Rozdział Drugi ,,Decyzja zapadła"

588 48 71
                                    


Moje całe ciało było obolałe. Nie czułam nic, nie myślałam o niczym. Chciałam po prostu wydostać się z tego małego, ciasnego miejsca, w którym się znajdowałam. Było tutaj wilgotwno. Ciężko też mi się oddychało. Wszystkimi siłami uniosłam głowę do góry, aby zobaczyć gdzie znajduje się wyjście. Wydawało mi się, ze to jasne kółko było zupełnie nie na wyciągnięcie mojej dłoni. Było tak odległe jak niebo, do którego każdy chce się dostać.

A co czeka na mnie?

W sekundzie wróciły do mnie wszystkie wspomnienia.

Ile godzin minęło? Dni? Czy zwiadowcy już dawno opuścili miasto? Jeśli tak, pozostaje mi tylko śmierć. Nie mam wystarczająco dużo gazu, aby dotrzeć do stolicy. Tak samo nie mam konia. Nie posiadam żadnego transportu.

Moją szansą było tylko jakoś wydostanie się z tej małej studni, za pomocą resztek gazu do trójwymiarowego manewru. Wstałam więc i sprawdziłam, czy nic z mojego sprzętu nie zostało uszkodzone. Do tego znalazłam flarę, która może pomóc mi zawiadomić cały oddział. Jeśli jeszcze nie jest za późno.

Użyłam sprzętu i w po paru sekundach znalazłam się na zewnątrz, lecz to co zobaczyłam zatrzymało mi serce. Domy były zniszczone przez tytanów oraz przez ogień. Ten widok był więciej niż przerażający. Zwłaszcza dla tych, którzy zapamiętali to miasto jako piękne, tętniące życiem miejsce.

Zeskoczyłam ze studni na trawę, po czym upadłam na ziemię. Wszystko bolało mnie jeszcze bardziej niż wcześniej. Oko piekło nie miłosiernie i byłam pewna, że nie będzie z niego do końca pożytku.

Odrzuciłam na bok swój sprzęt i do lewej dłoni wzięłam flarę, którą od razu wystrzeliłam. Jej kolor był czerwony, ale to był najmniejszy szczegół. Chciałam tylko, żeby ktoś mnie znalazł. Chodź nie byłam przeciwko śmierci. Może trafiłby ktoś lepsze na moje miejsce...

- Hange..

Słysząc jego głos cicho się zaśmiałam.

- Jak widzisz ktoś jeszcze chciał, żebym została na tym świecie, Levi. -- wyznałam rozbawiona, jednak czułam, że po moich policzkach spływające łzy.

Nie przypominam sobie, żebym kiedy kolwiek płakała. Chodź to normalne, przy nim było mi bardzo głupio. On zawsze komentował moje zachowanie. Nie lubiłam tego, nawet tego nie komentowałam. Po prostu się śmiałam.

Jednak widząc jego twarz, która nadal nie wyrażała żadnych emocji, nie było mi do śmiechu.

- Wszyscy stracili nadzieję na to, że żyjesz. - wyznał, nachylając się nad moim ciałem i wyciągając ręce pod moje nogi oraz pod moje plecy, aby wziąść mnie na ręce.

Chciało mi się spać. On gadał dalej.

- Kazałem jednak sprawdzić wszystko trzy razy. Nie było Twojego ciała i po mału też traciłem nadzieję, jednak gdy zobaczyłem flarę coś powiedziało mi, że możesz żyć.

- Od kiedy tak dużo gadasz?

- Czterooka, bo przestanę być taki łaskaw - zagroził smętnie, idąc przed siebie. Patrzyłam ciągle na jego twarz, chodź obraz pomału mi się rozmazywał. - Do tego misja udała się w połowie.

- J-jak to? - zapytałam niedowierzając.

- Eren zatkał otwory, jednak żeby pokonać Kolosalnego Armin oddał swoje życie. Co prawda mam serum Tytana, mógł bym mu je dać a on potem mógł by zjeść Bertolda i posiąść jego moc..

- Co cię powstrzymuje?- przerwałam mu szybko.

- Nie mogę dokonać wyboru. W walce nie ucierpiał jedynie Armin ale też Erwin. - zaniemówiłam, słysząc to. - W momencie wystrzelenia przez Ciebie flary, miałem podjąć decyzję, która i tak by padła na Erwina.

𝑾𝒊ę𝒄𝒆𝒋 𝒏𝒊ż 𝒕𝒚... | 𝑳𝒆𝒗𝒊𝒉𝒂𝒏✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz