11. Fly me to nowhere

318 32 9
                                    

Z zamyślenia ocknęłam się dopiero gdy zobaczyłam przed sobą znak z napisem ,,Park Lincolna". Nie pamiętam nic co miałam po drodze, cały czas rozmyślałam czemu on chciał się ze mną spotkać. Może był tak zwanym wysłannikiem posłanym przez innych na spotkanie ze mną i to właśnie on miał oznajmić mi, że nieważne, co mówi Brent pod żadnym pozorem nie mogę z nimi lecieć. Byłam niemal pewna, że o to właśnie im chodzi i emocjonalnie przygotowałam się na usłyszenie słów w stylu : fajnie, że spotykasz się z Brentem, ale nie chcemy żadnej dziewczyny przy sobie.

Już z daleka poznałam, że człowiek siedzący na pobliskiej ławce to Drew. Wyróżniały go jego krótkie rudawe włosy. Przyspieszyłam kroku.

-Część! - krzyknął gdy tylko dostrzegł, że się zbliżam.

-Hej, przepraszam, że musiałeś na mnie czekać.

-Przed chwilą przyszedłem, więc nie masz za bardzo za co przepraszać. - uśmiechnął się do mnie.

On jest zupełnie inny jak Brent. Nie jest nieśmiały, albo super udaje. Jednak jak można udawać, że się nie jest nieśmiałym. Jedno wyklucza drugie. Skoro gada bez zacięcia, nie poci się i nie jąka to znaczy, że się mnie za bardzo nie wstydzi. Boże, o czym właściwie ja teraz rozmyślam.

-Okay. Co chciałeś mi powiedzieć? - powiedziałam, pozbywając się z głowy bezsensownych myśli.

-Cieszę się, że z nami jedziesz, ale... - chwilę się zawahał.

Cieszy się? To eliminuje wszystko po co myślałam, że się ze mną spotkał. Jest jednak moje kochane ale. Co by to było gdyby go nie było?

-...Ale chciałem się upewnić czy przemyślałaś dobrze swoją decyzję. Brent jak pewnie się domyślasz jest moim przyjacielem i nie chcę by po raz kolejny ktoś złamał mu serce. Po rozstaniu z narzeczoną chłopak wiele wycierpiał i nie chcę żeby znów popadł w depresje, a Eddie kazał ci powiedzieć, że nie chce mieć znów popsutych bębnów.

Jaki on jest kochany, to znaczy Drew.

-Popsutych bębnów? Co?

-Kutzle pod napływem nie za przyjemnych wspomnień postanowił się wyżyć i wybrał akurat perkusję.

Brent wściekły... Takiego go jeszcze nie widziałam i z tego co słyszę, nigdy nie chcę zobaczyć.

-Przemyślałam swoją decyzję i nie mam najmniejszego zamiaru złamać nic Brentowi, a tym bardziej serca. - powiedziałam zmieniając temat.

- Cieszę się. - odpowiedział i wybuchł nagłym śmiechem najwyraźniej spowodowanym moimi słowami. - Ja już będę musiał lecieć. Nie widzieliśmy się jak coś i Nie mów nic Brentowi, okay?

-Okay. Słowo harcerza.

-Byłaś w harcerstwie?

-Nie.

-Do zobaczenia na lotnisku - dodał znów się śmiejąc.

- Paa. - krzyknęłam za nim.

Dziwne, że chciał się spotkać tylko po to, by się upewnić, że przemyślałam moją decyzje. To jest mężczyzna, Tego nie zrozumiesz. - pomyślałam i powoli wracałam do mieszkania. Znów się zamyśliłam. Przez przypadek weszłam w kilka osób które mijałam po drodze, ale to nie ważne. Ważne jest to, że już dziś po południu stąd wylatuje. Naprawdę zdążyłam polubić to miejsce.

***

Wtuliłam twarz w materiał pod moją głową, po chwili uświadomiłam sobie że nie jest to moja poduszka. Szybko rozejrzałam się dookoła. Wszystkie wspomnienia powoli do mnie wracały. Jestem w samolocie obok Brenta i lecimy do Paryża. Spojrzałam na mojego przystojnego towarzysza. Uśmiechnął się do mnie i zapytał jak mi się spało. Chciałam odpowiedzieć ze dobrze, ale mój głos zagłuszyła informacja, że bardzo proszą pasażerów o zapięcie pasów, bo za chwile lądujemy w Warszawie. Spojrzałam pytająco na Brenta.

- Niespodzianka! - Powiedział Kutzle

-Jej! Dziękuję! Dziękuję! - Prawie krzyczałam. Przytuliłam się do niego nie mogąc powstrzymać łez wzruszenia.

-Przepraszam ale muszą państwo zapiąć pasy. - usłyszałam głos stewardessy. Czy ktoś zawsze musi psuć mi chwilę prawdziwego szczęścia? Nie byłam jednak uparta i posłusznie spełniłam jej rozkaz. Popatrzyła na moje czerwone od łez oczy i chyba miała zamiar zapytać czy wszystko ze mną w porządku, ale uśmiech na mojej twarzy zmylił ją. Nie odezwała się więc ani słowem i odeszła.

Gdy odwróciła się do nas plecami pokazałam jej język i położyłam ponownie głowę na ramieniu Brenta. Jego zaś tak rozśmieszył mój gest, że aż kobieta przed nami odwróciła się sprawdzić czy Kutzle przypadkiem się nie dusi.

***


Wysiedliśmy z samolotu. Po chwili zobaczyłam resztę członków OneRepublic, którzy przeciągali się i prostowali zdrętwiałe nogi.

-To teraz jedziemy busem do Krakowa. - Powiedział rozradowany Ryan - ale najpierw chodźmy coś zjeść. Umieram z głodu.

Reszta towarzystwa zgodnie przytaknęła, że nie pogardzi jakimś posiłkiem. Poszliśmy więc do pobliskiej budki z fast-foodem. Problemem okazało się jednak to, że nikt z nas nie miał przy sobie tutejszej waluty. Podeszłam do kobiety obok i po polsku zapytałam czy wie może gdzie jest pobliski kantor z nadzieją, że jest on w stanie mi odpowiedzieć. Okazało się, że jest tuż za rogiem. Jakie szczęście.

Po chwili mieliśmy już przy sobie odpowiednie banknoty. Mogliśmy teraz iść coś zjeść.

Rozmawiając i śmiejąc każdy zjadł swoje ,,szybkie'' jedzenie. Co zabawne prawie każdy zamówił coś innego. Jedynie Zach i Ryan mieli to samo. Obaj kupili sobie kurczaka z różna. Śmieszył mnie sposób w jaki jedli.

Po zjedzeniu mojej porcji frytek, popijanych colą stwierdziłam, że mój pęcherz już długo nie wytrzyma.

Muszę iść do toalety - powiedziałam i poszłam w stronę napisu WC.

Za chwilę podbiegł do mnie Ryan, który również powiedział pozostałym, że idzie za potrzebą. Szedł obok mnie. Miałam wrażenie, że ukrywa się za mną przed ludźmi. Czyżby znów unikał fanów? Miałam ochotę krzyknąć na cały głos. Uwaga! Uwaga! Ryan Tedder z zespołu OneRepublic tu jest!

-Mam coś dla ciebie. - Powiedział do mnie gdy miał już pewność że nikt z towarzystwa nas nie słyszy.

Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Ciekawe co takiego? Kolejna niespodzianka? Nie za dużo jak na jeden dzień?

-Mogę wiedzieć co to takiego. - nie mogłam ukryć zadowolenia, choć to nie koniecznie musiało mnie ucieszyć.

-To. - powiedział podając mi jakąś kopertę. Otworzyłam ją, zobaczyłam zawartość i skoczyłam uściskać Ryana. Dosłownie powiesiłam mu się na szyi.

-Jejciu! Nawet nie wiesz jak cię za to kocham!

- All I know is everybody loves me. - powiedział i zaczął się śmiać.

Zaczęły się u mnie ferie, więc mam nadzieję, że uda mi się częściej dodawać kolejne rozdziały. Oczywiście zachęcam do pisania opinii w komentarzach. :)

Stop&Stare (Zatrzymaj się i spójrz) ,,OneRepublic fanfiction"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz