Rozdział dwudziesty czwarty ,,Mogę cię przytulić?"

203 28 20
                                    

— Aby uratować świat.

Owiał mnie zimny dreszcz, gdy z ust Conniego padły te dość szczere, pełne bólu i przekonania, słowa. Rozpoczęła się dla nas, w taki sposób prawdziwa wojna, gdzie musieliśmy połączyć siły z naszymi worgami z przeszłości, jakimi byli Annie, Pieck oraz Reiner, czy Gabi i Falco i inny ludzie z Mare. Skłonił nas do tego nasz wspólny wróg – Eren, który wykorzystał moc Tytana Pierwotnego i wciągnął do kordynatu Zeke'a.

Annie wydostała się z kryształu jakiś czas temu, oczywiście spytaliśmy ją w jaki sposób udało się jej uwolnić a ona z przekonaniem powiedziała nam, że usłyszała głos Erena i w taki sposób uwolniła się z czteroletniej klatki.

Zrozumieliśmy, że jeśli Annie uwolniła się z utwardzania, to zrobili to także Tytni z murów. Musieliśmy działać. W każdej chwili mogli dotrzeć do Mare i zniszczyć wszystko co napotkają na swojej drodze. Mimo to, właśnie tak miał wyglądać plan Erena...Chciał zrównać wszystko z ziemią i ocalić tylko wyspę, na której się urodził i wychował.

Rozumiem go, lecz myślę, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że wiele Erdian jest również tutaj a nie jedynie na Paradis. Kieruje się złością oraz myślą, że jest "wolny". To jest w stu procentach pewne.

— W końcu dotarliśmy do portu w Paradis... — mruknął Jean, zatrzymując się tuż obok Conniego. — Więc musimy użyć sterowca...

— Przygotwać się do ataku... — mruknęłam do nich, nieco szciszając głos i unosząc dłoń do góry, aby dodatkowo zwrócić ich uwagę. — Są tutaj Yegarzyści. Pewnie też przygotowywują się do odlotu. Musimy ich jak najszybciej wyeliminować...

— Uważajcie tylko na Panią Kiyoko oraz Yelene... — dodała Pieck, na co jej przytaknęłam.

— To prawda. Nie mamy dużo czasu, Mikasa — zwróciłam się do czarnowłosej, aby dać jej do zrozumienia, że jako pierwsze przystąpimy do ataku. — Connie, zajmij się Levi'm. Jego rana na oku nadal jest niestabilna a odcięte palce wcale nie pomagają...

— Jestem w stanie utrzymać ostrza. — zapewnił mnie, patrząc w moją stronę. — Dam radę.

Kiwnęłam jedynie głową na te słowa.

Potem rozpoczeła się nasza kolejna walka z Yegarzystami, z którymi nie mieliśmy bardzo dużo problemów. Jak widać mało co przykładali się do posługiwania się ostrzami na zajęciach, świętej pamięci Keitha. To był ich życiowy błąd...

— Mikasa! Wszyscy! Wy na prawdę chcecie, żeby ta historia toczyła koło?! Przez kolejne lata i wieki?! — krzyczał Floch, gdy Mikasa trzymała ostrze przy jego szyi. Nie dawał za wygraną. — Tylko Eren może nas uratować! Gdyby Generał Erwin tutaj był, na pewno by to zrozumiał i przeszedł na naszą stronę! Gdyby tylko...

— Proszę cię, Floch... — mruknęłam do niego, gdy podeszłam do danej dwójki z ostrzem w ręku. Wbiłam mu je w lewą dłoń, przez co z jego ust wydobył się przeraźliwy krzyk. — Ja sama nie wiem, jakby postąpił Erwin, więc skąd ty masz to wiedzieć? Powiem ci też, że Eren nie przemyślał wiele spraw i może dlatego niedługo spotka go śmierć. Wiesz dlaczego?

— Bo on nosi śmierć w swoim ciele... — dokończyła za mnie Mikasa, która zaczęła cała drżeć.

Floch to wykorzystał i zrzucił ją ze swoich ramion wprost na mnie, co spowodowało, że upadłyśmy a on sam   wstał i pobiegł w stronę wody. Potem straciliśmy go z oczu, na dobre. Mimo to, nie traciliśmy pewności, że on daleko nie przepłynął i na pewno gdzieś się kręci.

— Zero wrogów. — poinformował mnie Jean, podchodząc w moją stronę. Pomogłam Mikasie wstać, po czym spojrzałam przed siebie, gdzie stała Pieck, Gabi, Falco, Yelena, Onyankopon oraz sama Pani Kiyoko.

𝑾𝒊ę𝒄𝒆𝒋 𝒏𝒊ż 𝒕𝒚... | 𝑳𝒆𝒗𝒊𝒉𝒂𝒏✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz