— Naprawdę?! O, Boże... — Poderwał się z miejsca. — Już jadę, dziękuję!
Rozłączył się. Pognał do sypialni; przebrał się, w niesamowitym wręcz pośpiechu pognał na dół, na parking. Wsiadłszy do auta, zaklął. Uderzył w kierownicę, zorientowawszy się, w czym problem — brak benzyny. Jeździł na rezerwie, nie po drodze było mu z tankowaniem. Teraz żałował...
Uspokoiwszy się, zadzwonił. Wytłumaczywszy sytuację, dodał:
— Proszę cię, przyjedź po mnie, San. Mógłbym pojechać taksówką, ale pomyślałem sobie, że chcecie, zwłaszcza Woo, być przy Yeosangu.
— W porządku. Odpuszczę sobie wykłady, będziemy za jakieś dwadzieścia-trzydzieści minut.
— Dzięki. Czekam w aucie, na parkingu.
Zamiast w aucie, krążył po placu. Deszczowa aura przeistaczała się w piękny, słoneczny dzień; nadchodziła wiosna.
Po dwudziestu pięciu minutach, dostrzegłszy samochód, ruszył przed siebie, zniecierpliwiony. Wsiadłszy do środka, przywitał się, drżąc z podekscytowania. Czuł też ulgę, ale przede wszystkim szczęście. Tęsknił za Yeosangiem — za jego głosem, uśmiechem, spojrzeniem...
— Co powiedzieli? — zapytał Jung. — No, wiesz, lekarze...
— Że go wybudzili, stopniowo, powoli, wciąż monitorując stan, że... — zawahał się, przywołując rozmowę, jaką odbył przed godziną. — Yeosang jest słaby, nawet bardzo. Czuje dezorientację, pytał o mnie... — Uśmiechnął się, przepełniony szczęściem.
— Pamięta, co się wydarzyło? — zapytał Choi.
— Nie wiem, tego akurat nie wiem. Nie pytałem, myślałem tylko o tym, żeby jak najszybciej dotrzeć do szpitala.
Dojechawszy na miejsce, pobiegł przodem; nie czekał na studentów — szli wolno, zwłaszcza Woo, którego noga, jeszcze niesprawna, stanowiła problem w poruszaniu się.
— Spokojnie, biegnij do niego. My dołączymy — zapewnił Woo.
Zatrzymał się, wpadłszy do sali. Roniący łzy Kang, spojrzawszy na Parka, uśmiechnął się. Uniósłby rękę, wyciągając dłoń — chciał, jednak zbyt słaby, nie uczynił tego. Po prostu patrzył, nieprzerwanie z uśmiechem.
— Sangie — wyszeptał Hwa, ruszając ku niemu. Zignorował pielegniarkę — nie będącą Yunji — która wkrótce wyszła, zostawiając parę. Przytuliwszy się, niezbyt mocno, ale czule, odetchnął z ulgą, nie powstrzymując uśmiechu. Po bardzo długiej, pełnej milczenia chwili, uniósłszy głowę, spojrzał w zmęczone, ale przytomne oczy młodszego.
CZYTASZ
𝓒𝓱𝓪𝓽 𝓸𝓯 𝓛𝓲𝓮𝓼 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °
Fanfiction"Prɑwdɑ zɑwsze wyjdzie nɑ jɑw, mimo wszystkich twoich stɑrɑń." 𝗀𝖽𝗓𝗂𝖾 𝗈𝖻𝗈𝗃𝖾, 𝗌𝗄ł𝖺𝗆𝖺𝗐𝗌𝗓𝗒, 𝗐 𝗄𝗈ń𝖼𝗎 𝖽𝗈𝗐𝗂𝖺𝖽𝗎𝗃ą 𝗌𝗂ę 𝗉𝗋𝖺𝗐𝖽𝗒 𝖺𝗅𝖻𝗈 𝗀𝖽𝗓𝗂𝖾 𝗈𝖻𝗈𝗃𝖾, 𝗌𝗄ł𝖺𝗆𝖺𝗐𝗌𝗓𝗒, 𝗌ą 𝗀𝗈𝗍𝗈𝗐𝗂 𝗐𝗒𝖻𝖺𝖼𝗓𝗒ć ⇻ 𝗉...