Rozdział szesnasty ,,Jesteś dla mnie ważna."

309 33 16
                                    

Obudziły mnie promienie słońca, które padały prosto na moją twarz. Przetarłam leniwie oczy, kiedy tylko je otworzyłam i odwróciłam lekko głowę w stronę pewnego mężczyzny, który nadal, mocno spał na poduszce obok. Uśmiechnęłam się do siebie i pogładziłam opuszkami palców jego zimny, wręcz lodowaty policzek. Bardzo lubiłam oglądać jego twarz pogrążoną w śnie. Wyglądał tak spokojnie i niewinnie...

Mimo to, nie zostało dużo czasu, na czule słówka czy gesty. Słońce już zeszło. Oznaczało to, że powinnam wstać na poranną zbiórkę. Do tego Pixys chciał się ze mną niezwłocznie spotkać. Nie zdradził mi nic, w napisanym przez niego liście, który przysłał mi w środku nocy. Opisał tylko, że chce porozmawiać w cztery oczy. Myślałam nad tym bardzo długo. Nic nie przyszło mi do głowy, co takiego miałby mi do powiedzenia. Jednak znając jego, po nim wszystkiego mogę się spodziewać...

Najciszej jak mogłam usidłam na łóżku i poprawiłam swoje kasztanowe włosy, które leciały mi na twarz. Ah, powinnam się jak najszybciej ubrać. W każdej chwili do moich drzwi mógł ktoś zapukać, nie mogłabym pozwolić, aby ktoś zobaczył mnie w tym stanie. Moje plany, mimo to, przerwała lodowata dłoń, która zatrzymała się na mojej talii. Odwróciłam się w jego stronę, uśmiechając się. 

— Dzień dobry. — przywitałam się, nadal się uśmiechając. — Wstawaj. Czas się zbierać.

— Dzień dobry. — odpowiedział mi, również podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzał na mnie, gdy tylko przetarł zaspane oczy i wziął dłoń z mojego biodra. — Nie możemy robić sobie wolnego? Hange. — zaproponował, na co posłałam mu wymowne spojrzenie. Westchnął. 

— Mamy obowiązki, wiesz? — powiedziałam, zabierając mu kołdrę i dokładnie  się nią okrywając. Co jak co, ale dziwie było by mi przed nim paradować nago, chodząc po pokoju. Potem podeszłam do szafy i wyjęłam z niej parę białych spodni i żółtą, moją ulubioną, koszulę. — Nadal będziesz tak leżał? — kolejny raz na niego spojrzałam, lecz ku mojemu zaskoczeniu nie leżał na łóżku a zapinał ostatnie guziki swojej koszuli. Dlaczego on musi być taki szybki? — Oh... — tylko tyle udało mi się wypowiedzieć. Ciągle mnie zadziwiał...

— Szybki jesteś...  — dodałam po chwili, nieco głośniej, przez co przeniósł na mnie swoje hipnotyzujące spojrzenie. 

— W przeciwieństwie do ciebie, nie chce się spóźnić. — przewrócił oczami, komentując mój nadal widoczny stan. Nadal nie zdążyłam się ubrać! 

Nie odpowiadając mu już, aby nie tracić czasu, szybko poszłam do łazienki i zaczęłam się ubierać w wcześniej przygotowany komplet. Poprawiłam swoje włosy, ten kolejny raz i potem sięgnęłam po czarną opaskę na oko. Ono ciągle przypominało mi o tamtych wydarzeniach. Ciągle mam nadzieję, że Moblit ma się dobrze i patrzy na mnie z góry, widząc, że jestem mu wdzięczna za to co zrobił. Kiedy się z nim spotkam, ten kolejny raz, podziękuję mu za to osobiście. Erwin. Wszyscy. Jeszcze trochę czasu...

— Hange, wychodzę. Będę na dole. — poinformował mnie, na co odruchowo spojrzałam na zamknięte drzwi. 

— Dobra! Zaraz przyjdę! — odpowiedziałam, po czym założyłam opaskę. Spojrzałam na siebie w lustrze i westchnęłam, opierając dłonie na brzegach umywalki.  — Dasz radę. Musisz przeć do przodu. Dla ludzkości. Dla Erwina i Levi'ego. Nie jesteś słaba...

***

— Gdzie idziesz? — zatrzymałam się, gdy do moich uchu doszedł jego dość zaskoczony głos. Nawet nie zauważyłam, że się minęliśmy. Spojrzałam na niego. — Huh?

— Pixys mnie wzywa. — rzekłam bez żadnego problemu, bo to co powiedziałam było prawdą. Zmierzył mnie badawczym wzrokiem. Wiedziałam, że będzie chciał ze mną pójść, lecz na to nie mogłam pozwolić. Pixys wyraził się jasno. Rozmowa w cztery oczy. — Nie możesz iść ze mną, Levi. Kapitan, powiedział, że chce porozmawiać ze mną sam na sam. Później powiem ci, co miał mi do powiedzenia, dobrze?

𝑾𝒊ę𝒄𝒆𝒋 𝒏𝒊ż 𝒕𝒚... | 𝑳𝒆𝒗𝒊𝒉𝒂𝒏✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz