Rozdział piąty ,,Trzymaj się, Levi.."

376 45 16
                                    

Patrząc na twarz wysokiego czarnowłosego, wiedziałam, że wie kim jest osoba, która stoi na przeciwko niego. Lekki uśmiech na jego ustach mówił sam za siebie a do tego pewnie układał w swojej głowie jakiś plan. Jednak na pierwszy rzut oka było widać, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że do miasta przyszłam z kimś jeszcze.

- Oho, więc to tak - odparł po kilku minutach ciszy - Przyprowadziłaś ze sobą osobę, z którą nikt nie miał by szans? A co gorsza zamieniłaś mnie na inny model..

- Fest - syknęłam pod nosem i odwróciłam się jak najszybciej w stronę wyjścia. - Chodźmy już, Levi. Nic tu po nas..

Ackermann nie usłuchał mnie od razu, iż postanowił wbić swoje mordercze spojrzenie w twarz Festa, który uśmiechał się cwaniacko. Chciał zapewne sprowokować tym Levi'ego, jednak tak czy siak nie udało mu się to. A kiedy już otworzyłam drzwi i poczułam powiew świeżego powietrza, poczułam wolność, która jednak w sekundzie została mi odebrana. Musiał dodać jeszcze coś od siebie na sam koniec.

- Ah, więc to ty jesteś tym słynnym żołnierzem, który nosi nazwisko Ackermann, czyż nie? - odezwał się z wyczuwalną ironią w głosie. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego ze strachem w oczach. - Czego się tak dziwisz, Hange? Może tutaj informacje nie docierają zbyt szybko, lecz każdy wie kim są Kapitan Levi oraz Generał Hange z Korpusu Zwiadowczego. Wracając...

Przerwał na chwilę i uśmiechnął się pod nosem.

- Miło poznać wreszcie kogoś, kto jest ze mną spokrewniony.

Spodziewałam się, że to powie. Nie byłam więc zaskoczona takim obrotem spraw, jednak nie mogłam określić jak czuł się Levi, iż stał przede mną. Możliwe, że się zdziwił. Nie powiem, ale gdy poznałam Festa oraz jego nazwisko od razu skojarzyłam je z wybitym już rodem wojowników. Potem pojawił się Levi oraz Mikasa. Trójka ocalałych przedstawicieli ich rodu. Nie mówiłam o tym nikomu, nawet Erwinowi, iż stwierdziłam, że ta informacja nie będzie mu do niczego potrzebna. Nikomu nie była by potrzebna.

- Luzując twoje wątpliwości, to tak, noszę nazwisko Ackermann po mojej matce.

- Tsk - prychnął - Takie żarty wcale mnie nie śmieszą.

- Ależ to żadne żarty! We mnie też wzbudziła się moc, pewnie tak samo jak u ciebie. Dramatyczne wydarzenie oraz utrata bliskiej albo bliskich osób. U wszystkich Ackermannów moc wybudzała się tak samo. - wytłumaczył. - Jeśli nadal nie jesteś przekonany to zmierzmy się w pojedynku. Jeden na jednego, bez żadnych broni.

To nie wchodziło w grę. Wiedziałam, że jeśli do tego dojdzie mogą się żywcem pozabijać. Do tego pamiętam każde walki Festa, które kończyły się tak samo. Łamał swoje zasady i w prawym bucie zawsze nosił mały sztylet żeby niezauważanie znokautować przeciwnika, a gdy już wygrał jego nagrodą miała być bardzo cenna rzecz tej osoby. W tej sytuacji jednak walka mogła być wyrównana, gdybym powiedziała o starej technice mężczyzny mojemu towarzyszowi.

- Niech będzie - zabrał głos Levi

- Więc chodźmy przed budynek - zaproponował i ruszył w stronę wyjścia, gdzie stałam i ja.

Mijając mnie z cwaniackim uśmiechem obdarzył mnie długim spojrzeniem. Nic nie powiedziałam, a jedynie ruszyłam za nim.

Decyzja Levi'ego była pochopna i strasznie nieprzemyślana. Nie popierałam jej i nawet nie pomyślałam, żeby ukryć moją złość. Jednak znałam go. Te kilka lat znajomości sprawiły, że zdołałam poznać jego osobę oraz charakter. On nigdy nie przegrywał. On nigdy nie dał sobą pomiatać. Jednak gdy patrzyłam na niego, kiedy stał i wzrokiem piorunował Festa miałam wielkie wątpliwości. Wysoki mężczyzna za to uśmiechał się do niego, a tylko dlatego żeby go jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi.

Fest oraz Levi byli jak woda i ogień.

Przeciwieństwa siebie samych, mimo, że byli spokrewnieni i łączyła ich krew przodków. Różnili się ponadto charakterem. Mieli jednak taki sam cel. Mieli podobną przeszłość. Mieli podobne życia.

Patrząc na ich walkę, która toczyła się szybko a każdy z nich miał przemyślany ruch, szybko zapomniałam o otaczających mnie ludziach. Mój wzrok wytężył się, mając w punkcie widzenia tylko ich. Modliłam się w duchu, aby nawzajem się nie pozabijali, iż jak na razie walka była wyrównana. Nie było pewności na jak długo...

- Na kogo obstawiasz, Clides? - usłyszałam obok siebie męski głos. Postanowiłam podsłuchać ich rozmowy, iż stwierdziłam, że dowiem się czegoś przydatnego. - Ja obstawiam szefa, pewnie ma jakąś sztuczkę w zanadrzu, aby zniszczyć tego kurdupla.

- Czy ja wiem - odpowiedział mu drugi, mrucząc pod nosem. - Niski nie wydaje się być zaskoczony jego ruchami, powiedziałbym nawet, że mu się to podoba. W końcu to Ackermann i ma kogoś równego sobie.

Nigdy bym nie pomyślała, że Levi będzie usatysfakcjonowany walką w ręcz z osobą, która ma takie same szanse jak on sam. Zdziwiłam się i to bardzo.

- Jednak my znamy Festa, jak mało kto - zaczął ponownie, ściszając głos. - I on nigdy nie przegrywa.

W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. On miał rację. Cholerną rację. Fest Ackermann nigdy nie przegrywał i zawsze dostawał tego co chce. Ja również go znałam. Mimo, że sobie nie ufaliśmy, byliśmy kimś dla siebie bliskim. Jednak człowiek uczy się na błędach, umierając będąc i tak głupim. Szkoda, że nie można cofnąć czasu. Chodź żałuję wielu rzeczy, to mając jaki kolwiek wybór, chciałabym zmienić tą całą sytuację. Chciałabym, żeby nigdy nie doszło do spotkania dwóch samców alfa.

- Jesteś Hange, prawda? - czując dłoń, która nagle znalazła się na moim ramieniu, wróciłam do trzeźwego myślenia. Ten głos pasował do mężczyzny, który rozmawiał ze swoim kolegą parę minut temu. - Żadnych gwałtownych ruchów, moja droga - wtrącił nie miło, zapewne wiedząc, że chce wykonać jakiś ruch, aby go powalić. Kurde. - Pozwól, że bez użycia siły pójdziesz teraz ze mną. Zrozumiałaś?

- Co jeśli się nie zgodzę? - spytałam, patrząc nadal na walkę.

- Wtedy Fest zabije Twojego niskiego kolegę - syknął, mocniej ściskając moje ramię.

Nie miałam wyboru. Musiałam udać się z nieznajomym, gdzieś, gdzie tylko on wiedział. Miałam wielką nadzieję, że Levi sobie poradzi i mnie znajdzie.
Chodź niech sobie nie myśli, że będę na niego czekać, aż przyjdzie mi z odsieczą. Mam pewien plan, jednak żebym przeszła do jego realizacji, muszę znaleźć się w miejscu, w którym będę już sam na sam z tym mężczyzną.

Trzymaj się, Levi..

Myślę, że może mi się udać.

𝑾𝒊ę𝒄𝒆𝒋 𝒏𝒊ż 𝒕𝒚... | 𝑳𝒆𝒗𝒊𝒉𝒂𝒏✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz