiał się odezwać, a przecież nie mogła być to prawda.

NemrodziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz