Prawda boli

765 25 4
                                    

Ogarnęliśmy suche ubrania dla naszych rozbitków i ustaliliśmy, gdzie będą spać. Tak się cieszyłam, że nie chciałam ich zostawiać chociaż na chwilę, więc Kaspian siłą mnie od nich odciągnął, aby w spokoju się prebrali.

Czekałam, zacierając ręcę. Jakie to szczęście, że znowu mogę ich zobaczyć, przytulić, porozmawiać. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam chodzić w tą i spowrotem.

- Ładnie Ci z uśmiechem na ustach, wiesz?

Spojrzałam na Kapiana, lekko unosząc brwi. Zaśmiałam się cicho i przystanęłam.

- Nie martw się tak. Nie uciekną Ci przecież. Dopiero co przyjechali. - powiedział chłopak.

- Wiem, wiem. - mruknęłam.

Miał rację, nie ma co do tego wątpliwości, ale i tak coś w środku mnie krzyczało ''Oni znowu odejdą, a Ty będziesz przeżywać ten koszmar jeszcze raz.'' Gdy ich zobaczyłam, czułam tylko radość, ale teraz dołączyły do niej zmartwienia i pewnien smutek. Nie było z nimi Zuzanny i Piotra. 

Sam Aslan mówił, że ta dwójka nauczyła się tu już wszystkiego i że nigdy nie wrócą, ale moje serce wciąż miało nadzieję. Prawda często jest bolesna i nic tego nie zmieni. Ale nie będę się nad sobą użalać. Cierpiałam trzy lata i to mi w zupełności wystarczy. Teraz powinnam cieszyć się obecnością Edmunda i Łucji, a nie zamartwiać się brakiem pozostałej dwójki.

- No nareszcie! Ile można się przebierać? - westchnęłam, gdy Edmund wyszedł z prawej kajuty.

- Zapytaj Łucji, to ona jeszcze nie wyszła. - odparł chłopak.

Kiedy dziewczyna też już była gotowa, zaprowadziliśmy ich z Kaspianej do "sali narad". Znajdowały się tam wszystkie mapy, rozpiski, plany i tego typu rzeczy. Oprócz tego kajuta ta wyposażona była w szafę z szklanymi drzwiami i komodę. Wyeksponowane na nich były atrybuty czterech władców Narnii oraz wizerunek Aslana, który jako pierwszy rzucił się w oczy Łusi.

- Jaki piękny. - powiedziała, opuszkami palców jeżdżąc po jego grzywie - Edmund, spójrz! To łuk i strzały Zuzanny.

- Łucjo. - zwrócił się do dziewczyny Kaspian, trzymając na rękach jej stary prezent mikołajkowy.

- Mój leczniczy kordiał i sztylet! - ucieszyła się - Em.. Można? - zapytała zaraz przed jego odebraniem.

- Naturalnie, są twoje. - rzekł brunet.

- Czy to miecz Piotra? - zapytał młodszy z braci Pevensie.

- Nie poznajesz? Kaspian strzeże go bardziej ode mnie. W końcu obiecał. - zaśmiałam się.

Chłopak wywrócił oczami i podsunął broń Edmundowi.

- Proszę, weź ją.

- Nie, nie, jest twój. Przecież Ci go dał. 

Złapałam kontakt wzrokowy i po sekundowym porozumieniu chłopak odłożył ostrze na swoje miejsce, a ja wyciągnęłam z komody latarkę. 

- Dla Ciebie też coś przechowaliśmy. - rzuciłam mu urządzenie - Twoją starą, dobrą przyjaciółkę. 

- Ta, dzięki. - odpowiedział.

Zaśmiałam się i podeszłam do stołu na którym leżała główna mapa. 

- Krótko po waszym odejściu północ złożyła broń. W bitwie na pustynii pokonaliśmy również armię Kalormenum. Potem już niewiele dzieliło nas od obecnego stanu. - mówiąc, palcem wskazywałam miejsca na mapie. - Pokój panuje w całej Narnii.

- Pokój? - zdziwił się Edmund.

- Wystarczyły trzy lata.

- Z hakiem. - dodał przyjaciel.

Remember that I am • Opowieści z Narnii •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz