Liam
Wróciłem do siebie i zacząłem jeszcze raz oglądać wszystkie zdjęcia. Decyzja nie była prosta, bo każde jedno przedstawiało różne momenty z życia Oliviera. Jedne były tuż po urodzeniu, inne gdy malutki spał w łóżeczku, gdy siedział, gdy nauczył się stać i chodzić. Były też ze żłobka oraz bardziej aktualne.Wpadłem więc na pomysł, by zachować je wszystkie, nie zabierając przy tym żadnego. Poszedłem do gabinetu i zacząłem zgrywać wszystkie zdjęcia zawarte w albumie. Jedno z nich, gdzie Olivier trzymany przez Jess i szeroko się uśmiechał, wydrukowałem i włożyłem do starej ramki, w której było jakieś moje zdjęcie z dzieciństwa.
Ustawiłem je sobie w salonie na półce, w takim miejscu, by było dobrze widoczne i miałem nadzieję, że pojawi się tam ich więcej.
W nocy budziłem się wiele razy. Byłem ogromnie podekscytowany spotkaniem z synem. Żeby rozładować trochę napięcia, rano poszedłem pobiegać, a po powrocie zrobiłem sobie porządny posiłek, który miał starczyć mi do wieczora.
Po trzynastej dostałem wiadomość. W pierwszym momencie bałem się, że to Jess z informacją o odwołaniu wizyty. Jednak gdy zobaczyłem imię przyjaciela, zdecydowanie mi ulżyło.
„Jak tak leci?"
Trzęsącymi się rękoma, odpisałem:
„Za godzinę jadę do syna"
Telefon natychmiast zadzwonił.
- Stary, kłamiesz! - Nie odezwałem się, milczeniem dając mu odpowiedź. - Ty mówisz poważnie?!
- Tak, Jacob, mówię całkowicie poważnie. Mam być u niego około piętnastej.
- Naprawdę Jess się zgodziła?
Oj kolego, nie tylko nie wierzyłeś. Ja myślałem dokładnie to samo.
- Tak, zgodziła się. Jezu, sam jeszcze w to nie wierzę. - Nie mogłem usiedzieć na miejscu, więc zacząłem krążyć po całym mieszkaniu. - Na razie to będą wizyty pod jej nadzorem u niej domu. A później zobaczymy.
Dotarłem do nowego pokoju Oliviera, oparłem się o futrynę i wyobrażałem sobie, jak się bawi na dywanie zabawkami jakie mu kupiłem.
- Chryste, Liam. Cieszę się, serio. Wiem ile to dla ciebie znaczy.
Popatrzyłem na swoją wolną rękę i obserwowałem jej drżenie.
- Jestem tak podjarany i nakręcony, że aż ręce mi się trzęsą. Jac, wyglądam jakbym miał Parkinsona, serio.
- Będzie dobrze. Z tego co wspominałeś, młody cię lubi, więc nie ma się czego obawiać.
Rolą przyjaciół jest pocieszać i wspierać. Tak, dokładnie to robił teraz Jacob. A może próbował robić, bo jakoś nie denerwowałem się przez to mniej. W końcu pierwszy raz miałem się bawić z małym jako jego ojciec, a nie znajomy z parku.
- Tak, wiem, że mnie lubi. Ale mi też było lżej się z nim bawić, gdy nie maiłem świadomości, że jest mój. Wtedy po prostu spędzałem z nim czas. Ale teraz? Teraz bardzo mi zależy, żeby nie tylko mnie lubił, ale również pokochał. Chciałbym być dla niego kimś ważnym.
Zamknąłem drzwi jego pokoju i wróciłem do salonu. Usiadłem na fotelu i patrzyłem na nowo postawioną ramkę do zdjęcia.
- Będziesz dla niego kimś bardzo ważnym - kontynuował Jacob. - Zobaczysz. Pokocha cię szybciej niż myślisz. Daj znać jak wrócisz.
Nic nie odpowiedziałem, tylko się rozłączyłem.
Jednak nie mogłem dłużej usiedzieć na miejscu, więc postanowiłem pojechać wcześniej i poczekać w samochodzie przed ich domem.
CZYTASZ
Szansa [ZAKOŃCZONE]
RomanceKażdy w życiu popełnia błędy. Jedne są większe, inne drobne. Jedne nic nieznaczące, takie które da się naprawić, a inne niestety zamieniają nasz świat. Jeden dzień, jedna chwila, jeden czyn, jeden błąd. Niby tak niewiele, a tak znacznie zmieniło m...