~ 12 ~

2K 62 14
                                    

Liam

 

Rano obudziłem się w całkiem dobrym humorze.

Wiedziałem, że byłem na urlopie, ale nie chciałem całkowicie wszystkiego zwalać na innych, więc na szybko zrobiłem kilka zestawień i wysłałem do Monic. Oczywiście bardzo mi podziękowała, bo miała siedzieć nad tym w weekend. Ze świadomością, że przeze mnie ludzie muszą pracować w dni wolne, nastrój trochę mi się popsuł.

Do spotkania z Sus zostało mi jeszcze trochę czasu, więc obejrzałem sobie jakiś film i chociaż nie wciągnął mnie jakoś szczególnie, to musiałem przyznać, że odwrócił moją uwagę od wszystkich negatywnych spraw.

Zastanawiałem się czy kupić Sus kwiaty. Nie wiedziałem czy bardziej wypadało przyjść z nimi czy bez, jednak stwierdziłem, że na razie to kolacja a nie randka. Nie chciałem dawać jej błędnych sygnałów, skoro sam nie wiedziałem jeszcze czego chciałem. Czułem tylko, że nie możemy się spieszyć. Co się miało stać, to i tak by się stało, a sztuczne przyspieszanie tego albo kierowanie na siłę w inną stronę, nie było dobrym pomysłem.

Dziesięć minut przed umówioną godziną zjawiłem się przed restauracją i czekałem na Sus. Zjawiła się dosłownie chwilkę po mnie.

- Cześć. Mam nadzieję, że nie czekałeś długo? – zapytała, podchodząc do mnie.

- Nie – zaprzeczyłem i pocałowałem ją w policzek na przywitanie. – Dosłownie dopiero przyjechałem. Ale i tak jest jeszcze przed czasem, więc żadne z nas się nie spóźniło.

- Ja się nigdy nie spóźniam. Zapamiętaj to.

Pogroziła mi palcem i usiadła przy stoiku naprzeciwko mnie.

- Kobiety zawsze się spóźniają – dogryzłem jej, jednak nie spodobał się ten żart.

Nie skomentowała mojego dowcipu, tylko powiedziała:

- Myślę, że możemy wchodzić.

Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy stoliku do którego zaprowadziła nas kelnerka, podała nam menu i odeszła zostawiając nas samych.

- Jak tam wieczór z koleżanką? – spytałem żeby zagadać.

Sus się trochę zmieszała i wyczułem, że nie bardzo chciała o tym rozmawiać. Nie byłem tylko pewny czy aż tak nie udał im się wieczór, czy był ku temu inny powód.

- Cóż. Nie chcę opowiadać o jej problemach i liczę, że zrozumiesz.

Widziałem, że miała łzy w oczach, gdy to mówiła. Nie wiedziałem jakie problemy miała ta dziewczyna, ale skoro sprawiały Susanne tyle smutku, to może moja pomoc by ją pocieszyła.

- To może ja mogę jakoś pomóc czy coś? Rozumiem, że jest ci bliska?

- Tak, dość bliska. Poznałyśmy się przypadkiem w sklepie. Brakowało jej kilku centów i ekspedientka nie chciała jej sprzedać chleba. Dołożyłam jej resztę i tak jakoś wyszło. Niedługo później w mojej pracy szukali pracownika. Co prawda nie płacili wiele na tym stanowisku, jednak zawsze to było coś. Udało się, by to ona dostała tę pracę. Później zaczęło się wszystko fajnie układać. – Uśmiechnęła się i po chwili posmutniała. – Ale nieważne. Nie chcę rozpowiadać o życiu innych, wybacz, bo i tak już za dużo powiedziałam.

- Nie ma sprawy. To dość oczywiste. – Spojrzałem na menu. – Wybrałaś już coś?

- Tak, sałatkę z kurczakiem w sosie miodowym i wodę z cytryną.

Zawołałem kelnerkę i złożyłem zamówienie po czym wróciliśmy do rozmowy.

- To opowiadaj co się z tobą działo, jak się nie odzywałeś.

Tym razem to ja nie bardzo wiedziałem, co mam jej opowiadać. Nie wiedziałem jeszcze co nas łączyło, a opowiadanie o swojej przeszłości przed rozwojem naszego potencjalnego związku, nie było raczej dobrym pomysłem.

- Cóż, miałem mały problem w niedzielę, z którym próbowałem sobie jakoś poradzić. Niestety trochę odbiło się to na mojej pracy i teraz jestem na kilkudniowym urlopie. Muszę pozałatwiać kilka prywatnych spraw.

- Może ja mogłabym jakoś pomóc? – zapytała.

- Już pomagasz. – Mrugnąłem do niej okiem, co chyba jej się spodobało. – Niestety resztą muszę zająć się samemu.

Kelner przyniósł nasze zamówienia, więc nie musiałem brnąć w temat dalej.

- A jak tam w pracy? – spytałem.

- U mnie dobrze. Oczywiście zamieszanie jak zawsze w tym okresie. Ale nie dzieje się nic, z czym byśmy sobie mieli nie poradzić. Taki standard. Co prawda jest to trochę uciążliwe i męczące, ale każdy do tego przywykł. Poza tym wszyscy rozmawiają o imprezie i tym jak się dobrze na niej bawili. – Spojrzała na mnie i się szeroko uśmiechnęła. – Ja również się dobrze bawiłam. Nie miałam okazji ci za to podziękować. To była najlepsza impreza firmowa na jakiej byłam. Dziękuję.

- Nie ma za co. – Uśmiechnąłem się krzywo, licząc, że ona tego nie zauważy. – Cała przyjemność po mojej stronie.

- Cieszy mnie to. I jeszcze raz przepraszam za moich znajomych. Tak jakoś dziwnie to wyszło.

Znieruchomiałem na jej słowa. Będąc z nią nie chciałem do tego wracać. W ogóle chyba nie chciałem do tego wracać. Zdawałem sobie sprawę, że ona nie ma o tym pojęcia, jednak to i tak mnie w jakiś sposób zabolało.

- Spokojnie. Już o tym rozmawialiśmy – zapewniłem ją, nie planując wyprowadzić jej z błędu. – Pewnie musieli iść po tym telefonie, który odebrali wcześniej. Nie myśl już o tym tylko jedzmy, bo stygnie.

Zajęliśmy się jedzeniem, rozmawiając jeszcze na różne, tym razem, lekkie tematy.

Czas mijał bardzo szybko, ale nie chcieliśmy się jeszcze rozstawać, więc po zapłaceniu rachunku postanowiliśmy jeszcze trochę pospacerować.

Gdy dochodziła dziesiąta wieczorem, odprowadziłem Sus do jej mieszkania, a sam wróciłem do siebie.

Wykąpałem się i siedząc w łóżku napisałem jej sms:

„Dziękuję za wieczór. Dobranoc :)"

Odpisała mi po chwili.

„Ja również. :)"

Odłożyłem telefon i poszedłem spać.

Obudziłem się, gdy było jeszcze ciemno. Znowu ten sen. Zapaliłem szybko lampkę i rozejrzałem się po sypialni. Jednak nie dostrzegłem w niej nic niestandardowego. Wszystko było dokładnie takie samo jak zawsze. Sen był prawie taki sam jak zazwyczaj. Prawie... Tylko tym razem wybudził mnie z niego czyjś dotyk. Wyraźnie czułem delikatną dłoń na swoim ramieniu, jednak nikogo poza mną tu nie było.

Przetarłem twarz dłonią i spojrzałem na zegarek. Trzecia dwadzieścia. Zdecydowanie za wcześnie żeby wstać. Jednak ten sen tak mnie rozbudził, że byłem pewny, że już nie zasnę.

Poszedłem więc do kuchni i nalałem sobie wody. Pijąc ją, rozmyślałem o tym śnie, który nawiedzał mnie coraz częściej. Każdego dnia nabierałem pewności, co do tego co powinienem zrobić.

 

Szansa [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz