Odetchnął, zamknąwszy drzwi. Zakluczył je, wyglądając jeszcze przez wizjer; Yeosang odszedł, w kompletnym otępieniu.
Udało się — pomyślał, opuszczając przedpokój. Udał się prosto, krótkim korytarzem do niewielkiej, pogrążającej się w półmroku sypialni. Spojrzał na rysujący się pod kocem, ciemny kształt. Trzydziestolatek spał, leżąc nieruchomo — na lewym boku, ze zmierzwionymi blond kosmykami.
Podszedłszy bliżej, włączył lampkę. Przytłumione, żółte światło wyłoniło przystojną, pogrążoną we śnie twarz. Usiadł, wzdychajac cicho. Pogłaskawszy Parka, przytulił się na krótko, całując w jeden z policzków. Przyglądał mu się, uśmiechając delikatnie. W mig zapomniał o studencie, o odbytej przed momentem rozmowie... Skupiał się na rówieśniku, podziwiał piękno, jakim ten został obdarzony, myślał o tym, jaki potrafi być — troskliwy, opiekuńczy, słodki i kochany. Zwłaszcza dla niego — Hongjoonga — nieprzerwanie od dwudziestu dwóch lat.
Seonghwa drgnął; mruknął coś, nie budząc się jeszcze. Działanie środka nie ustępowało i miało nie ustąpić przez najbliższą godzinę, może półtorej, o czym Hong doskonale wiedział. Pragnął jednak, by ten uchylił powieki, porozmawiał z nim, może niezbyt przytomnie, ale porozmawiał, chociaż by odpowiadając zdawkowo, cicho i niewyraźnie...
Opuścił pokój, bez świadomości o popełnianym właśnie przestępstwie. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami, chciał być szczęśliwy, a właśnie taki był, mając przy sobie rówieśnika — jedyną osobę, na której mu zależało.
*
Obudził się — nie od razu, bardzo długo uchylał niewyobrażalnie wręcz ociężałe powieki. Leżał nieruchomo, ze wzrokiem wbitym w ciemność. Próbował zebrać myśli, przypomnieć sobie, gdzie jest i co się stało. W końcu, po wysiłku wręcz nie do opisania, podniósł się, usiadł, wygrzebując z koca. Zawroty głowy, wzrastające z każdą sekundą, zaniepokoiły trzydziestolatka. Zdławił je, jak i uporczywy ból pod czaszką, by wstać na chwiejnych nogach.
Już wiem, cholera, już wiem! — pomyślał, przypomniawszy sobie niejasne fragmenty niedawnych wydarzeń. Niekontrolowane zapadnięcie w sen — po prostu odleciał, wychyliwszy wcześniej dwa, bardzo słabe drinki. Moment przebudzenia — na krótko, na kilka zaledwie sekund. Zobaczył Hongjoonga trzymającego strzykawkę, której igłę wkrótce zatopił w szyi otępiałego wciąż Parka.
Włączył światło. Pierwszym, co zobaczył, to leżąca na blacie owa strzykawka oraz otaczające ją dwie, maleńkie fiolki. Mrużąc oczy, przyjrzał się etykietom — nic, poza niezrozumiałym, farmakologicznym bełkotem.
Ruszył do drzwi, drżąc niekontrolowanie. Wyszedłszy na korytarz, ruszył nim dalej, w stronę wyjścia. Szedł powoli, wsparty o ścianę. Obraz chwiał mu się i zamazywał, mimo wszystko parł naprzód, niepomny na nic innego.
— Seonghwa...
Ręce niebieskowłosego złapały go, ramiona objęły. Słaby, kompletnie bezwolny ruszył razem z przyjacielem, w końcu usiadł w salonie, oddychając ciężko. Zamknął oczy, czując dotyk — bardzo kojący dotyk na drżącej wciąż dłoni.
— Hong...
— Shhh... Nic nie mów. Wszystko jest dobrze, nie martw się — przemówił kojąco, głaskajac też po zmierzwionych włosach.
Nie posłuchawszy, zadał z trudem trapiące go pytanie.
— Czemu mi to robisz...?
— Spokojnie, jesteś bezpieczny. Nie dzieje ci się żadna krzywda, przysięgam.
— Ale... — Odetchnął, dając za wygraną. — Źle się czuję. Te fiolki tam...
— To oficjalne, bardzo sprawdzone, szpitalne medykamenty — wyjaśnił Kim pospiesznie. Był laborantem niższego szczebla, obcował z próbkami, prowadził badania... Nieograniczony dostęp do różnorakich lekarstw — w ten właśnie sposób, zszedłszy do magazynu, wpadł na pomysł, który zrealizował niemal bez przeszkód. — Napij się.
Hwa, spełniwszy prośbę, nie odezwał się więcej. Nie czuł się na siłach; ciągłe wypytywanie, przyswajanie wyjaśnień — nie teraz, kiedy czuł się potwornie, pomimo ciągłego snu. Zasnął, nie wiedząc kiedy.
CZYTASZ
𝓒𝓱𝓪𝓽 𝓸𝓯 𝓛𝓲𝓮𝓼 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °
Fanfiction"Prɑwdɑ zɑwsze wyjdzie nɑ jɑw, mimo wszystkich twoich stɑrɑń." 𝗀𝖽𝗓𝗂𝖾 𝗈𝖻𝗈𝗃𝖾, 𝗌𝗄ł𝖺𝗆𝖺𝗐𝗌𝗓𝗒, 𝗐 𝗄𝗈ń𝖼𝗎 𝖽𝗈𝗐𝗂𝖺𝖽𝗎𝗃ą 𝗌𝗂ę 𝗉𝗋𝖺𝗐𝖽𝗒 𝖺𝗅𝖻𝗈 𝗀𝖽𝗓𝗂𝖾 𝗈𝖻𝗈𝗃𝖾, 𝗌𝗄ł𝖺𝗆𝖺𝗐𝗌𝗓𝗒, 𝗌ą 𝗀𝗈𝗍𝗈𝗐𝗂 𝗐𝗒𝖻𝖺𝖼𝗓𝗒ć ⇻ 𝗉...