| 17 |

607 47 51
                                    

— Dobrze, to tyle na dzisiaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Dobrze, to tyle na dzisiaj. Dziękuję i do następnego.

Studenci, pożegnawszy się z wykładowcą, zaczęli opuszczać salę. W tym Yeosang — szedł na końcu z wyraźnym ociąganiem. Zamiast wyjść, zamknął drzwi, następnie podszedł do biurka. Usiadłszy na blacie, posłał uśmiech Seonghwie.

Odwzajemniwszy gest, przytulił do siebie studenta, zerkając w stronę zamkniętych właśnie drzwi. Nie chciał, by ich zdemaskowano... Dlatego odsunął się, proponując:

— Chodź, pojedziemy gdzieś.

— Na przykład gdzie?

— Na przykład do mnie. Co ty na to?

Yeosang, niezdecydowany, uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem. Miał opory, bardzo bał się skrzywdzenia, a choć ufał Seonghwie, nie mógł nie myśleć o potencjalnym wykorzystaniu.

— Sangie, nie znamy się od wczoraj. Nie mam złych intencji, wiesz o tym, prawda?

— Tak, oczywiście, że wiem. Przepraszam, jasne, że pojdziemy. Gdzie tylko chcesz.

Udali się na parking, oczywiście osobno, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Po dotarciu na miejsce Yeosang, odrobinę spięty, wszedł do mieszkania. Nienawidził tego dojmującego uczucia nieśmiałości; będąc w miejscach po raz pierwszy — obojętnie jakich miejscach — czuł się nieswojo. Nie potrafił tego ukryć, dlatego zmartwił Parka, który co i rusz na niego spoglądał.

— Sangie, wystarczyło odmówić... Nie miałbym ci tego za złe.

— Kiedy ja naprawdę chciałem. To wina mojego uciążliwego charakteru... Potrzebuję czasu, by oswoić się z nowym otoczeniem. To wszystko.

— Rozumiem. — Uśmiechnął się, składając na czole chłopaka jeden, przepełniony delikatnością pocałunek.

Oswoił się szybko, sam się sobie dziwiąc. Już po godzinie, pomagając w kuchni, czuł się rozluźniony, zyskał nawet odrobinę pewności siebie.
Nienawidził gotować. Każda taka próba kończyła się niewypałem, a potencjalne danie lądowało w koszu. Nie przy Seonghwie. Park pomagał mu, cierpliwie tłumaczył, co obu sprawiało bardzo dużo przyjemności. Głównie ze względu na spędzany wspólnie czas. Niewiele było takich momentów...

Ktoś nagle zapukał do drzwi. Yeosang, spiąwszy się na powrót, spojrzał na Parka.

— To pewnie Hong. Zaraz wrócę.

Zostawszy w kuchni, blondyn zamarł. Wycofał się pod okno, nasłuchując.

— Mam gościa — poinformował Hwa. — Wchodź, poznacie się.

𝓒𝓱𝓪𝓽 𝓸𝓯 𝓛𝓲𝓮𝓼 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz