Wszedłszy do budynku, odłączył się od grupy. Poszedł na piętro, w stronę sali wykładowej, gdzie odbyć się miał pierwszy tego dnia wykład. Wpatrzony w ekran, przystanął, dołączywszy do grona czekających przed drzwiami studentów. Przywitawszy się z kilkoma, wrócił do przeglądania wiadomości. Seonghwa, nie odpisawszy mu z rana, milczał także teraz, przez co Kang westchnął, sfrustrowany. Dochodziła jedenasta, na pewno nie spał. Niejednokrotnie odpisywał mi, siedząc na wykładzie — pomyślał, nie chcąc wyjść ma zdesperowanego. Dlatego, schowawszy telefon, nie wysłał kolejnej wiadomości, mając nadzieję, że Park w końcu odpisze.
— Zapraszam!
Ruszył przed siebie, ku otwartym właśnie drzwiom. Wszedłszy do sali, zajął miejsce, gdzieś pośrodku, pogrążony we własnych myślach.
— Witam. Nazywam się Park. Park Seonghwa. Będę waszym nowym wykładowcą, prowadzącym zajęcia z nauk językoznawczych.
Seonghwa?
Zamyślony dotąd Kang, uniósłszy wzrok, zamarł. Nie zwróciwszy wcześniej uwagi, przeżył szok, w związku ze stojącym przed biurkiem mężczyzną — wysoki, przystojny, o pięknym uśmiechu; zaczesane blond włosy nie opadały na twarz, ukazując ją w pełni, tak nieskazitelną, że aż nierealną.
Wykładowcą?! Dwudziestotrzylatek?! Ten sam, z którym od miesiąca rozmawiam na czacie?!
Wpatrywał się w mężczyznę, czując stres. Obserwował go, nie słuchając, próbując zrozumieć sytuację. Doszedłszy do wniosku, że został oszukany, wyjął telefon. Dyskretnie, ale nie dość dyskretnie, włączył czat, pisząc wiadomość. Nie dość dyskretnie, bo nagle usłyszał:
— Proszę wszystkich o schowanie, albo najlepiej wyłączenie telefonów.
Zamarł, unosząc głowę. Spotkał się wzrokiem z wykładowcą. Seonghwa, uśmiechnąwszy się delikatne, wrócił do tematu. Kang, wysławszy wiadomość, schował telefon, już więcej po niego nie sięgając.
Dotrwał do końca; po szcześćdziesięciu minutach podniósł się z miejsca, razem z pozostałymi. Zabrał plecak, wychodząc jako ostatni. Co było błędem, został bowiem poproszony przez wykładowcę.— Może pan się przedstawić?
Przełknąwszy z trudem, odpowiedział cicho, zdradziwszy tożsamość jedynie z nazwiska.
— Kang.
— Panie Kang — zaczął. — Zawsze jest pan taki roztargniony na wykładach?
— Słucham?
Roześmiał się cicho, przyglądając studentowi.
Oniemiały Sang, wpatrzony w niego, drgnął. Cholera, ja chyba śnię! — zawołał w myślach.— Nie wiem, znamy się? Przyglądał mi się pan nazbyt często... Takie odniosłem wrażenie, przepraszam, jeśli się mylę.
"Znamy, aż za dobrze!" — miał ochotę zawołać.
— Ja po prostu uważnie pana słuchałem — wytłumaczył, nabierając pewności siebie.
— W porządku. — Odbił się od biurka, sięgając do torby. — Ale ten incydent z telefonem... Wykład trwa godzinę, chyba wytrzyma pan bez niego przez sześćdziesiąt minut, prawda?
— Postaram się.
— W takim razie dziękuję. I do zobaczenia jutro.
— Mogę o coś zapytać?
— Proszę.
— Ile ma pan lat?
Roześmiał się po raz kolejny, nim odpowiedział:
— Trzydzieści. Dziwi pana mój wiek?
— Odrobinę. Przepraszam.
Skinąwszy głową, Kang ruszył do drzwi. Zanim wyszedł, spojrzał raz jeszcze na stojącego przy biurku mężczyznę. Wpatrzony w telefon, zawzięcie stukał w klawiaturę. Podążając korytarzem, Kang zatrzymał się, czując wibrujące w kieszeni urządzenie. Wyjął smartfona, przekonując się o nadesłanej właśnie wiadomości.
Wiadomości od Parka.
CZYTASZ
𝓒𝓱𝓪𝓽 𝓸𝓯 𝓛𝓲𝓮𝓼 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °
Fanfiction"Prɑwdɑ zɑwsze wyjdzie nɑ jɑw, mimo wszystkich twoich stɑrɑń." 𝗀𝖽𝗓𝗂𝖾 𝗈𝖻𝗈𝗃𝖾, 𝗌𝗄ł𝖺𝗆𝖺𝗐𝗌𝗓𝗒, 𝗐 𝗄𝗈ń𝖼𝗎 𝖽𝗈𝗐𝗂𝖺𝖽𝗎𝗃ą 𝗌𝗂ę 𝗉𝗋𝖺𝗐𝖽𝗒 𝖺𝗅𝖻𝗈 𝗀𝖽𝗓𝗂𝖾 𝗈𝖻𝗈𝗃𝖾, 𝗌𝗄ł𝖺𝗆𝖺𝗐𝗌𝗓𝗒, 𝗌ą 𝗀𝗈𝗍𝗈𝗐𝗂 𝗐𝗒𝖻𝖺𝖼𝗓𝗒ć ⇻ 𝗉...