| 22 |

454 43 20
                                    

— Zaczekaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Zaczekaj. — Zatrzymał Yeosanga, nim weszli do wnętrza jednego z komisariatów. — Jesteś pewien? Może ta sprawa wcale nie wymaga interwencji policji...

— Hwa zaginął, nikt nie wie, co się z nim dzieje. Masz jakiś lepszy pomysł? — Otrzymawszy przeczącą odpowiedź, kontynuował: — No, więc właśnie. W ogóle dzięki, że jesteś ze mną. Wiesz, trochę się stresuję... Rozmową, no i... — Westchnął cicho, spoglądając przed siebie, gdzieś w dal.

— Wiem, Sangie. — Objął przyjaciela, poklepując po ramieniu. — Wiem. Dlatego jestem tu, gotowy pomóc i wesprzeć cię w każdej chwili. Znajdziemy go. Na pewno.

Wszedłszy do budynku, usiedli. Yeosang, dławiąc stres, rozglądał się, splatając dłonie. W końcu, złapawszy jedną z nich, Wooyoung udaremnił te niekontrolowane odruchy. Uspokoił podenerwowanego przyjaciela.

Poproszeni przez jednego z policjanów, weszli do sali — obszernego, dobrze oświetlonego pomieszczenia z wieloma stanowiskami. Usiadłszy przy biurku, Yeosang zaniemówił. Nie wiedział, jak wyjaśnić dręczącą go sytuację. Stres zżerał go od środka.

— Może ja wyjaśnię — powiedziała Jung. — Chcielibyśmy zgłosić zaginięcie.

— Proszę mówić dalej.

— Mój... przyjaciel — odezwał się Kang, opanowawszy się trochę. — Park Seonghwa. Lat trzydzieści. Pracuje jako wykładowca na jednym z uniwersytetów. Któregoś dnia po prostu... przestał się odzywać. Od jego sąsiada, a zarazem przyjaciela, dowiedziałem się, że wyjechał, ale... — Pokręcił głową. — Nie wierzę w to.

— Dlaczego?

— Seonghwa jest... bardzo odpowiedzialny. Nie porzuciłby pracy, a tymczasem nawet nie uprzedził, że rezygnuje, bierze wolne, czy coś w tym stylu...

— Ten sąsiad, o którym pan wspomniał...

— Kim Hongjoong. Jest podejrzany, to znaczy wydaje mi się, że on... nie wiem, po prostu czuję, że to on stoi za tym zniknięciem.

— Dlaczego?

— Ponieważ Seonghwa był...

Telefon rozdzwonił się, przerywając rozmowę. Wyjąwszy urządzenie, Kang spojrzał w ekran. Zamarł, następnie wstał, wołając uradowany:

— To on! Seonghwa...

Odebrał natychmiastowo. Uśmiechał się szeroko, czując ulgę wręcz nie do opisania. Przyłożywszy dłoń do piersi, w miejscu bijącego opętańczo serca, oddychał głęboko, słuchając cichego, ale podenerwowanego głosu trzydziestolatka.

𝓒𝓱𝓪𝓽 𝓸𝓯 𝓛𝓲𝓮𝓼 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz