Liam
Nie znałem klubów w LA, ale świetnie orientował się w nich Jacob. Napisałem do niego, żeby nam jakiś polecił.
On jak to on, oczywiście znał najlepsze kluby w każdym większym mieście w USA. Ale co się dziwić, skoro jego każdy wyjazd -czy to służbowy czy prywatny- kończył się lub zaczynał jakąś imprezą. Nie było szans, by podczas któregoś z wyjazdów nie odwiedziłby choć jednego pubu czy klubu.
Jac zaproponował nam dwa, jego zdaniem najlepsze, a przynajmniej nam miały przypaść do gustu, więc wybraliśmy ten bliżej hotelu, w którym byliśmy, żebyśmy mogli szybciej wrócić z powrotem.
Na miejsce dojechaliśmy na tyle wcześnie, że nie musieliśmy wyczekiwać w kolejce do wejścia. Usiedliśmy przy jednym z większych i wolnych stolików, tak byśmy się całą siódemką zmieścili, po czym zamówiliśmy drinki.
Najpierw wszyscy trochę pogadaliśmy o ostatnich ciężkich dniach i o tym co czekało nas przez najbliższe tygodnie, a później zaczęliśmy się rozdzielać. Trzech poszło na podryw jakiś panienek tańczących na parkiecie, dwóch innych pognało podrywać jakieś kobiety przy barze. Prezes też gdzieś zniknął, ale w jego przypadku podejrzewałem, że wrócił sam do hotelu, nie chcąc nam przeszkadzać w podrywach.
A ja siedziałem sam i popijając szkocką rozmyślałem o Sus. Zastanawiałem się jak się bawiła i czy kogoś podrywała, albo czy ktoś podrywał ją. Nie byliśmy parą, więc tym bardziej nie deklarowaliśmy wyłączności, nie sugerowaliśmy nawet niestosowności spotkań z innymi, więc oboje mogliśmy robić co chcieliśmy. A przynajmniej tak było w teorii.
Zastanawiałem się czy jestem zazdrosny na myśl o niej, bawiącej się z innym. I co najdziwniejsze, może nie byłem zachwycony tą wizją, jednak jakoś specjalnie mi ona nie przeszkadzała, dopóki to była tylko zabawa w miejscu publicznym, nie kończąca się w czyimś mieszkaniu.
- Co taki przystojniak robi tu samotnie jedynie w towarzystwie alkoholu?
Nie zauważyłem, gdy przysiadła się do mnie jakaś kobieta. Spojrzałem na nią i uprzejmie się uśmiechnąłem. Nie chciałem zbyt pochopnie jej oceniać, jednak na pierwszy rzut oka domyślałem się, jakiego zakończenia wieczoru się spodziewała. Niestety ja nie miałem do tego przekonania. Owszem, była atrakcyjną kobietą, do tego miałem wrażenie, że mi kogoś przypominała, jednak niekoniecznie chciałem od niej czegoś więcej. Nie twierdziłem, że całkowicie wykluczałem seks z nią, jednak czułem, że za mało wypiłem, żeby planować z nią coś poza rozmową czy ewentualnym tańcem.
- Widzisz, wszyscy mnie opuścili – żaliłem się dla żartu. – Przyszliśmy tu całą grupą, a ja biedny zostałem sam jak palec.
- Czyli nie masz nic przeciwko, że się dosiadłam? – zapytała i nachyliła się lekko, znacznie uwidaczniając swój biust.
- Nie, zupełnie nie – zaprzeczyłem, choć zaczynałem mieć co do tego wątpliwości.
- Jestem Samantha – przedstawiła się i wyciągnęła do mnie rękę w taki sposób, jakby czekała, aż ucałuję jej dłoń. Cóż, pomyliła się.
Zastanawiałem się czy przedstawić się prawdziwym imieniem, czy wymyśleć jakieś na szybko, jednak wątpliwości szybko uleciały z mojej głowy. Przecież nie zamierzałem być w LA dłużej, poza tym nie robiłem nic nieodpowiedniego, przed czym mógłbym przyszłościowo chcieć uciec.
- Liam. – Podałem jej rękę i lekko uścisnąłem.
Była chyba trochę zawiedziona moim zachowaniem, ale nie odpuszczała i dalej kontynuowała rozmowę.
- To skąd jesteś Liam? Nie wyglądasz mi na tutejszego.
- Jesteś niezwykle spostrzegawcza Samantho – stwierdziłem, zastanawiając się czy to imię było jej prawdziwym, czy tylko takim które podawała na imprezach.
- Wiem, wiem – zapewniła zadowolona, jakbym sypnął jakimś komplementem. – To skąd przyjechałeś?
- Z New York – odpowiedziałem, ale widząc w jej oczach iskierki zadowolenia, szybko dodałem: – i jutro tam wracam.
Iskierki błyskawicznie zniknęły z oczu, ale już po chwili ponownie pojawił się na jej twarzy uśmiech.
- O, szkoda. – W przeciwieństwie do mnie ona chyba faktycznie była tym zawiedziona. – To znaczy, że nie mamy zbyt dużo czasu dla siebie.
Prawie się zakrztusiłem drinkiem, którego aktualnie piłem. Często trafiałem na bezpośrednie kobiety, zwłaszcza na imprezach, ale ona zachowywała się dość szczególnie i z takim typem jeszcze do czynienia nie miałem.
- Co masz na myśli Samantho?
Ona pokiwała głową i zacmokała głośno, jakbym niczego nie rozumiał.
- Oj Liamie, jestem najlepsza w tej branży. – Cholera! Czy ona właśnie zasugerowała, że jest prostytutką?! – Mogę ci pokazać, co dokładnie mam na myśli i obiecuję, że szybko o mnie nie zapomnisz.
Rozejrzałem się po klubie i dostrzegłem dobrze bawiących się towarzyszy. Zrezygnowany westchnąłem głęboko i przymknąłem oczy. Rany, ja to miałem szczęście. Chłopaki podrywali jakieś fajne laski, a mnie zaczepiała prostytutka. Po prostu rewelacja. Przetarłem twarz dłońmi i zerknąłem na siedzącą obok mnie osobę.
- Wiesz – zwróciłem się do niej – chyba nie jestem zainteresowany tą wiedzą.
Bardzo delikatnie zamierzałem dać jej do zrozumienia, że może szukać innego podrywu, bo ja się raczej nie skuszę. Nie chciałem jednak zrobić tego w jakiś bezczelny czy chamski sposób, bo każdy, niezależnie od swojej „profesji" zasługuje na szacunek, nawet jeśli jej nie popieramy.
- Nie wiesz co tracisz – stwierdziła pewnie, myśląc, że przez to zmienię zdanie.
- Być może. Ale raczej się o tym nie przekonam.
Kobieta wyjęła zza pończochy swoją wizytówkę i mi ją podała.
- Jeśli zmienisz zdanie, zadzwoń.
- Jasne. Będę pamiętał.
Ale czy zamierzałem pamiętać? Nie zdecydowanie nie. Całkowicie zamierzałem o tym zapomnieć - i to jak najszybciej. Samantha wstała i wtopiła się gdzieś w tłum tańczących ludzi.
Znowu zostałem sam, więc zacząłem bawić się telefonem. Widząc nieodczytaną wiadomość od Jacoba, uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem ją czytać.
„Czy to przypadkiem nie jest twoja przyszła dziewczyna?"
Dołączone było zdjęcie Sus tańczącej z jakimś facetem. Wyglądali na bardzo, bardzo zaangażowanych w ten taniec.
Wpatrywałem się w to zdjęcie jakiś czas, próbując zrozumieć swoje uczucia co do tej sytuacji. Sam nie wiedziałem co to było. Niby nie czułem, że miałem ochotę kogoś zabić, a jednak nie podobała mi się ich żarliwość podczas tego tańca. Co innego wiedzieć, że się dobrze bawiła, a co innego widzieć na własne oczy, że akurat tak się bawiła z jakimś facetem. Uświadomiłem sobie, że jeśli chcę od niej czegoś więcej, a oczywiście chciałem, to musiałem się bardziej postarać, żeby ktoś mi jej nie sprzątnął sprzed nosa, bo wówczas o przyszłości z nią, będę mógł już tylko pomarzyć.
Zanim moi towarzysze wrócili do naszego stolika, ja nie zrobiłem nic więcej poza wypiciem kilku kolejnych kolejek i wpatrywaniu się w tę fotkę. Miałem ogromną nadzieję, że ten taniec skończył się na parkiecie a nie w sypialni któregoś z nich.
Grzecznie, w dodatku w komplecie, wróciliśmy do hotelu i każdy zniknął w swoim pokoju.
Kolejnego dnia wstałem dość wcześnie i poszedłem sam na śniadanie. Nie czekałem na pozostałych, bo po ich szaleństwie, raczej spodziewałem się odsypiania do południa.
Wczesnym popołudniem pojechaliśmy na lotnisko. Niestety nasz lot się opóźniał z powodu jakiegoś zamieszania z jednym z pasażerów. Siedzieliśmy tak w samolocie dodatkową godzinę zanim w końcu wystartowaliśmy.
CZYTASZ
Szansa [ZAKOŃCZONE]
RomansaKażdy w życiu popełnia błędy. Jedne są większe, inne drobne. Jedne nic nieznaczące, takie które da się naprawić, a inne niestety zamieniają nasz świat. Jeden dzień, jedna chwila, jeden czyn, jeden błąd. Niby tak niewiele, a tak znacznie zmieniło m...