~ 18 ~

1.9K 62 18
                                    

 

Liam

 

- Ona wychodzi za mąż. A mój syn ma na imię Olivier.

- Kurwa, Liam. Gdzie jesteś? Zaraz będę.

Podałem adres jaki wskazywała mi nawigacja i czekałam na przyjaciela. Przyjechał taksówką po dwudziestu minutach i otworzył drzwi od strony kierowcy, gdzie siedziałem.

- Przesiadamy się. Ja prowadzę.

Nie było sensu dyskutować, bo w zasadzie po to do niego zadzwoniłem. Mało co widziałem i byłem roztrzęsiony, więc do prowadzenia się zupełnie nie nadawałem.

Wysiadłem z auta i gdy tylko usiadłem na miejscu pasażera, a on zajął miejsce kierowcy, bez słowa pojechał do mojego mieszkania. Weszliśmy do środka, nalał nam po szklaneczce alkoholu (dobra, nie szklaneczce tylko prawie pełnej szklance) i po wręczeniu mi jednej, usiadł na kanapie.

- Teraz opowiadaj – rzucił bez owijania.

- Syna poznałem przypadkiem. Kilka razy jak spotkałem się z Sus, on z nią był. Wiedziałem, że jest jego ciocią, ale nie miałem pojęcia kto jest matką, nie wiedziałem nawet czy to ktoś z rodziny czy nie. Dziś pojechaliśmy na imprezę do chłopca, bo mały mnie zaprosił. Okazało się, że to synek Jess, tej samej mojej Jess. – Wypiłem duszkiem prawie połowę szklanki alkoholu i zamknąłem oczy, żeby pomóc sobie dokończyć opowiadać. – W trakcie kolacji – urwałem, żeby odetchnąć głęboko, bo czułem coraz większą gulę w gardle – jej aktualny chłopak jej się oświadczył, a ona się zgodziła.

- O kurwa – zaklął Jacob. – Ale numer. Nawet nie wiem, co mam ci powiedzieć.

Obaj przez chwilę milczeliśmy. Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach. Przerastało mnie to wszystko.

- Jac, ja tego nie zniosę.

Nadal siedząc zacząłem bujać się zupełnie jak dzieci z chorobą sierocą. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Byłem szczęśliwy że ich odnalazłem, szczęśliwy że mam syna który w dodatku mnie uwielbiał, ale byłem również totalnie załamany.

W pewnym momencie wstałem i zacząłem chodzić w kółko po całym salonie.

- A co z Sus? – zapytał przyjaciel.

Z początku nic mu nie odpowiedziałem. Może to brzmiało chamsko z mojej strony, ale szczerze mówiąc, to ona akurat teraz obchodziła mnie najmniej.

- Nic – wzruszyłem ramionami. – Myślałem, że coś z tego może być, że to ma sens i że coś do niej czuję. Ale jak spotkałem Jess... – Nie zaprzestając chodzenia po pomieszczeniu, zacząłem szarpać się za włosy licząc na odrobinę ulgi. – Wtedy zrozumiałem, że to było złudne uczucie. Z Sus i każdą inną mogę się jedynie przyjaźnić. Z żadną nigdy nic więcej nie będzie, bo ja, do kurwy nędzy, nie chce innej! To Jess zawsze była moją miłością i to się zupełnie nie zmieniło. Kocham ją chyba jeszcze bardziej niż wcześniej. Chryste Jacob, ja cały czas jaki tam byłem, musiałem się powstrzymywać, żeby jej nie wziąć w ramiona i nie zacząć całować. Chciałem uciec stamtąd z nią i naszym synem. – Walnąłem pięścią w ścianę, bo szarpanie za włosy nie przyniosło ani trochę ulgi i dodałem: – Ona się zaręczyła... Powiedziała mu: „tak", rozumiesz?! – Przymknąłem oczy i wyszeptałem: – Kurwa, od dziś nienawidzę tego słowa.

Jacob obserwował mnie przez cały czas mojego monologu i wyglądał na naprawdę zmartwionego.

- Przecież jeszcze za niego nie wyszła. Skoro tak strasznie ci zależy, to walcz o nią, o nich. Nie pozwól im znowu odejść, bo obawiam się, że tym razem będzie ci jeszcze trudniej.

Szansa [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz