| 27 |

388 39 36
                                    

Kilka dni później, wszedłszy do szpitala, natknął się na pielęgniarkę — opiekowała się Kangiem bardziej, niż inne; rozmawiała z Seonghwą, kiedy ten, tkwiąc przy łóżku, potrzebował rozmowy, nie wyłącznie monologu, jaki kierował do nieprzytomnego wc...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kilka dni później, wszedłszy do szpitala, natknął się na pielęgniarkę — opiekowała się Kangiem bardziej, niż inne; rozmawiała z Seonghwą, kiedy ten, tkwiąc przy łóżku, potrzebował rozmowy, nie wyłącznie monologu, jaki kierował do nieprzytomnego wciąż studenta.

— Punktualnie, jak zawsze. — Uśmiechnęła się trzydziestotrzylatka. — Byłam u Yeosanga, przed momentem...

— Coś nie tak? — zaniepokoił się.

— Wszystko dobrze. Podpytałam lekarza, tak jak prosiłeś... — Przeszli na "ty", dopiero wczoraj. — Zdrowieje, jego stan się poprawia. Powoli, mozolnie, ale jest nadzieja.

Uśmiechnął się, odetchnąwszy. Dotknął ramienia odwzajemniającej uśmiech kobiety.

— Dziękuję. Wspaniała wiadomość, naprawdę. Pójdę do niego.

— Zaczekaj! — Zawahała się, idąc razem z nim, prosto do sali. Weszła do środka, zaraz potem dodała: — Przepraszam, jeśli wydam się trochę niedyskretna... Przychodzisz tutaj dzień w dzień, o stałej porze, o stałej porze wychodzisz... Czy Yeosang... Jest dla ciebie kimś szczególnie bliskim?

— Tak — odpowiedział bez wahania. Usiadł, spoglądając na chłopca. — Yeosang jest... mój. To moje szczęście, potrzebujące ciepła, bezpieczeństwa i miłości. Wtedy, w dzień wypadku... — Spochmurniał. — Zamierzałem mu się oświadczyć. Czekałem, aż wróci do domu... Ale nie wrócił.

Zapadła cisza. Przerwał ją Park, spoglądając na kobietę.

— Wiadomo coś... no, wiesz, w sprawie wypadku? — zapytał. — Złapali tego skurwiela? Wybacz...

— Nie, nie złapali. — Pokręciła głową. — Rozmawiałam z bratem...

— Pracuje w policji?

— Tak. Obowiązuje go tajemnica w związku z tą sprawą, ale... — Zniżyła głos, niemal do szeptu. — Znaleźli samochód. Stał porzucony na skraju drogi, został skradziony w dniu wypadku...

— Yunji! — Drzwi rozsunęły się; stanęła w nich inna, starsza pielęgniarka. — Chodź, jesteś potrzebna.

Został sam.
Rozpoczął monolog; mówił o wszystkim, unikając ciszy. Głaskał dłoń — to jedną, to drugą; dotykał policzka, ramion; czasem przytulał się, bardzo delikatnie, ale za to czule.

— Czy to możliwe, że mnie słyszysz? — zapytał, pochylony nad nieruchomą, bladą twarzyczką.

Wzdrygnął się, zaskoczony; telefon rozdzwonił się. Wyjąwszy urządzenie, odebrał połączenie.

𝓒𝓱𝓪𝓽 𝓸𝓯 𝓛𝓲𝓮𝓼 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz