Ignorował wykład, siedząc zamyślony w głębi sali, pośród kilkunastu innych, pilnie słuchających studentów. Nic dziwnego — niebawem sesja, wykładowca surowy, a temat niełatwy. Mimo wszystko pogrążony w smutku Yeosang, uczęszczający na uczelnię z przymusu, był w innym świecie, tym sprzed zerwania, kiedy to Seonghwa, troszczący się o niego jak nigdy nikt, przytulał go, zapewniając o swojej bezgranicznej miłości.
— Panie Kang?!
Wytrącony z zamyślenia, uniósł wzrok. Wyprostował się, siedząc dotychczas zgarbiony, wręcz skulony przy jednej ze ścian. Odwzajemnił spojrzenie wykładowcy — starszego pana o wiecznie surowym obliczu.
— Tak? — mruknął, podnosząc się z miejsca.
— Oczekuję odpowiedzi na zadane przed momentem pytanie.
— Przepraszam, nie słyszałem...
Rosnące osłabienie, jakie poczuł, kiedy tylko wstał, zaniepokoiło go. Wsparty o blat, oddychał głęboko, nie skupiając się na wypowiedziach profesora. Drżące nogi, uginające się pod ciężarem ciała, groziły upadkiem. Dlatego oznajmił, zabierając swoje rzeczy:
— Przepraszam, źle się czuję. Muszę wyjść...
Ruszył do wyjścia. Nasilająca się ciemność wywołała panikę, wypadł więc z sali, a zsunąwszy się na podłogę, zdusił okropne wręcz mdłości. Zamknął oczy, skupiając się na oddechu — głębokim, spokojnym, pozwalającym mu odzyskać równowagę. Wracały mu siły, poczuł się pewniej, dlatego poniósł się, wsparty o ścianę. Zdusił niesamowity wręcz głód. Zlany potem, drżał z zimna. Ruszywszy ku schodom, powstrzymał płacz.
Nie radził sobie, funcjonował wręcz na granicy. Stawał się wrakiem, cieniem dawnego siebie. Olewał to, tęskniąc za Parkiem — brakowało mu trzydziestolatka. Mógł myśleć o nim przez cały niemal dzień i całą wręcz noc, pogrążając się w już i tak głębokiej depresji.
Szedł dalej. Zmierzał ku szatni, nie myśląc o niczym konkretnym. Nieustanny chaos w głowie blondyna znacznie przycichł. Zatrzymał się, zaciekawiony rozmową — toczyła się w sali, przy uchylonych nieco drzwiach. Podszedłszy bliżej, nadstawił ucha. Nie wiedział, kto rozmawia — słyszał męski oraz damski głos. Wywnioskował, że to wykładowcy; rozmawiali o Seonghwie, jak o równym sobie.
— ...zrezygnował? — zapytał mężczyzna.
— Nie — odpowiedziała kobieta. — Przestał uczęszczać do pracy, nikogo o tym nie uprzedzając. Nie odbiera telefonów, nie oddzwania, zupełnie jakby... zapadł się pod ziemię.
— Może coś... złego mu się stało? Może jest w szpitalu? Nikt tego nie sprawdził?
— Nie wiem. Trochę to podejrzane... Nie uważasz?
— Bardzo.
Wycofawszy się spod drzwi, ruszył dalej, do mieszczącej się nieopodal szatni. Ubrał kurtkę, po czym wyszedł, opuszczając budynek.
Poczuł niepokój. Zmartwiony wybrał numer, dzwoniąc do Parka, który nie odebrał — nic dziwnego. Wyłączony, bądź rozładowany telefon — wciąż to samo, od przeszło tygodnia. Podsłuchana rozmowa wzbudziła podejrzenia, względem Hongjoonga oczywiście. Musiał zbadać sprawę.
Zamiast płakać, powinienem działać! — nakazał sobie, poczuwszy determinację. Instynktownie czuł, że Seonghwa — gdziekolwiek jest — ma kłopoty. Dlatego, usiadłszy w pokoju, zaczął analizować sytuację.
*
Od: Kurczaczek
Wracaj szybko! Chcę pogadać.Spojrzawszy na Sana, uśmiechnął się przepraszająco. Złapał go za rękę, zatrzymując.
— Przepraszam cię, muszę wracać.
— Dlaczego?
Pokazawszy mu wiadomość, wzruszył ramionami. Przytulił się, spoglądając w ciemne oczy, na widniejący w nich zawód. Ulżyło mu, spodziewał się gniewu, jakim często wybuchał Choi. Nie tym razem jednak...
— Pójdziemy do ciebie, ale jutro, obiecuję.
— Trzymam cię za słowo. — Objąwszy go, pocałował namiętnie, jak to mieli w zwyczaju. Rozstali się chwilę później. Jung, ruszywszy prosto do akademika, odpisał przyjacielowi.
Do: Kurczaczek
Już idę.Wszedłszy do pokoju, uśmiechnął się. Widok powtarzającego do sesji blondyna uszczęśliwił go. Robił coś produktywnego, nie snuł się jak cień, coraz bardziej przygnębiony.
— Kryzys zażegnany? — zapytał.
— Wydaje mi się, że to dopiero początek...
— Jak to? — Usiadł obok, zaniepokojony.
Opowiedziawszy mu, co podsłuchał, wyjawił własne przypuszczenia.
— Hongjoong. Jest jedynym podejrzanym. Wtedy mu uwierzyłem, ale teraz... — Pokręcił głową. — Nie po tym, co podsłuchałem. Seonghwa... Nie zachowałby się tak, nie on. Nie olewałby pracy, nie z własnej woli...
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— Nie wiem. Nie wiem, co jest grane. Wiem tylko, że on... — Głos zadrżał mu niekontrolowanie. — On mnie potrzebuje. Muszę mu pomóc, zanim będzie za późno.
CZYTASZ
𝓒𝓱𝓪𝓽 𝓸𝓯 𝓛𝓲𝓮𝓼 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °
Fanfiction"Prɑwdɑ zɑwsze wyjdzie nɑ jɑw, mimo wszystkich twoich stɑrɑń." 𝗀𝖽𝗓𝗂𝖾 𝗈𝖻𝗈𝗃𝖾, 𝗌𝗄ł𝖺𝗆𝖺𝗐𝗌𝗓𝗒, 𝗐 𝗄𝗈ń𝖼𝗎 𝖽𝗈𝗐𝗂𝖺𝖽𝗎𝗃ą 𝗌𝗂ę 𝗉𝗋𝖺𝗐𝖽𝗒 𝖺𝗅𝖻𝗈 𝗀𝖽𝗓𝗂𝖾 𝗈𝖻𝗈𝗃𝖾, 𝗌𝗄ł𝖺𝗆𝖺𝗐𝗌𝗓𝗒, 𝗌ą 𝗀𝗈𝗍𝗈𝗐𝗂 𝗐𝗒𝖻𝖺𝖼𝗓𝗒ć ⇻ 𝗉...